Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 21 sierpnia 2012

Rozdział 12 ,, Chwila ... jak można byćgłodnym przez sen ? "


Dzień 7 - Perspektywa Kornelii
  - Czyli ... jesteśmy umuwieni ? - Zapytałam dosyć szczęśliwa, podnosząc jedną brew.
  - Tak. - Uśmiechnęła się do mnie pani Nowak.
  - Dziękuję i dowidzenia. - Rzuciłam, po czym, wyszłam z małego mieszkanka Moniki, ostatniej uczestniczki mojego planu ...
 Powolnym krokiem skierowałam się do galerii, gdzie przetrząsnęłam wszystkie sklepy z odzieżą. Kupiłam baardzo duużo ciuchów, torebek, pasków, biżuterii, kosmetyków, oraz moich kochanych butów. Wykończona, zadzwoniłam do taty, by przysłał limuzynę. Ponieważ z naszej villi jest dosyć spory kawałek do galerii, weszłam na chwilkę do kawiarnii, gdzie zamówiłam szarlotkę, oraz czekoladę na gorąco.
 Przez ten wyjazd, zrozumiałam kilka spraw i postanowiłam korzystać z darów natury, typu: mleko, jajka, miód itd. Oczywiście nadal będę omijała mięso, które wywołuje u mnie słabość i mdłości.
 Szybko zjadłam zamówione jedzenie, odpowiadające mojemu obiadowi, po czym poszłam do limuzyny. Po jakiś 20 minutach, przyjechałam pod dom, w którym zastałam ... Marka, Karola i Piotrka.
  - A co wy tu robicie ? - Spytałam, krzyrzując ręce, pod katką piersiową.
  - My przyszliśmy zabrać cię na plażę. - Uśmiechnął się zalotnie Piotrek.
  - A z kąd możecie wiedzieć, że chcę ? - Podniosłam jedną brew w górę.
  - Bo idziesz tam z nami. - Zaśmiał się Karol.
  - Bo nie umiesz nam odmówić. - Uśmiechnął się Piotrek.
  - Bo kochasz plażę. - Powiedział Marek.
Zachichotałam, po czym poszłam się przebrać w czarny strój kąpielowy. Na to narzuciłam jeansowe spodenki, oraz biały podkoszulek, a do tego japonki. Uśmiechnięta od ucha do ucha, zeszłam po schodach do chłopaków do salonu, gdzie zaczęli gwizdać i klaskać.
  - Dobra, to idziemy ? - Zapytałam, a oni tylko kiwnęli głowami.
Wszyscy wsiediśmy do ciemnego BMW Marka, po czym pojechaliśmy na plażę. Na samym początku, Karol rozłożył cztery koce, na których się położyliśmy. Potem posmarowaliśmy się kremem do opalania, a następnie śmialiśmy się z sucharów Piotrka. Stęschniłam się za nimi.
 Na moje szczęście, Tues i Stel nie wiedzą, że ciągle utrzymuję z nimi kontakty. Z kąd się znamy ? Chodziliśmy razem do podstawuwki. W tedy mieliśmy paczkę, która rozpadła się w trzeciej gimnazjum, ponieważ Piotrek zerwałz Tues, a Karol z Stellą. Czemu to zrobili ? Bo bylli młodzi i głupi ... od tamtej pory dziewczyny unikają chłopców ... wszystkie oprucz mnie. Po mimo ich wad, dzięki nim, nie zaczęłam pić, palić, czy ćpać. No, o cięciu się, nie wspomnę, bo bym skłamała, ale to inna historia.
  - Kornelia, zrób coś dla nas ... - Powiedział z chytrym uśmieszkiem Karol.
  - Hmm ? - Zdziwiłam sę.
  - Pogadaj z tamtymi dziewczynami - Wskazał na jakieś lale - żeby zagrały z nami w siatkę.
  - Spoko. - Wstałam i podeszłam do owych blondynek. - Siema dziewczyny.
  - Hej. - Powiedziała najwyższa z uśmiechem.
  - Kornelia jestem. - Podałam jej rękę, którą od razu uścisnęła.
  - Ja jestem Dagmara. To jest Natalia, Sara, Asia, Wiktoria i Karolina.
  - Cześć. - Powiedziały chórem.
  - Słuchajcie, jest sprawa. Widzicie tych przystojniaków ? Kazali mi się spytać, czy przyłączycie się do gry w siatkę.
  - Jasne. - Powiedziała Sara.
 Wszystkie ruszyłyśmy do chłopaków, gdzie podzieliliśmy się na 2 grupy. Ja, Marek, Dagmara, Sara i Natalia, kontra Piotrek, Karol, Asia, Wiktoria i Karolina. Oczywiście wygraliśmy. 24:20. Wynik zbliżony, ale ktoś musi być gorszy. Po jakże fascynującej grze, poszliśmy się kąpać, gdzie ponownie była zabawa. Chłopcy podnosili nas na ręce, a następnie wrzucali do wody. Bawiliśmy się super, aż do czasu, gdy zadzwonił mój telefon. Spojżałam na ekran w telefonie. 4 nieodebrane połączenia ! Na początek zadzwoniłam do ojca.
 # Rozmowa z ojcem #
  - Halo ? - Zapytałam niepewnie.
  - Witaj skarbie. Jedziesz dzisiaj ze mną do mamy ?
  - Jasne. O której ?
  - Tak o 18 bądź w domu, to o 19 pojedziemy.
  - Spoko. Pa.
  - Pa.
 # Koniec #
 Następnie wybrałam numer, do Alicji, mojej 13-letniej kuzynki.
 # Rozmowa z kuzynką #
  - Ali ?
  - Kora ! Nie uwierzysz co się stało !
  - To coś złego, czy dobrego ?
  - Dobrego !
  - Zamieniam się w słuch.
  - Znalazłam w sklepie śliczny sweterek dla ciebie.
  - O, jaki kolor ?
  - Czekaj, prześlę ci zdjęcie.
  - No, śliczny !
  - Kupić ?
  - Kupić.
  - Oki, pa.
  - Papa.
 # Koniec #
 Potem wykręciłam numer domowy.
 # Rozmowa z gosposią #
  - Pani Truck ?
  - Tak, skarbie, wolisz na obiadek spagetti, czy naleśniki ?
  - Naleśniki, bo w nich nie ma mięsa.
  - A no tak, zapomniałam. To dowidzenia.
  - Dowidzenia.
 # Koniec #
 Na sam koniec napisałam do Stelli
  " Stel. Dzisiaj o 20 na skaypie z Tues, nie zapomnij ! xoxo Kora "
 Uśmiechnięta nacisnęłam wyślij, po czym pożegnałam się z chłopakami i nowymi znajomymi i ruszyłam w stronę domu na piechotę. Dosyć długo mi to zajęło, ale co tam. W zdrowym ciele, zdrowy duch.

