Dzień 12 - Perspektywa Kornelii
Po obiedzie w raz z Tuesday, Borysem, Luną i Stellą postanowiłam się
przejść po raz kolejny po lesie. Oczywiście nie ja na to wpadłam i
zmuszono mnie siłą psychiczną, zastraszając, że zostaniemy tu na
dłużej, jeśli z nimi nie pójdę. Jakoś nie za bardzo podoba mi się
pomysł odcięcia całkowicie od cywilizacji. Do tego moje maleństwo
zabrał ten wredny Liam ...
- Dobra, Kora, musisz jej pomóc, bo ja już nie mam siły. -
Westchnęła Tues, wyrywając mnie z rozmyśleń.
- Że co ? A tak, w czym problem ? - Zmieszałam się.
- Zayn i Harry. - Przewróciła oczyma.
- A no tak. To proste, musi spędzać z nimi więcej czasu. - Wzruszyłam
ramionami, a Tues chyba się lekko zdenerwowała.
- Ale przecież ja jej wpajam, że powinna teraz wybrać jednego ! -
Pisnęła, a ja przewróciłam oczyma.
- Ja tylko uważam, że powinna jeszcze lepiej ich poznać i dopiero w
tedy zdecydować. - Westchnęłam.
- A nie lepiej, żeby nie robiła im nadziei ? - Zapytała, biorąc
Boryska na ręce.
- Eh, może masz rację ... a co ty o tym myślisz ? - Zwróciłam się
do Stelli.
- Sama już nie wiem. - Rzekła bardzo smutno.
- Dobra, nie gadajmy o tym. To ma być wyjazd odpoczynkowy. Chociaż co
to za odpoczynek bez telefony i internetu ... - Powiedziałam
zbulwersowana, rozglądając się za Luną.
- A no tak. "Rzegnaj kochana, będę tęschnić, ale mama ciebie
odzyska, bądź silna". - Zaczęła mnie naśladować Stell.
- Ej ! Ja tak nie mówię ! - Zaśmiałam się.
- Jasne, jasne. Ja tam umiem takie rzeczy. Wiesz, ten mój urok osobisty.
- Zachichotała.
- A co tam u ciebie i marcheweczki ? - Zapytałam poruszając brwiami.
- Zbok. - Fuknęła Tues, czym wprawiła nas w śmiech. - A muszę
powiedzieć, że bardzo przyjemnie.
Nie wytrzymałyśmy i wybuchnęłyśmy niekontrolowanym śmiechem. Luna
zacząła wyć na nas, a Boryś miałczał bardzo głośno.
- A u ciebie i blondaska ? - Zapytały chórem.
- Ale co ma być ? - Zdziwiło mnie zadane pytanie.
- Oj, nie udawaj. Widać, że wpadłaś mu w oko. Po za tym, byliście na
randce. - Przewróciła oczyma Stell.
- To nie była randka. - Zaprotestowałam, udając focha.
- Jasne, jasne. - Machnęła ręką Tues.
- Tak. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - Wystawiłam im język.
Szłyśmy tak przez las, gdy w pewnym momencie poczułam, że coś chodzi
mi po ręce. Spojżałam na dłoń i ujrzałam wielkiego pająka.
Zaczęłam drzeć się na cały głos, machając rękoma i skacząc. Serce
przyśpieszyło mi niemiłosiernie.
Biegłam przed siebie z zamkniętymi oczyma, gdy w pewnym momęcie
potknęłam się o wystający korzeń i sturlałam się z dość wysokiego
wzgórza. Zatrzymałam się dopiero, gdy dość mocno uderzyłam kolanem o
kamień.
- Kornelia ! - Krzyknęły dziewczyny, powoli schodząc ze wzgórza.
- Nic ci nie jest ? - Zapytała Stella.
- Nic, na całe szczęście. - Podniosłam się obolale.
- Na pewno ? - Spytała jak zawsze zatroskana Tuesday.
- Nom. - Przewróciłam oczyma z lekkim uśmiechem.