 Gdy w końcu doszłam do domu, szybko się przebrałam, bo zbliżała się 18. Zjadłam "obiad" przyszykowany, przez panią Truck, a następnie przebrałam się w to( http://a5.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-snc7/479800_175482099243729_1338830348_n.jpg ) ( Nie licząc napoju ). Potem pomalowałam leciutko rzęsy tuszem, usta, błyszczykiem, a powieki, białym cieniem.
  - Gotowa ? - Spytał mój ojciec, czekając w salonie.
Ja tylko pokiwałam głową na "tak" i poszliśmy do auta. Jechaliśmy dosyć dłuugo do szpitala, w którym leżała moja matka w śpiączce.
 Tata poszedł do lekarza mamy, pogadać z nim o jej stanie, a ja siedziałam przy łóżku.
 Zazwyczaj w szpitalach mam dreszczę, bo nienawidzę tam być, lecz teraz to była konieczność. Najbardiej bałam się, że moja mama zostanie w śpiączce do końca ... NIE ! Nie wolno Ci tak myśleć !
 Cała wizyta trwała około godziny, lecz musiałam wracać do domu. Jak musiało być, tak się stało. Zmyłam makijaż i przebrałam się w moją śliczna piżamkę od mamy. Wiecie ... różowa w białe baranki xD
 Włączyłam mój śliczny, bordowy laptop i połączyłam się z dziewczynami.
  - Nela ! - Wydarła się Tues z wielkim bananem na twarzy.
  - Nie, królik bugs. - Zaśmiałam się. - Siema, co nowego ?
  - Więc ... dzięki twojemu jakże istnie genialnemu planowi, poznałyśmy 1D. - Powiedziała niewinnie Stella.
  - No, bo ja jestem genialna. - Skwitowałam.
  - Taa i taaaka skromna. - Zaśmiała się Tues.
  - Dobra, więc ... co dzisiaj robiłyście ?
Dziewczyny opowiedziały mi wszystko z ogromnymi szczegułami, a ja co chwilę się śmiałam.
  - Chwila ... jak można być głodnym przez sen ?? - Przerwałam Stelli.
  - Eh, no sama nie rozumiem. - Powiedziała.
  - Aha ...
No i dalej opowiadały mi co tylko sobie przypomną.
  - Wow ... ale spoko, niedługo wracam i dalej będę z wami. - Uśmiechnęłam się złowieszczo.
  - O-oł ... a co u cb ? - Tues.
  - Hmm ... muszę pomyśleć ... poznałam wiele nowych osób. Codziennie chodziłam na zakupy, byłam w szpitalu, na plaży ...
  - Czyli u cb codzienność ? - Stella.
  - Nom. - Wyszczerzyłam się.
  - Dobra, bo jest już dosyć późno ... - Zięwnęła Tues.
  - Spoko, branoc.
  - Dobranoc księżniczko. - Chórem.
Rozłączyłam się, odłożyłam komputer i zapadłam w głęboki, głęboki sen ... nie no żartuję. Nie mogłam zasnąć, bo była burza, więc całą noc czatowałam na fb i tt. Dopiero nad ranem zasnęłam ...
                                                    ***
 Siema i dowidzenia ... Dokładnie ... znów jadę na wieś, dla tego dodałam za Agę 12. Mam nadzieję, że się nie zezłości i zauważy to, zanim doda swoją ;) Chcę pozdrowić wszystkie nasze uczestniczki, które są dla nas wielkim wsparciem. Będę potwornie tęschnić i mam nadzieję, że polubicie Kornelię, która ma coś w sobie, ze mnie ;***
 Chociaż nie chcę tego pisać, to dziewczyny mnie do tego zmusiły, więc 7 komentarzy=Kolejny rozdział.

środa, 15 sierpnia 2012

Rozdział 11 – „Tuesday, podasz mi ręcznik?"


Dzień 7 – Perspektywa Tuesday


Obudziłam się około godziny 11, co w moim przypadku było nie do pomyślenia. Zazwyczaj wstaję o świcie, a tego dnia zaszalałam. Od razu spostrzegłam Louisa, który uśmiechał się delikatnie gładząc mnie po policzku.

- Dzień dobry, kochana – powiedział radośnie.
- Cześć, kochany.  – Odwzajemniłam uśmiech i przeciągnęłam się. Oczywiście na tyle, na ile było to możliwe w tak ciasnym miejscu.
- Jak się spało? 
- Wspaniale. – Sprzedałam mu lekkiego kuksańca w bok i zachichotałam cicho.
- Auć – zaśmiał się. – Jestem takiego samego zdania, było cudownie.  A śniło ci się coś ciekawego? Mam nadzieję, że senne mary już cię nie nawiedzały.
- Wstyd mi za to, zachowałam się jak pięciolatka – poczułam jak moje policzki zaczęły płonąć.
- Ale za to słodka pięciolatka – uśmiechnął się szeroko. – Pójdę wziąć prysznic.
- W porządku, wiesz gdzie jest łazienka. – Lou przytaknął i sprawnym ruchem wyskoczył z „łóżka”.

Usłyszałam dźwięk telefonu. Sięgnęłam po komórkę, którą trzymałam na stole i spojrzałam na wyświetlacz. „Stel, no wreszcie!” – pomyślałam i nacisnęłam przycisk z zieloną słuchawką. W trakcie naszej rozmowy rozległ się krzyk Louisa z łazienki.

- Tuesday, podasz mi ręcznik? – Natychmiast wstałam, otworzyłam drzwi pomieszczenia, chwyciłam do ręki ręcznik znajdujący się na szafce i rzuciłam go w stronę wystającej z kabiny twarzy chłopaka. Uśmiechnęłam się szeroko i wróciłam do salonu.

Opowiedziałam Stelli, co robiliśmy razem z Louisem i na koniec rzuciłam tylko krótkie „Ja kończę, bo wychodzę”. W rzeczywistości wyjście z domu miałam dopiero w planach. Coś trzeba było zjeść na śniadanie, a w lodówce już nic nie było. Pora na zakupy.  Podreptałam do swojego pokoju,  wrzuciłam na siebie TO (http://www.polyvore.com/set_no_12/set?id=55774246) i wróciłam do miejsca, w którym powinien już na mnie czekać Louis. Miałam rację. Siedział na kanapie głaszcząc Borysa po grzbiecie. Co dziwniejsze to jego mruczenie, a nie kota, można było usłyszeć.

- Okej, idę na zakupy. Musimy coś zjeść, śniadanie to podstawa. – Wyprostowałam się, dumna ze swojej wypowiedzi.
- Masz rację. No to idę z tobą. Bierzemy kiciusia? – zaśmiał się.
- Nie, to nie będzie konieczne. – Udałam się wolnym krokiem w kierunku drzwi. Oczywiście Lou ruszył za mną.

Poszliśmy do pobliskiego sklepiku i kupiliśmy podstawowe rzeczy, których w domu nie może zabraknąć. Po powrocie do domu zajęłam się przygotowaniem śniadania, a Louis biegał po parterze tańcząc w rytm muzyki. Muszę przyznać, że wyglądało to przekomicznie.

Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy pałaszować jajecznicę. W międzyczasie rozmawialiśmy dużo, śmialiśmy się i opowiadaliśmy sobie różne zabawne historyjki z naszej przeszłości. Południe minęło nam świetnie.

- Mieszkam tu od tak niedawna, a tak dobrze się tu odnalazłam – westchnęłam.
- To twoje miejsce. To widać.
- Tak czy inaczej jeszcze nie widziałam całego Londynu…
- Obiecuję ci, że kiedyś pójdziemy pozwiedzać. Pokażę ci absolutnie wszystko co jest warte uwagi.
- Trzymam cię za słowo – uśmiechnęłam się. – Dzisiaj już będziesz wracał do kompleksu, nie?
- Tak. Myślę, że powinienem. No wiesz, żeby chłopaki się nie martwili albo coś w tym stylu. No i nie chcę ci zajmować tyle czasu, na pewno masz coś ciekawszego do roboty.
- Nie. Absolutnie nic ciekawego… No może poza drapaniem Borysa za uchem – zachichotałam cicho. – A tak na poważnie. Podobało ci się? No wiesz, wczorajszy dzień i dzisiejszy poranek.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Dawno się tak dobrze nie bawiłem. Ale najbardziej podobała mi się noc. – W tym momencie po prostu mnie zamurowało. Zakaszlałam tylko i zmieszana wędrowałam wzrokiem po meblach.
- Więc… Dzięki za śniadanie – powiedział Lou i wstał. Przeciągnął się, zasunął za sobą krzesło, włożył swój talerz do zmywarki i powędrował w kierunku kanapy w salonie, gdzie leżały jego rzeczy.
- Louis – rzuciłam, a on odwrócił się w moją stronę i zamrugał kilkakrotnie czekając aż odezwę się znowu. – Zostań jeszcze trochę, proszę.
- Ale chłopaki…
- Chłopaki poczekają. Oni mają cię dla siebie non stop, ja też chcę spędzić z tobą więcej czasu – uśmiechnęłam się do niego, wstałam i podeszłam do stojącego w przejściu między kuchnią a salonem. Przytuliłam się do niego delikatnie i po chwili poczułam jak on również mnie obejmuje. Louis jest jak duży miś, który idealnie nadaje się do przytulania.
- No dobrze, w takim razie zostanę jeszcze chwilę. Tylko się do mnie nie przyzwyczajaj.
- Za późno.

Ta „chwila” była dość długa i bardzo mi się to podobało. Nie chciałam, żeby wychodził. Bardzo polubiłam jego obecność. A teraz, gdy nie było w domu Stelli, nie czułam się zbyt dobrze sama. Zawsze muszę mieć przy sobie kogoś  z kim mogę porozmawiać, jestem towarzyska.  A gadanie z kotem to nie to samo co z żywym człowiekiem.

- To co, może obejrzymy jakiś film? – zaproponowałam wskazując na telewizor palcem.
- Niezły pomysł – przytaknął mi Louis.

Włączyłam jakąś komedię oznaczoną na płycie po prostu jako „Komedia”. Usiadłam na kanapie obok chłopaka i zaczęliśmy seans.  Po jakimś czasie usłyszałam czyjś głos…
- Czeeeść… - Na te słowa odwróciłam się i zobaczyłam Stellę razem z Zaynem. Uśmiechnęłam się.
- O hej, Stella.
- Co tam? – zapytała.
- A nic, oglądamy. A tam?
- Idziemy zwiedzać Londyn. A właśnie Zayn, zaczekasz chwilkę?
- Jasne. - Chłopak usiadł koło nas i uśmiechnął się. – To co oglądacie?
- „Komedię” – powiedział Lou.
- Ktoś musiał nieźle się napracować, żeby wymyślić ten tytuł – zaśmiał się cicho brunet.
- I tu masz rację – poklepałam go po ramieniu.
- A ty Lou, masz zamiar tu zamieszkać? Chłopaki niedługo zapomną jak wyglądasz.
- Spoko, Zayn, dzisiaj już wrócę – zapewniał dwudziestojednolatek.

W tej chwili do salonu wbiegła Stella. Przystanęła i starała się złapać oddech. Westchnęła ciężko i powiedziała:
- Możemy iść.
- Nie musiałaś się tak śpieszyć – zaśmiał się Mulat. – Zdążymy wszędzie.

Stel zaśmiała się, poczym razem z Zaynem pożegnała nas. Wyszli. Ja i Louis znów zostaliśmy sami.

- To co, będziemy to oglądać dalej? – zapytałam.
- Powinienem już iść.
- Tak szybko? – powiedziałam cicho.
- Wybacz. Zadzwonię do ciebie, dobrze? – spytał mnie podnosząc z podłogi swój cały dobytek, czyli telefon i klucze. Pocałował mnie w policzek i skierował się w stronę drzwi.
- No dobrze. Ale nie zapomnij o mnie.
- Jak mógłbym o tobie zapomnieć, Słońce? – uśmiechnął się i wyszedł. Poszłam za nim i wychylając głowę zza drzwi pomachałam mu na pożegnanie.

~ ~ ~

To co, jest i jedenastka! J Jestem ciekawa co sądzicie o tej „parze”, która jeszcze oficjalnie nie jest parą? Podoba wam się taki pomysł, taka kolej rzeczy? Mogę wam powiedzieć na zachętę, że w następnym rozdziale z perspektywy Tues, dziewczyna odkryje coś w gazecie. Zobaczycie co to takiego. Dodam tylko, że to zdarzenie z jednej strony będzie dobre, a z drugiej złe. A więc kolejny rozdział pojawi się wtedy, gdy pod tym rozdziałem ukaże się 7 komentarzy. Dacie radę!

Majka,
@MajaMichalska

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Rozdział 10 - 'Podczas snu byłem trochę głodny ale dałem radę...'

Obudziłam się około godziny dziesiątej. Lecz nie byłam w swoim pokoju. Podniosłam się na łokciach i rozejrzałam wokół. Był to raczej pokój chłopaka. Spojrzałam w bok i otworzyłam oczy ze zdumienia. Obok mnie leżał Harry. Podrapałam się po głowie próbując przypomnieć sobie co się stało wczoraj i jak się tu znalazłam. Byłam z Harry'm na 'randce' jeśli tak można było ją nazwać. Zmoczył nas deszcz weszliśmy do kompleksu chłopaków, Harry dał mi swoje ubrania, oglądaliśmy film, przyszli chłopcy, obejrzeliśmy jeszcze jeden film no i musiałam wtedy zasnąć. 
- Witaj księżniczko - uśmiechnął się Harry który dopiero co się obudził.
- Cześć książę - walnęłam go w ramię.
- Ej to bolało.
- Wybacz - powiedziałam siadając.
- Nic się nie stało. Jak się spało?
- Fantastycznie.
- Też tak sądzę. Przez sen cały czas mówiłaś 'Harry, Harry'.
- Na serio? - zapytałam i zdałam sobie sprawę że muszę teraz wyglądać komicznie.
Spiekłam buraka na całej twarzy. Jaki wstyd.
- Tak. To było słodkie.
- Zaraz się pod ziemie zapadnę - rzekłam chowając twarz w dłonie.
- Dlaczego?
- Ze wstydu...
- Nie masz się czego wstydzić. To było urocze. Dobra - klasnął w ręce - idziemy na śniadanie?
- Okej...
Ospale wstałam z łóżka i podążyłam za chłopakiem. Wyszliśmy z jego pokoju i od razu trafiłam na wzrok Zayn'a. Uśmiechnęłam się lekko a on to odwzajemnił.
- Zaraz wrócę - szepnął m do ucha Harry i zniknął za drzwiami sypialni. Podeszłam do Zayn'a który aktualnie parzył kawę w kuchni. Usiadłam przy barku i spojrzałam na niego z zainteresowaniem.
- Co mi się tak przyglądasz? - zapytał rozbawiony.
- A tak sobie - wzruszyłam ramionami.
- Okej, kawy? - zapytał hipnotyzując mnie swoimi czekoladowymi oczami.
- Chętnie.
Chłopak podał mi kubek z parującym napojem i usiadł obok mnie. 
- Może miałabyś ochotę pójść dzisiaj ze mną na zwiedzanie Londynu? - zapytał.
Chwilę wahałam się nad odpowiedziom ale w końcu powiedziałam:
- Pewnie.
- Super.
W tym momencie do kuchni wszedł Harry. Zayn natychmiast się ulotnił. O co chodzi? Dlaczego nie mogą razem przebywać w jednym pomieszczeniu? Miejsce Zayn'a zajął Harry.
- Jakieś plany na dziś? - zapytał.
- Umówiłam się z Zayn'em na zwiedzanie Londynu.
- Aha... - chłopak wyraźnie posmutniał.
Nagle do kuchni wparował Niall.
- Sieeeemmmaaankoooo!!! - krzyknął na cały budynek.
- Cześć Niall - zaśmiałam się. 
- Cześć Stella. Wyspałaś się? - zapytał Nialler.
- Oczywiście a ty?
- Podczas snu byłem trochę głodny ale dałem radę.
- Jak można być głodnym podczas snu? - zapytałam zdziwiona.
- Niall może - rzekł Liam który dopiero wszedł do kuchni. - Hej Stella.
- Cześć Liam. Ale ja nadal nie rozumiem jak można być głodnym podczas snu.
- No widzisz Stel - zaczął Niall. - Gdy budzisz się rano czujesz jak burczy ci w brzuchu?
- Tak...
- No właśnie mimo że spisz to i tak jesteś głodna no i jak się budzisz to wtedy to odczuwasz. A ja mam tak że nawet jak śpię to czuje że jestem głodny.
Patrzałam się na niego z miną WTF nic nie rozumiejąc.
- Okej... - powiedziałam wolno. 
- Dobrze że rozumiesz - pokiwał głową Niall przeżuwając batona.
- Niall? - zaczęłam.
Chłopak spojrzał na mnie pytająco.
- Baton na śniadanie?
- Nom...
- Nie Niall jednak cię nie rozumiem.
Nialler wzruszył ramionami i wrócił do jedzenia słodyczy. Rozejrzałam się dookoła. Niall wżerał jedzenie, Zayn sms-ował, Harry siedział w salonie, Liam przygotowywał śniadanie, a Louis... Chwila... Louis'a nie było co znaczy że jest (pewnie) z Tues... Tuesday. Muszę do niej zadzwonić!
Pędem pobiegłam do pokoju Harry'ego i chwyciłam z szafki nocnej telefon. Spojrzałam na wyświetlacz: 17 połączeń niodebranych i 13 wiadomości. Otworzyłam oczy ze zdumienia i wykręciłam numer Tuesday.
- Halo? - odezwał się w słuchawce jej zaspany głos.
- Tuesday?
- Stella, no w końcu się odezwałaś, martwiłam się - w jej głosie można było usłyszeć nutkę rozczarowania.
- Przepraszam ale jakoś straciłam poczucie czasu.
- Okej, okej, lepiej opowiadaj jak było?
- Świetnie - zaczęłam i opowiedziałam jej cały wczorajszy dzień, noc i dzisiejszy poranek.
- Wow, to teraz masz dwóch wielbicieli - skwitowała na koniec.
- Nie przesadzaj.
- No co? Taka prawda.
- Nie chrzań tylko opowiadaj co u ciebie?
- Aaww się dużo dzieje...
- Tuesday podasz mi ręcznik? - zabrzmiało w suchwce.
- Uuu serio się dzieje - zachichotałam.
- Nie dramatyzuj.
- To dlatego Lou nie wrócił do kompleksu na noc. Był u ciebie. Nie mów że razem spaliście.
- Tak jakby...
- Co?!
- A ty z Harry'm razem nie spałaś?
Zaczerwieniłam się.
- Może...
- Ha! I tu cię mam.
- Dobra, dobra a jak ci minął dzień z Lou? - zmieniłam temat.
- Poszłam pobiegać no i spotkałam go w parku. Potem poszliśmy na śniadanie do chłopaków a potem jeszcze na shake gdzie Louis mnie pocałował.
- Co?! - przerwałam jej.
- No, pocałował mnie.
- Nieźle.
- No, a następnie przyszły fanki One Direction i Lou rozdał autografy i zrobił zdjęcia a na pożegnanie dostałam od nich kopniaka. Ale mniejsza o to, następnie skoczyliśmy na bungee!
- Co?! - przerwałam jej ponownie.
- Skoczyliśmy na bungee. Na początku trochę się bałam ale na koniec dałam się ponieść emocjom.
- Nie podejrzewałam cię o to - zaśmiałam się.
- Ja siebie też.
- A na cudne zakończenie dnia wróciliśmy do domu gdzie trochę się powygłupialiśmy, zjedliśmy no i poszliśmy spać.
- Razem.
- Nie, na poczatku poszłam spać sama ale miałam koszmar i poszłam do Lou.
- Ahaaaa..... Super.
- Strasznie się cieszę, Louis jest taki opiekuńczy ale jednocześnie taki rozrywkowy.
- Ideał.
- Dokładnie! Dobra Stel ja kończę bo wychodzę papa.
- Na razie. Miłej zabawy.
Zakończyłam rozmowę i odłożyłam telefon.
- Stella chodź na śniadanie! - krzyknął z kuchni Liam.
Posłusznie wykonałam polecenie i chwilę potem stałam już w progu pomieszczenia.
- Stel usiądź obok mnie - powiedział Harry.
- Nie. Usiądź obok mnie - rzekł Zayn.
- Mam pomysł usiądę pomiędzy wami okej?
- Okej - prztaknęli równo mierząc się złowrogim spojrzeniem.
Zajęłam miejsce w środku po prawej stronie mając Zayn'a a po lewej Harry'ego.
- Jajecznice? - zapytał Liam.
- Bardzo chętnie - uśmiechnęłam się podając chłopakowi talerz.