Wróciłyśmy tym razem w ciszy, przy czym lekko kulałam, co nie powiem,
lekko mnie speszyło i zaniepokoiło. Nie przepadam za ciszą ... Za to za
długim wylegiwaniem się w łóżku - bardzo. Nie to co dzisiaj. I ta
akcja z owsianką ... nie fajnie ...
- Dziewczyny, nic wam nie jest ! - Krzyknął Liam, podbiegając do nas.
- Nic, tylko Kora miała mały wypadek. - Powiedziała Stella,
rozglądając się na wszystkie strony.
- Co się stało ? - Zapytał Niall.
- Kora bez powodu zaczęła się drzeć i pobiegła. Potknęła się o
coś i sturlała po wzgórzu. - Powiedziała Tues.
- Ja to widziałam w innym świetle. Czuję, że coś mam na dłoni.
Patrzę a tam wielki pająk. Zaczynam się drzeć i biec. Potknęłam się
o konar i sturlałam ze wzgórza, po czym uderzyłam się w kolano. -
Wskazałam na poplamione krwią kolano.
- Matko ... - Szepnęła przerażona Danielle.
- Chodź. - Niall wział mnie na ręce, a dziewczyny wymieniły znaczące
spojżenia.
- Niall, ja umiem chodzić. - Wycedziłam przez zęby.
- Oj tam. - Wystawił mi język i zaniusł do namiotu, gdzie opatrzył mi
ranę.
- Dzięki. - Posłałam mu wdzięczny uśmiech, co odwzajemnił.
- Dobra, chodź. Zaczyna się powoli ściemniać, a Hazza i Lou poszli
zrobić ognisko.
Wstałam i chwiejnym krokiem ruszyłam z blondasem na zewnątrz. Niedaleko
jeziora było przygotowane ognisko, wokół którego siedzieli już inni na
pieńkach. Dan z Liamem, Tues i Lou. Zayn, Stella i Hazza na drugim, na
przeciwko, gdzie my się też przysiadliśmy. Spojżałam na blondynkę,
która była wtulona w swojego księcia.
Po zjedzeniu kiełbasek, których oczywiście nie tknęłam i na nie
niepatrzyłam, bo już od samego zapachu miałam ochote zwymiotować, Hazza
wydarł się bardzo głośno "A teraz straszne historie !".
Wszyscy, oprucz Tues, Dan i mnie, się zgodzili.
Najpierw powiedział historię Louis, z której tak na prawdę wszyscy
popłakaliśmy się, ale nie ze strachu czy smutku, a ze śmiechu !
Potem mówił Liam i muszę przyznać, że lekko się zlękłam, pod
wpływem tego, co on mówił.
- Rodzinka w składzie: mama, tata, i 5 dzieci zamieszkali w pewnym domu.
Ludzie mówili, że w tym domu straszy. Oni się nie przejęli tym. W domu
nie było nic prócz jedynego, pustego obrazu. Próbowali go zdjąć na różne
sposoby - nie dało się. Wreszcie dali sobie spokój i zaczęli się
rozpakowywać. Co kilka nocy z obrazu spływała krew. W tym samym czasie,
ktoś z rodziny umierał. W ten sposób umarło już dwoje dzieci - Natala i
Bartek. Oboje mieli po 13 lat. Gdy następnym razem obraz zaczął krwawić,
Madzia szła do łazienki. Przechodziła koło obrazu. Obraz zwykle był
czysty - nic nie było na nim namalowane. Tym razem na obrazie był krwawy
napis: NIE OGLĄDAJ SIĘ ZA SIEBIE. Ale ciekawość zżarłą Madzię.
Obejrzała się za siebie i...nic już więcej nie zobaczyła. Ktoś a raczej
coś wbiło jej kuchenny nóż prosto w serce. Zwłoki Madzi przeniesiono do
jej łóżka. Następnego dnia rodzice zaczęli wieżyć w klątwę przeklętego
obrazu. Postanowili z pozostałą dwójką dzieci się wyprowadzić. Niestety
dom stanął w płomieniach. Nic nie ocalało. Jedynie przeklęty obraz
wisiał w powietrzu jakby wisiał na niewidzialnej ścianie. Z jego ram
płynął strumień krwi. Na obrazie był tylko krzywy krwawy napis:
ŻEGNAJCIE...