Po śniadaniu tak jak było zaplanowane miałam udać się z Zayn'em na zwiedzanie Londynu. Poszłam do łazienki gdzie ubrałam wczorajsze ubrania. Na szczęscie zdążyły wyschnąć. Poprawiłam makijaż i lekko poprawiłam włosy. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do salonu gdzie już czekał na mnie Zayn.
- Gotowa? - zapytał chłopak.
- Tak ale zanim pójdziemy zwiedzać możemy wpaść do mojego domu? Chciałabym się przebrać.
- Wyglądasz ślicznie ale jeśli chcesz to oczywiście.
Wyszliśmy z kompleksu ale zanim to zrobiliśmy pożegnałam się z chłopakami dziękując im tym samym za gościnę.
Stanęliśmy przed budynkiem i wsiedliśmy do taksówki. W ciągu piętnastu minut dojechaliśmy pod nasz dom. Weszliśmy do środka i ruszyliśmy do salonu. Zobaczyliśmy tam Lou i Tues. Siedzieli na kanapie tyłem do nas oglądając jakiś film. Podeszliśmy bliżej a ja powiedziałam wolno:
- Czeeeść...
- O hej Stella - przywitała się Tues.
- Co tam? - zapytałam.
- A nic, oglądamy a tam?
- Idziemy zwiedzać Londyn, a właśnie Zayn zaczekasz chwilkę? - spytałam zwracając się do chłopaka.
- Jasne.
Pobiegłam do góry i wbiegłam do swojego pokoju. Szybko wyjęłam z szafy TO. Weszłam do łazienki gdzie zrobiłam sobie nowy makijaż i potraktowałam włosy lakierem. Wybiegłam z łazienki a następnie z pokoju i szybko dostałam się do salonu.
- Możemy iść - odpowiedziałam łapiąc oddech.
- Nie musiałaś się tak śpieszyć - zaśmiał się Zayn. - Zdążymy wszędzie.
Zaśmiałam się i żegnając się z Lou i Tues wyszliśmy z domu.

~*~
Jest 10 miśki ;D Cieszycie się? Mam nadzieję :) Od niedzieli jestem w Zakopanem. Rozdziały z perspektywy Stelli będą się pojawiać bo mam laptopa więc spoko ;D Czekamy na Wasze opinie i co myślicie o podniesieniu poprzeczki do 7 komentarzy? Dacie radę wierzę w Was :*
Pozdrawiam: @agataXox
P.S. - Jeśli chcecie wiedzieć Sylwia jest teraz na wsi, nie ma internetu więc musimy czekać do 26 sierpnia kiedy wróci. Ja wracam 19 niestety bd trochę zamieszania ale damy radę ;D Od września wszystko bd dobrze :) xx


piątek, 10 sierpnia 2012

Rozdział 9 - "Jakoś ci to wynagrodzę..."

Dzień 6 - Perspektywa Tuesday

Pięknie. Dzięki Louisowi nie zmrużyłam oka w nocy już kolejny raz. Ciągle nie mogłam w to uwierzyć: moje marzenia się spełniają! Na świecie jest tyle pięknych, mądrych, zabawnych, utalentowanych dziewcząt, a Louis Tomlinson - bożyszcze nastolatek z całego świata - wybrał właśnie mnie. To ze mną spędza czas, zamiast się wysypiać odwiedza mnie o świcie, wysyła słodkie SMSy. To wszystko było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.


Wrzuciłam na siebie spodnie dresowe oraz obcisły t-shirt, włożyłam słuchawki i podreptałam do kuchni. Stel jeszcze spała - co mnie nie zdziwiło, bo normalni ludzie powinni jeszcze spać o takiej porze - więc postanowiłam, że napiszę jej kartkę. Wyciągnęłam z szuflady bloczek z samoprzylepnymi, żółtymi karteczkami oraz długopis i zanotowałam:

"Stella, poszłam pobiegać, niedługo wrócę, nie martw się :) - Tuesday"


Wiadomość powiesiłam na lodówce, po czym wybiegłam truchtem z domu. Mijałam ogromne domy z naszej dzielnicy, sklepy, aż w końcu dobiegłam do parku. Przycupnęłam na chwilę na ławce, wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy odchylając głowę do tyłu. Zatapiałam się w muzyce, która płynęła z odtwarzacza prosto do moich uszu. Ostatnio dużo leniuchowałam, czas nadrobić zaległości. Prawdziwa tancerka powinna dbać o swoją sylwetkę i kondycję, a nie wcinać co rano jajecznicę na bekonie i opychać się chipsami z przyjaciółmi. Wiedziałam, że muszę w końcu wziąć się do roboty - tak jak w Polsce. Ugh, tęskniłam za dzieciakami ze świetlicy, w której pokazywałam im podstawowe kroki. To sprawiało im taką radość... Te roześmiane twarze, oczęta wlepione w ciebie, dzieci powtarzające twoje ruchy i zarazem dodające coś od siebie. To było piękne.


Nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Otworzyłam szeroko oczy i wzdrygnęłam się ze strachu. Spojrzałam przed siebie - ręka, która mnie dotykała należała do Lou. Położyłam rękę pod szyją i odetchnęłam ciężko. Wyjęłam z uszu słuchawki i skarciłam chłopaka wzrokiem.

- Nigdy więcej tak nie rób. Chyba nie chcesz, żebym padła na zawał - burknęłam, lekko skwaszona.
- Przepraszam, Słońce. Przechodziłem tędy akurat i...
- Co ty tak w ogóle tutaj robisz? - przerwałam.
- ...postanowiłem, że do ciebie podejdę, zagadam, wiesz o co chodzi - dokończył uśmiechnięty Lou, w ogóle nie przejmując się tym, że narobił mi trochę strachu.
- Odpowiesz mi na moje pytanie?
- Wracam ze sklepu, Tues - wskazał palcem na reklamówkę pełną pieczywa, a ja tylko pokiwałam lekko głową. - To co, śliczna, może wpadniesz na śniadanie? Nie daj się prosić - nie mogłam się mu oprzeć, więc się zgodziłam. Razem pomaszerowaliśmy do kompleksu chłopców.

Tym razem to ja jadłam z nimi poranny posiłek. Rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się. Niall zagrał coś na gitarze, a Harry podśpiewywał. Idealny początek dnia. Później Lou oznajmił wszystkim, że wychodzimy. Harry uczynił to samo - mówił, że idzie KOGOŚ odwiedzić. Pochodziliśmy chwilę po parku, a zaraz potem udaliśmy się do jakiejś sieci z fastfoodami. Spojrzeliśmy na menu i zdecydowaliśmy. Zamówiliśmy po shake'u i znów zaczęliśmy rozmawiać. Właściwie to nie przestawaliśmy tego robić.

- Jesteś Polką, tak? Zawsze chciałem tam pojechać. Moja siostra Lottie często mnie do tego namawiała, chciała abyśmy pojechali tam razem. Ale cóż, jakoś nigdy nie mamy okazji...
- Polska to fajny kraj. Zawsze miałam nadzieję, że będę na waszym koncercie akurat w Polsce. Wasze fanki stamtąd na pewno by się ucieszyły... Ba, oszalałyby ze szczęścia.
- Myślisz, Słońce?
- Ja nie myślę. Ja to po prostu wiem.
- A jak to się stało, że jesteś teraz w Londynie?
- Długa historia. To wszystko dzięki Kornelii. Ja, Kora i Stella zawsze marzyłyśmy, żeby tu zamieszkać. I udało się. Tęsknie za rodziną, ale tu jest mi dobrze. No i mam szanse, żeby się wybić. No wiesz, taniec, mówiłam ci... No i wiesz, po części przyjechałyśmy tu żeby was zobaczyć.
- Naprawdę? - Lou wyraźnie nie dowierzał.
- Nie żartuję. To było nasze ogromne marzenie. Zawsze chciałam spojrzeć ci w oczy, dotknąć - zbliżyłam swoją dłoń do jego. - Aż nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.

Chłopak tylko przygryzł wargę, odepchnął nasze szejki na dalszy plan, oparł się rękami o blat stolika i podniósł się delikatnie. Po chwili zrobiłam to samo. Przekrzywiliśmy lekko głowy i powoli zbliżaliśmy się do siebie. Serce biło mi jak oszalałe. I gdy nasze wargi się już spotkały czułam się jak w niebie. Ten pocałunek mógłby trwać wieki...

...ale niestety to nie było możliwe. Usłyszałam głośny pisk, więc musieliśmy przerwać wykonywaną przez nas czynność. Natychmiast do naszego stolika podbiegły trzy dziewczyny, młodsze ode mnie. Krzyczały i podskakiwały. Oparłam się plecami o oparcie krzesła i założyłam ręce na piersi. Przyglądałam się im uważnie. Jedna, ta która stała najbliżej Lou chyba była najstarsza. Miała długie, ale rzadkie blond włosy, spięte spikną z kokardą, a dwie pozostałe były niskie, szczupłe i wyglądały niemalże tak samo. Wszystkie ubrane były w koszulki z logiem zespołu. Przewróciłam oczami i spuściłam wzrok. Louis w tym czasie rozdawał autografy i robił sobie z nimi zdjęcia. Kątem oka spostrzegłam chłopaka z telefonem komórkowym skierowanym prosto w naszą stronę. Czyżby robił nam zdjęcia?! Wiedziałam, że wychodzenie z chłopakiem gdziekolwiek może spowodować, że prędzej czy później będę znana milionom fanek, ale dlaczego on fotografował nas akurat w scenie pocałunku?! Na pożegnanie od fanek, otrzymałam kopniaka w nogę. Jak miło. Już mnie znienawidziły.

- Przepraszam, głupio mi, że tak wyszło - powiedział zmieszany.
- Nic się nie stało. Nie przejmuj się - powiedziałam, unosząc lekko kąciki ust.
- Jakoś ci to wynagrodzę... Ale może najpierw stąd wyjdźmy - zaproponował i podał mi dłoń, którą ja zaraz złapałam. Wyszliśmy z knajpki i udaliśmy się w stronę mojego domu.

Otworzyłam drzwi swoim kluczem i weszliśmy do środka. Po salonie biegał Borys, bawił się włóczką, która była już dosłownie WSZĘDZIE. Lou usiadł na kanapie, a ja postanowiłam się przebrać. Chłopak uprzedził mnie, żebym wybrała coś wygodnego. Udałam się więc do swojego pokoju, otworzyłam szafę i zaczęłam się zastanawiać, co mam na siebie włożyć. Zdecydowałam się na TO. "No, może być" - pomyślałam i wróciłam do Louisa, który czekał już na mnie dłuższą chwilę.

- Już, jestem gotowa, panie kapitanie - zaśmiałam się cicho.
- Ładnie wyglądasz, Tues. To co, idziemy? Mam dla ciebie małą niespodziankę.
- Dziękuje. Tak, możemy już iść. Ciekawe co to za niespodzianka...

Szliśmy i szliśmy i nie mogliśmy dojść. W końcu doszliśmy pod wysoki wieżowiec. Zastanawiałam się o co może tu tak naprawdę chodzić. Nie rozumiałam na czym miała polegać ta niespodzianka. Weszliśmy do środka. Na sofie tuż przy wejściu siedziała kobieta, rozmawiała przez telefon. Gdy tylko nas zobaczyła, od razu schowała telefon do kieszeni i wstała.

- Pani Collins i Pan Tomlinson? Czekałam na państwa - powiedziała, uśmiechając się wesoło. Posłałam Louisowi pytające spojrzenie. Kobieta chyba to zauważyła. - Gotowi na skok na bungee? - zamurowało mnie.
- Słucham? - zapytałam po chwili. Oczy miałam szeroko otwarte.
- Skok na bungee. Rozumiem, że to miała być niespodzianka, tak? - Pani w średnim wieku spojrzała na chłopaka, który natychmiast przytaknął. - W takim razie chodźmy, musimy wybrać liny i przygotować państwa do skoku.

Posłusznie poszliśmy za kobietą. Informacja, że zaraz zrobię coś takiego bardzo mnie przerażała. Choć przyznam, od dawna chciałam do zrobić. Choć zawsze myślałam, że jakoś się do tego przygotuję, a nie będzie to niespodzianka od Louisa Tomlinsona. Wysoki mężczyzna kazał nam się przebrać w dość dziwne "kostiumy" i założył nam specjalną uprząż asekuracyjną na korpus i biodra. Byliśmy gotowi. Windą pojechaliśmy na dach budynku. Miałam pietra. Przez cały czas Lou otulał mnie ramieniem. Wtedy czułam się bezpieczna, ale gdy pomyślałam, że mam skakać ileś metrów nad ziemią, strach powracał.  

- Chcesz skakać pierwsza? - zapytał chłopak, a ja tylko pokręciłam przecząco głową. - Chcesz to w ogóle zrobić? - znów odpowiedziałam ruchem głowy. Louis podniósł wzrok i patrzył przed siebie. On też chyba się trochę bał. 