Następnie wypadło na Stellę i muszę
przyznać, że dziewczyna jest w tym dobra.
- W pewnym niewielkim miasteczku stał dawno opuszczony już cmentarz.
Ludzie go nie odwiedzali, ponieważ twierdzili, że jest nawiedzony. Do
miasteczka sprowadziła się rodzina z dwójką dzieci. Oni również
usłyszeli o nawiedzonym cmentarzu od swoich sąsiadów, ale dorośli jak to
dorośli jedynie się z tego śmiali. Dzieci ogromnie przejęły się tą
historią. Było jeszcze gorzej, gdy okazało się, że ich dom leży niecałe
100m. od cmentarza, a z tylniego okna domu widać ten nawiedzony
cmentarz. Rodzice nie wierzyli w tę historię o duchach pojawiających się
na cmentarzu, ale dzieci owszem. Pewnego wieczoru rodzice dzieci
postanowili wyjść na romantyczna kolację do restauracji za miastem.
Dzieci zostały, więc same w domu. Koło 12.00 w nocy Mej i jej brat Jan
usłyszeli śpiew kobiety. Wyjrzeli przez okno a na jednym z nagrobków
siedziała kobieta w białej szacie i śpiewała. Niespodziewanie odwróciła
się do dzieci i szeroko się uśmiechnęła. Rozpłynęła się w powietrzu. Mej
wrzasnęła z przerażenia i czym prędzej chciała biec do swojego pokoju.
Gdy wchodziła na schody zobaczyła na nich siedzącą postać. Była to ta
sama kobieta, którą widziała z bratem przez okno. Wstała ona i podeszła
do przerażonej dziewczynki. Położyła jej rękę na głowie po czym szybkim
ruchem skręciła jej kark. Gdy chłopak poszedł szukać swojej siostry
znalazł jej ciało na łóżku na ścianie pisało ludzką krwią "Niech rodzice
lepiej uwierzą"
Gdy ona tak mówiła, Louis
postanowił iść za potrzebą. Po niej zaczął mówić Harry. I szczerze
mówiąc ... słuchałam wtulona w Nialla, ponieważ ON mówił tak
potwornie tak potworne rzeczy, że nie mogłam na nikogo patrzeć. Gdy
mówił, jak to psychiczny człowiek w lesie siedział na tyle siedzenia
dziewczyny, która uciekła z opuszczonej stacji, bo wystraszyła się
jąkającego gościa, który tam pracował, po wysłuchaniu w radiu
wiadomości o seryjnym psyhopacie-mordercy, coś poruszyło się w krzakach
za mną. Usłyszeliśmy trask gałęzi i przeraźliwy śmiech. Nie
wytrzymaliśmy i zaczęliśmy piszczeć na całe głosy, uciekając przed
siebie. Myślałam, że normalnie zaraz umrę ze strachu, gdy nagle lokers
rzucił się na trawę, tarzając w niej w śmiechu.
- Szkoda, że ... nie widzieliście .... swoich min ! - Mówił między
wybuchami śmiechu.
- Tak, razem was nabraliśmy ! - Zwijał się Lou, wychodząc z krzaków.
- Czy wam na łeb coś spadło ?! - Zaczęłam się powoli do nich
zbliżać, krzycząc na cały głos.
- Kornelia, spokojnie. - Powiedzieli przerażeni.
- Spokojnie ... SPOKOJNIE ?!?!?!?! - Krzyknęłam wściekła do granic
możliwości.
- Kora, spokojnie. - Złapał mnie za ramię Liam, przez co lekko się
uspokoiłam. Westchnęłam i odwróciłam się na pięcie w stronę namiotu
i poszłam do niego.
- Nela, gdzie idziesz ? - Zapytała Stella zmartwiona.
- Spać. Na dzisiaj mam dość wrażeń ... o której jutro wstajemy ? -
Zapytałam, nie racząc ich obdarować moim wzrokiem.
- O 7. - Powiedział Liam, a ja myślałam, że mu zaraz przywalę prosto
w tę jego twarz.