Mężczyzna jeszcze raz sprawdził zabezpieczenia, przytaknął i odsunął się. Tommo stanął na krawędzi budynku i spojrzał w dół. Odwrócił się jeszcze raz w moją stronę i uśmiechnął się. Wykrzyknął "Niech żyje królowa" i skoczył. Natychmiast podbiegłam na kraniec budynku, aby spojrzeć czy nic się nie stało. Usłyszałam tylko krzyk. Przepełniony radością. Odruchowo uśmiechnęłam się. Poczułam się pewniej. Wiedziałam już na pewno, że chcę to zrobić. Wyprostowałam się, wzięłam głęboki oddech i spojrzałam w niebo. 

- Panienko, teraz twoja kolej. Twój chłopak już jest na dole, przeżył - zaśmiał się mężczyzna. 

- To nie jest mój chłopak... - wydusiłam z siebie te kilka słów i pozwoliłam sprawdzić sobie zabezpieczenia. Wszystko było w porządku, więc mogłam skakać. 

Stanęłam na krawędzi, wiatr rozwiewał moje włosy. Czułam się jak ptak tuż przed odlotem. W mojej głowie pojawiły się tysiące myśli. Wspomnienia. Przypomniałam sobie jak poznałam Louisa. To wszystko było takie piękne. "Ten skok na pewno też będzie piękny" - pomyślałam i zamknęłam oczy. Wstrzymałam oddech, ugięłam kolana i skoczyłam. Przez pierwsze kilka sekund naprawdę szybowałam, czułam się wspaniale. Zaraz potem zaczęłam spadać. Leciałam w dół, widziałam jak ziemia coraz bardziej się do mnie zbliża. A raczej to ja zbliżałam się do niej. Widziałam na dole roześmianego Lou i kilku mężczyzn, pracowników, którzy na co dzień zajmowali się przygotowywaniem ludzi do "lotu" w dół. Czułam się wspaniale, natychmiast zapomniałam o wszystkich troskach, problemach, cieszyłam się chwilą. Zamknęłam oczy i dałam się ponieść. Z moich ust wydobywały się tylko głośne, nieznaczące nic odgłosy. W końcu usłyszałam męski głos: "Dobra, panowie, zdejmujemy ją". Mężczyźni oddzielili mnie od liny, a Lou złapał mnie na ręce. 


- Brawo, udało się - uśmiechnął się do mnie.

- Było cudownie, dziękuję! To była wspaniała niespodzianka - ucałowałam go w policzek. 
- Cieszę się, że ci się spodobała. Myślałem, że możesz być niezadowolona... 
- Ja? Więcej tak nie myśl - chłopak mnie puścił, a ja przeciągnęłam się. - Idziemy się przebrać? - zapytałam.

***

Ponownie przyszliśmy do mojego domu, a Stelli wciąż nie było. Lou uspokoił mnie, że na pewno jest z chłopakami. Przytaknęłam i rozejrzałam się. W salonie panował CHAOS. Wszędzie była niebieska włóczka.   Tak to jest jak się zostawia kota samego z zabawką. Pokręciłam głową i zaczęłam sprzątać. Chłopak natychmiast rzucił się do pomocy. W pewnym momencie straciłam równowagę i przewróciłam się. Akurat za mną stał Louis, więc oboje wylądowaliśmy na podłodze. Zaczęliśmy się śmiać i turlać po podłodze. Między nami biegał Borys. Chyba był trochę zazdrosny. Oboje świetnie się bawiliśmy. Jakiś czas później dopadło nas zmęczenie, więc nie ruszając się z podłogi, położyliśmy się plackiem. Zerknęłam na chłopaka. Patrzył w sufit z uśmiechem na ustach. Zamrugałam kilkakrotnie i przysunęłam się do niego bliżej. Nie wiedziałam czy postępowałam dobrze, ale gdy patrzyłam tak na tego wariata właśnie na to miałam ochotę. Ułożyłam głowę na jego ramieniu, a moja dłoń powędrowała na jego brzuch. Chłopak powoli skierował wzrok na mnie, nie przestając się uśmiechać. Pogładził mnie po po policzku i westchnął. Z jego twarzy znikł uśmiech, a wzrok z powrotem przeniósł się na sufit.

- Coś się stało? - zapytałam, oddalając się kawałek. 

- Nie, dlaczego?
- Jakoś posmutniałeś... - spuściłam wzrok i usiadłam, opierając się brodą o kolana. 
- Mam po prostu wrażenie, że wszystko dzieje się za szybko... 
- Jeśli chcesz, możemy zwolnić... Ale to ty mnie dzisiaj pocałowałeś, idioto - burknęłam. 
- Nie ma sensu hamować tuż przed metą. Tak, wiem. I nie żałuję. Naprawdę dobrze całujesz, Tues - zachichotał cicho. - Po prostu... Sam już nie wiem. Jestem rozdarty, nie mam pojęcia co zrobić w takiej sytuacji. Nigdy się nie czułem jak teraz, z tobą. Ale sama wiesz jak to jest. Nie mam tyle prywatności jak normalni faceci w moim wieku. Niedługo zaczynamy nową trasę koncertową, nagrywamy płytę, mamy dużo roboty. I tak uciekam z kompleksu, żeby się spotkać z tobą. Inaczej Paul kazałby mi pracować. 
- Rozumiem to, ale gdyby przeszkadzał mi fakt, że jesteś gwiazdą w ogóle nie chciałabym, żebyś mnie poznał. Tylko bym namieszała. Ale mi to w ogóle nie przeszkadza, Lou. Dla mnie jesteś normalnym chłopakiem, może i mającym miliony napalonych na ciebie fanek, ale zwyczajnym.
- Dzięki, chyba tylko ty tak uważasz. Jesteś prawdziwym skarbem, wiesz?
- Oj, Lou, nie słodź. Może lepiej coś zjedzmy? - zaproponowałam, przeciągając się. Chłopak przytaknął. 

Udaliśmy się do kuchni, w lodówce z rzeczy nadających się na obiad był tylko kurczak. A właściwie jego resztki. Zamknęłam więc chłodziarkę i wpadłam na genialny pomysł, który brzmiał: "zamówić pizzę". Przez 15 minut sprzeczaliśmy się, którą wybrać: pepperoni, hawajską, z serem. W ostateczności zdecydowaliśmy się na tą z serem. Jedną, wspólną. Nie było z nami Nialla, więc jedna spokojnie starczyła. 



***

Był już późny wieczór, a Stella dalej się nie pojawiła. Wysłałam jej nawet kilka SMS'ów, ale nie odpisała. Nie odbierała też telefonów ode mnie. Nawet jeśli była z Harty', Zaynem czy kimkolwiek innym, mogła mnie o tym powiadomić, co jej szkodziło wysłać jedną wiadomość? Przynajmniej bym się nie martwiła. Dobrze chociaż, że miałam koło siebie Lou. Jego obecność mi pomogła. Był taki kochany, miły, zabawny. Ciągle opowiadał mi kawały. Borys chyba też go polubił, chociaż dalej czuł się trochę zazdrosny. Kociak.

- Może zostaniesz na noc? - zaproponowałam. Starałam nie myśleć o tym, że zabrzmiało to co najmniej dziwnie i chłopak na pewno odmówi...
- Hm, właściwie czemu nie. Mogę spać tutaj, na kanapie - Louis wzruszył ramionami.
- Lou, nie wygłupiaj tu ci będzie nie wygodnie - z zaciśniętymi zębami uderzyłam się pięścią w ramie, nie mogłam uwierzyć, że to mówię. 
- Więc jakie miejsce proponujesz? - zapytał. "Moje łóżko, głuptasie" - pomyślałam, ale na wszelki wypadek zacisnęłam wargi jeszcze mocniej żeby tego nie powiedzieć. 
- No dobrze, może kanapa to dobre miejsce. 
- Więc jesteśmy umówieni, Słońce - uśmiechnął się. - Ty też idź już spać. Jest późno, a powinnaś odpocząć. 

Przyniosłam mu poduszkę, kołdrę i starego pluszaka, z którym ja kiedyś zasypiałam w dzieciństwie. Ucałowałam w policzek, wzięłam Borysa na ręce i udałam się do swojego pokoju. Ten dzień był pełny wrażeń. Przebrałam się tylko w piżamę i od razu rzuciłam się na łóżko. Miałam straszne sny, aż szkoda o nich opowiadać. Spojrzałam na zegarek - godzina 2:30. W głowie ciągle miałam widok, który prześladował mnie tej nocy. Nie zastanawiając się wzięłam kota pod pachę i pobiegłam do salonu, w którym słodko spał Lou. Telewizor darł się na cały regulator. Ukucnęłam przy kanapie i potrząsnęłam lekko ramieniem chłopaka. Trwało to chwilę, zanim udało mi się go obudzić.


- Mogę spać z tobą? Miałam koszmary - przełknęłam ślinę. - Louis, ja się boję - wymamrotałam. 

- No już, spokojnie, chodź - poklepał dłonią kawałek miejsca obok niego. - Jakoś się zmieścimy.

Nie wiem jakim cudem, ale miał rację, zmieściliśmy się. Przytulił mnie mocno i zasnął. Ja jeszcze chwilę leżałam w bezruchu i patrzyłam na tę jego słodką buźkę. Nie wiem co zawstydzało mnie bardziej - to, że przestraszyłam się głupiego snu, czy to że leżałam teraz przytulona na kanapie z chłopakiem w samych bokserkach, którego znałam zaledwie kilka dni. 


~ ~ ~

Cześć, witajcie, z tej strony Maja z rozdziałem z perspektywy Tuesday. Zauważyliście pewnie, że opisuję ten sam dzień co Agata. Tak, o to chodzi. Miałam pomysł na ten rozdział, myślę że wyszedł mi nieźle. Jest chyba najdłuższy jaki napisałam w życiu! Starałam się napisać coś oryginalnego, czy mi się to udało, sami oceńcie. Powiem jedynie że wszystko się rozkręca, będzie się działo! A teraz mały szantaż... Rozdział z perspektywy Stelli będziecie mogli przeczytać dopiero wtedy gdy pod tą notką pojawi się 6 komentarzy. A więc do dzieła. 

Majka,
@MajaMichalska

wtorek, 7 sierpnia 2012

Rozdział 8 - 'Ja chyba się najpierw ubiorę...'

Dzień 6 - Perspektywa Stelli 

Obudziłam się około 11. Byłam wypoczęta. Bez ociągania wstałam i zeszłam na dół. Nigdzie nie było Tuesday. Znalazłam za to Borysa. Wzięłam go na ręce i podeszłam do lodówki. Już chciałam ją otworzyć gdy zobaczyłam że jest na niej przyklejona mała żółta karteczka. 

'Stella poszłam pobiegać, niedługo wrócę, nie martw się :') - Tuesday'

Wzruszyłam ramionami i otworzyłam lodówkę. Wyjęłam z niej mleko a z szafki płatki. I oto powstały z tego płatki z mlekiem. Nie miałam ochoty na nic innego. Chociaż w sumie ochota nie miała tu nic do rzeczy po prostu mi się nie chciało. Wzięłam miskę z jedzeniem i usiadłam w salonie. Położyłam Borysa obok a sama włączyłam telewizję. Przeskakując kanały w końcu zatrzymałam się na Animal Planet ponieważ Borys zamiauczał.
- Chcesz to oglądać? - zapytałam kota.
W odpowiedzi on tylko usadowił się bliżej telewizora. 
- Okej, jak chcesz - odłożyłam pilota na bok i wzięłam do ust kolejną łyżkę śniadania.
Okazało się że to bardzo wciągające. Ogólnie program opowiadał o dzikich kotach. Pewnie dlatego Borys się zainteresował. Cóż nie wnikam dalej. Skończyłam śniadanie i odłożyłam miskę na stół. W tym momencie ktoś zadzwonił do drzwi. Wstałam i otworzyłam. W progu stał nie kto inny jak Harry. W jednym momencie serce zaczęło bić szybciej a żołądek podskoczył do gardła.
- Cześć - powiedział Harry uśmiechając się słodko.
- Hej - odpowiedziałam połykając żołądek.
- Masz ochotę gdzieś wyskoczyć? - zapytał.
- Eemm... Jasne. Czemu nie - rzekłam nie mogąc oderwać od niego oczu.
Nagle coś sobie uświadomiłam. Spojrzałam w dół i zobaczyłam moje różowe kapcie z króliczkami.
- Wiesz co... Ja chyba się najpierw ubiorę - powiedziałam powoli się wycofując.
- Ok, to ja poczekam.
- Wejdź do środka a ja się przygotuję - zaproponowałam.
- Dobra - powiedział Harry a ja zaprowadziłam go do salonu.
Zostawiłam go z Borysem i pędem pobiegłam do góry. Wpadłam do mojego pokoju i otworzyłam szafę.
- Ugh nie mam się w co ubrać - powiedziałam do siebie.
Problem każdej nastolatki. Przegrzebując stertę ciuchów poszłam na kompromis i zdecydowałam się na TO. Weszłam do łazienki gdzie ubrałam się, zakręciłam włosy na lokówkę, zrobiłam lekki makijaż i spryskałam się odrobiną ulubionych perfum. Gotowa wyszłam z pomieszczenia a potem z pokoju. Zeszłam po schodach i przed salonem wzięłam głęboki oddech. 
- Możemy iść - powiedziałam do Harry'ego.
- Ok - przytaknął i wstał z kanapy. - Ładnie wyglądasz.
- Dzięki - uśmiechnęłam się lekko.
Wyszliśmy z domu a ja zamknęłam je na klucz.
- To gdzie idziemy? - zapytałam.
- Może najpierw do Starbucks? - zaproponował Harry.
- Jasne. 
Ruszyliśmy chodnikiem w kompletnie nie znanym mi kierunku. Zdałam się na Harry'ego. Chłopak zaczął mnie wypytywać.
- Too... Zostajesz tu na stałe? - zapytał.
- Raczej tak. No z wyjątkiem paru wyjazdów do rodziny. 
- Rozumiem. Podoba ci się tu? - zapytał Harry.
- Oczywiście. Londyn to piękne miasto - powiedziałam i zakręciłam się wokół własnej osi.
- Też tak sądzę. Szkoda że nie mogę tu być tak często. Te ciągłe koncerty i trasy są męczące. A najgorsze jest to że nie mogę spotkać się ze swoją rodziną.
- Tęsknisz za nimi gdy jesteś daleko.
- Tak. Czasami miałbym ochotę zabrać ich w walizkę - zaśmiał się.
- I mieć ich zawsze blisko siebie - dokończyłam.
- Dokładnie!
Doszliśmy do kawiarni. Zajęliśmy miejsca na dworze i zamówiliśmy po kawie.
- Był jakiś konkretny powód przylotu tutaj? - zapytał Harry gdy dostaliśmy swoje kawy.
- Chciałam Was poznać - zaśmiałam się.
- Na serio?
- Tak. No w sumie to ie był jedyny powód. Zawsze chciałam zamieszkać w Londynie. Cieszę się że to marzenie się spełniło.
- Masz jakieś plany na dalsze życie?
- Eemm... Być może studia. Na razie staram się żyć chwilą - uśmiechnęłam się. 
- Może się przejdziemy do parku? - zapytał Harry.
- Pewnie - powiedziałam i zabraliśmy swoje kawy. 
Przeszliśmy na drugą stronę ulicy i weszliśmy do parku. Usiedliśmy na pobliskiej ławce i kontynuowaliśmy rozmowę. 
- Jakieś koncerty w Polsce planujecie? - zagadnęłam.
- Może... A co chciałabyś?
- Mnie już tam nie będzie ale Polskie fanki na pewno by się ucieszyły.
- Pogadam o tym z Paul'em.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
- Trzymam cię za słowo.
- Okej, okej.
- Uuu nadciągają czarne chmury - powiedziałam patrząc na niebo.
- Może wracajmy bo zaraz się rozpada.
- Dobra, chodźmy.
Wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy w stronę mojego domu. 
- Zaczyna padać - zauważyłam.
- Chodźmy do naszego kompleksu, jest bliżej.
Posłusznie poszłam za Harry'm niestety zanim tam doszliśmy byliśmy zmoknięci do suchej nitki. Weszliśmy do budynku a następnie do mieszkania chłopaków. 
- Chłopaków nie ma więc jesteśmy sami. Chodź dam ci suche ubranie - uśmiechnął się i zaprowadził do swojego pokoju. 
Podszedł do szafy i wyjął z niej ubrania.
- Tam jest łazienka - rzekł i wskazał białe drzwi.
- Dzięki.
Gdy Harry wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą. Weszłam do łazienki która jak na łazienkę była ogromna. Zdjęłam mokre ubrania i ubrałam fioletową bluzę Harry'ego i szare dresy. Wyszłam z łazienki a potem z pokoju dostałam się do salonu gdzie zastałam Hazzę.
- Skoro pada to może obejrzymy jakiś film? - zaproponował.
- Jasne - powiedziałam i usadowiłam się na kanapie.
- Na co masz ochotę?
- Ty wybierz.
- Okej - powiedział Harry i wsunął płytę do odtwarzacza. - Zaraz wrócę.
Po chwili wrócił Harold z wielką michą popcornu i dwoma napojami. Podał mi jeden i usiadł obok mnie.