Wiedzą, że śpię do 12/13 i jeszcze się na de mną znęcają, że o 7
mam wstać ... ryło na mózg.
Przebrałam się w piżamę i położyłam. Gdy już prawie zasnęłam,
ktoś wszedł do namiotu.
- Niall, ja tu spać próbuje. - Mruknęłam cicho, nie otwierając oczu.
- Puk, puk ? - Powiedział ... Hazza ?!
- Co ty tu robisz ? - Zapytałam, z lekkim nie dowierzaniem.
- Chciałem cię przeprosić. - Powiedział spuszczając głowę.
- Przecież nie masz za co. Zrobiłeś głupi dowcip i to wszystko. -
Wzruszyłam ramionami z lekkim uśmiechem.
- Wiedziałem że mi wybaczysz. Ah, ten mój urok osobisty. - Powiedział
z wyszczerzem.
- Jesteś bardzo podobny do Stelli. - Powiedziała przyglądając mu
się.
- A ty do Nialla wcale. - Zaśmiał się.
- Co wy macie do mnie i Nialla ? - Zapytałam z sarkazmem.
- Widać, że wpadłaś mu w oko. - Powiedział ze smailem.
- Znowu mówisz jak Stella. - Zachichotałam.
- A właśnie. Myślisz, że ja byłbym lepszy dla Stelli, czy Zayn ? -
Zapytał z iskierkami nadzieji w oczach.
- Nie jestem w jej skórze, ale do niczego jej nie zmuszajcie. -
Powiedziałam intensywnie myśląc.
- Dobra, to dobranoc. - Powiedział i chciał wyjść.
- Czekaj ! - Pisnęłam, a chłopak z rozbawieniem się odwrócił w
moją stronę.
- Tak ?
- Gdzie Stella i Zayn ?
- W lesie na spacerze. - Mruknął niezadowolony.
- Ale o tej godzinie ? Mogą się zgubić !
- Mam nadzieję, że to Zayn się zgubi, a Stella wróci sama. -
Mruknął pod nosem i wyszedł.
W tym momencie do namiotu wszedł Niall i przebrał się w piżamę.
Oczywiście nie podglądałam, bo sorry, ale jestem jeszcze zdrowa
psychicznie, chociaż przy nich, to może się zmienić.
- Dobranoc księżniczko. - Wyszeptał mi do ucha, a ja mimowolnie się
uśmiechnęłam.
- Dobranoc żarłoku. - Zaśmiałam się.
- Wolę określenie wiecznie głodny człowiek. - Zaprotestował.
- Na jedno wychodzi. - Powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
W nocy było do okoła słychać dosyć dużo odgłosów, typu sowy,
szelesty, czy nawet dosyć głośne jęki z namiotu Li i Dan. Dobra, nie
wnikam ...
- Niall, śpisz ? - Zapytałam cicho.
- Nie. - Mruknął. - A co ? - Odwrócił się do mnie twarzą, że
dzieliło nas kilka centymetrów.
- Nie, nic ... nie mogę zasnąć. - Powiedziałam, nie odrywając wzroku
od jego błękitnych oczu.
Ten się tylko zaśmiał i objął mnie ramieniem. Wtulona w niego
zasnęłam.
***
Heeej :D Sorki, że taki krótki, bez sensu i w sumie nic się tu nie dzieje ;p
Pod ostatnim rozdziałem było bardzo mało komentarzy. Aż za mało -,-
Dobra, kolejny z perspektywy naszej ukochanej Tues <3 Do dzieła kocie !
Aha i gratuluję Stelli udanego rozdziały 18 ;*
Dziękuję wam za czytanie i komentowanie.
Jeśli chcielibyście się o coś zapytać naszych bohaterów, nie ważne jakich, możecie pisać w komentarzach ;*
To tyle. Papa <3
Rozdział super, biedna Kora spadła z urwiska, ale ja bym zareagowała tak samo jak zobaczyłabym pająka fuuu ;/ już nie mogę się doczekać żeby przeczytać co się działo na spacerze pomiędzy Stellą i Zaynem ;D z niecierpliwością czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńRozdział świetny .
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Stella powinna być z
Harrym ; D .