- To co jeszcze jakiś film? - zapytał Harry po obejrzeniu 'Igrzysk Śmierci'.
Nie zdążyłam odpowiedzieć po do mieszkania wpadła reszta zespołu. Gdy tylko zobaczyli mnie od razu się uciszyli.
- Hej Stella - przywitał się Liam. - Co ty tu... - nie dokończył bo spojrzał na mój strój. - Aaaa... Rozumiem. Chłopaki chyba przyszliśmy nie w porę.
Zaśmiałam się.
- Nie, wcale nie. Wiecie, padał deszcz no i zmokliśmy i Harry pożyczył mi swoje ubrania.
- Oczywiście - powiedział Liam.
- No tak!
- Oczywiście.
- Okej, nie będę się z tobą kłócić. Gdzie zgubiliście Lou?
- Jest z Tuesday - powiedział Niall biorąc do ust kolejnego chipsa.
- Ahaa... Nic mi nie powiedziała. Podejrzane - powiedziałam gładząc się po brodzie.
- Nie wnikajmy w zaloty zakochanych - zaśmiał się Liam.
- To co oglądamy? - zapytał Harry.
- Tak! - krzyknęliśmy wszyscy razem i usiedliśmy na kanapie i fotelach.
Nawet nie wiem kiedy położyłam głowę na ramieniu Harry'ego i zasnęłam...

~*~
Hej kochani to znowu ja Agata :D Mam nadzieję że podoba Wam się ten rozdział i będzie pod nim więcej komentarzy niż pod poprzednim :) Bo ostatni liczba komentarzy trochę nas zasmuciła :( Proszę dawajcie komentarze dla Was to sekundka a dla nas porządny kop w tyłek że tak powiem no i wielka motywacja do dalszego pisania :D Piszcie co sądzicie no i wyczekujcie nowego rozdziału :D
Pozdrawiam: @agataXox

sobota, 4 sierpnia 2012

Rozdział 7 - "Kwiaciarnie są jeszcze zamknięte, więc kupiłem ci marchewki"

Dzień 5 - Perspektywa Tuesday

Tej nocy nie mogłam zasnąć. Wczorajszego wieczoru, gdy Lou odciągnął mnie od reszty czułam się wyjątkowo. Musnął dłonią moje włosy i pstryknął mnie w nos. Uśmiechnął się szeroko i wymieniliśmy się numerami telefonu. Oczywiście podałam mu go. Byłabym idiotką, gdybym nie wcisnęła przyszłemu mężowi swojego numeru. Louis obiecał mi, że następnego ranka zrobi mi niespodziankę. Czułam się jak podczas Gwiazdki, gdy miałam rozpakować prezenty. Siedziałam na łóżku i głaskając Borysa czekałam na jakąś oznakę życia od NIEGO. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu - 1 wiadomość od "Louis". Pośpiesznie pochwyciłam komórkę i odczytałam SMS'a.

Hej, księżniczko! Mam nadzieję, że Cie nie obudziłem. Wyjrzyj przez okno. -  Zgodnie z treścią podeszłam do okna i rozejrzałam się. Nagle zamarłam. Ujrzałam nikogo innego jak Lou z bukietem marchewek. W samochodzie chyba czekała też reszta zespołu, bo spostrzegłam śpiącego Nialla opartego policzkiem o szybę. Uśmiechnęłam się wybiegłam z domu nie budząc Stelli. Według mojego planu to Zayn miał ją obudzić. A może Harry? Pomachałam ręką do uśmiechniętego 21-latka i podeszłam do niego.

- Kwiaciarnie są jeszcze zamknięte, więc kupiłem ci marchewki. Wiem, że je lubisz - powiedział radośnie.
- Oczywiście. Jak mogłabym nie lubić? Dziękuje - cmoknęłam go szybko w policzek. Natychmiastowo się zarumieniłam, bo patrzyli na to chłopcy, ale Louisowi to chyba nie przeszkadzało. Podeszliśmy do sporego, terenowego samochodu, otworzyliśmy drzwi i wykonaliśmy oboje zachęcający do wyjścia ruch ręką.
- Panie... Emm... Panowie przodem - poprawiłam się.
- Gdzie Stella? - Harry i Zayn spytali o to jednocześnie, wydało mi się to co najmniej dziwne.
- Jeszcze śpi. Bylibyście tak mili i obudzili ją? Chciałam, żeby miała niespodziankę.
- Jasne - w oczach Loczka pojawiły się radosne iskierki.

Chłopcy obudzili Nialla i wszyscy weszliśmy do domu. Ja z Irlandczykiem, Liamem i Louisem siedzieliśmy w kuchni, razem przygotowywaliśmy śniadanie, a Zayn razem z Harrym poszli na górę, obudzić Stel. Patrzyli na siebie ze złością, jakby byli zazdrośni o moją przyjaciółkę. Trochę to trwało. Gdy w końcu brakująca trójka pojawiła się w kuchni wszystko było już gotowe, więc zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść rozmawiając ze sobą o naszym koncertowym planie, który udało się zrealizować. Opowiedziałyśmy chłopakom o naszej przyjaciółce - Kornelii, której niestety nie mogło być z nami. Zauważyłam, że Niallera bardzo zainteresowała postać Kory, więc pokazałam mu jej zdjęcie. Wymamrotał tylko ciche "wow" i uśmiechnął się.

- Jest naprawdę ładna - powiedział Liam.
- Zgadzam się - rzucił Irlandczyk pałaszując jajecznicę. Usłyszałam ciche miauknięcie. Skierowałam wzrok w kierunku Louisa, który schylony gładził po grzbiecie mojego kota.
- Widzę, że już poznałeś Borysa - uśmiechnęłam się.
- Tak. Słodki jest. Witam cię, Borysie - zaśmiał się, a po chwili tuż obok niego stał Harry. Oczywiście mój kociak nie mógł odpędzić się od miłośników. Ale Lou mi nie odbierze.

*Wieczorem*


- Wybaczcie, dziewczyny, ale musimy się już zbierać. Jutro spotykamy się w studiu, żeby nagrać kilka kawałków na płytę - powiedział Li.
- Miłej zabawy. Ten album na pewno będzie prześwietny - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
- Mam nadzieję. Oby się wam spodobało.
- Na pewno.
- No już, idziemy, Paul na pewno będzie wkurzony, że nie dajemy mu żadnego znaku życia - pogonił resztę Liam, a oni posłusznie poszli w kierunku drzwi. Razem ze Stellą uścisnęłyśmy każdego po kolei. Zatrzymałam się dłużej przy Louisie, zmierzwiłam mu włosy i uniosłam lekko koniuszki ust, a on uszczypnął mnie delikatnie w policzek. On jest taki słodki...

Gdy goście opuścili już nasz dom usiałyśmy na kanapie podekscytowane. Cieszyłyśmy się z tego co nas spotkało. Każda fanka marzy, żeby spotkać swoich idoli, a my dodatkowo byłyśmy dla nich nawet kimś więcej niż tylko fankami. Po jakimś czasie udałyśmy się do swoich pokoi i tam spędziłyśmy wieczór. Obie chciałyśmy sobie to wszystko poukładać w głowie.

*** 

Wybaczcie, że tak krótko -.-' Ale nie mam weny. Mam nadzieję, że się wam spodobało i będziecie jeszcze mieć ochotę czytać części z perspektywy Tues, chyba was nie zraziłam, nie? Od września już wszystko powinno iść normalnie, wróci Sylwia, będzie dobrze. Trzymajcie się. 

Majka, 
@MajaMichalska