Łączna liczba wyświetleń

piątek, 10 sierpnia 2012

Rozdział 9 - "Jakoś ci to wynagrodzę..."

Dzień 6 - Perspektywa Tuesday

Pięknie. Dzięki Louisowi nie zmrużyłam oka w nocy już kolejny raz. Ciągle nie mogłam w to uwierzyć: moje marzenia się spełniają! Na świecie jest tyle pięknych, mądrych, zabawnych, utalentowanych dziewcząt, a Louis Tomlinson - bożyszcze nastolatek z całego świata - wybrał właśnie mnie. To ze mną spędza czas, zamiast się wysypiać odwiedza mnie o świcie, wysyła słodkie SMSy. To wszystko było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.


Wrzuciłam na siebie spodnie dresowe oraz obcisły t-shirt, włożyłam słuchawki i podreptałam do kuchni. Stel jeszcze spała - co mnie nie zdziwiło, bo normalni ludzie powinni jeszcze spać o takiej porze - więc postanowiłam, że napiszę jej kartkę. Wyciągnęłam z szuflady bloczek z samoprzylepnymi, żółtymi karteczkami oraz długopis i zanotowałam:

"Stella, poszłam pobiegać, niedługo wrócę, nie martw się :) - Tuesday"


Wiadomość powiesiłam na lodówce, po czym wybiegłam truchtem z domu. Mijałam ogromne domy z naszej dzielnicy, sklepy, aż w końcu dobiegłam do parku. Przycupnęłam na chwilę na ławce, wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy odchylając głowę do tyłu. Zatapiałam się w muzyce, która płynęła z odtwarzacza prosto do moich uszu. Ostatnio dużo leniuchowałam, czas nadrobić zaległości. Prawdziwa tancerka powinna dbać o swoją sylwetkę i kondycję, a nie wcinać co rano jajecznicę na bekonie i opychać się chipsami z przyjaciółmi. Wiedziałam, że muszę w końcu wziąć się do roboty - tak jak w Polsce. Ugh, tęskniłam za dzieciakami ze świetlicy, w której pokazywałam im podstawowe kroki. To sprawiało im taką radość... Te roześmiane twarze, oczęta wlepione w ciebie, dzieci powtarzające twoje ruchy i zarazem dodające coś od siebie. To było piękne.


Nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Otworzyłam szeroko oczy i wzdrygnęłam się ze strachu. Spojrzałam przed siebie - ręka, która mnie dotykała należała do Lou. Położyłam rękę pod szyją i odetchnęłam ciężko. Wyjęłam z uszu słuchawki i skarciłam chłopaka wzrokiem.

- Nigdy więcej tak nie rób. Chyba nie chcesz, żebym padła na zawał - burknęłam, lekko skwaszona.
- Przepraszam, Słońce. Przechodziłem tędy akurat i...
- Co ty tak w ogóle tutaj robisz? - przerwałam.
- ...postanowiłem, że do ciebie podejdę, zagadam, wiesz o co chodzi - dokończył uśmiechnięty Lou, w ogóle nie przejmując się tym, że narobił mi trochę strachu.
- Odpowiesz mi na moje pytanie?
- Wracam ze sklepu, Tues - wskazał palcem na reklamówkę pełną pieczywa, a ja tylko pokiwałam lekko głową. - To co, śliczna, może wpadniesz na śniadanie? Nie daj się prosić - nie mogłam się mu oprzeć, więc się zgodziłam. Razem pomaszerowaliśmy do kompleksu chłopców.

Tym razem to ja jadłam z nimi poranny posiłek. Rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się. Niall zagrał coś na gitarze, a Harry podśpiewywał. Idealny początek dnia. Później Lou oznajmił wszystkim, że wychodzimy. Harry uczynił to samo - mówił, że idzie KOGOŚ odwiedzić. Pochodziliśmy chwilę po parku, a zaraz potem udaliśmy się do jakiejś sieci z fastfoodami. Spojrzeliśmy na menu i zdecydowaliśmy. Zamówiliśmy po shake'u i znów zaczęliśmy rozmawiać. Właściwie to nie przestawaliśmy tego robić.

- Jesteś Polką, tak? Zawsze chciałem tam pojechać. Moja siostra Lottie często mnie do tego namawiała, chciała abyśmy pojechali tam razem. Ale cóż, jakoś nigdy nie mamy okazji...
- Polska to fajny kraj. Zawsze miałam nadzieję, że będę na waszym koncercie akurat w Polsce. Wasze fanki stamtąd na pewno by się ucieszyły... Ba, oszalałyby ze szczęścia.
- Myślisz, Słońce?
- Ja nie myślę. Ja to po prostu wiem.
- A jak to się stało, że jesteś teraz w Londynie?
- Długa historia. To wszystko dzięki Kornelii. Ja, Kora i Stella zawsze marzyłyśmy, żeby tu zamieszkać. I udało się. Tęsknie za rodziną, ale tu jest mi dobrze. No i mam szanse, żeby się wybić. No wiesz, taniec, mówiłam ci... No i wiesz, po części przyjechałyśmy tu żeby was zobaczyć.
- Naprawdę? - Lou wyraźnie nie dowierzał.
- Nie żartuję. To było nasze ogromne marzenie. Zawsze chciałam spojrzeć ci w oczy, dotknąć - zbliżyłam swoją dłoń do jego. - Aż nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.

Chłopak tylko przygryzł wargę, odepchnął nasze szejki na dalszy plan, oparł się rękami o blat stolika i podniósł się delikatnie. Po chwili zrobiłam to samo. Przekrzywiliśmy lekko głowy i powoli zbliżaliśmy się do siebie. Serce biło mi jak oszalałe. I gdy nasze wargi się już spotkały czułam się jak w niebie. Ten pocałunek mógłby trwać wieki...

...ale niestety to nie było możliwe. Usłyszałam głośny pisk, więc musieliśmy przerwać wykonywaną przez nas czynność. Natychmiast do naszego stolika podbiegły trzy dziewczyny, młodsze ode mnie. Krzyczały i podskakiwały. Oparłam się plecami o oparcie krzesła i założyłam ręce na piersi. Przyglądałam się im uważnie. Jedna, ta która stała najbliżej Lou chyba była najstarsza. Miała długie, ale rzadkie blond włosy, spięte spikną z kokardą, a dwie pozostałe były niskie, szczupłe i wyglądały niemalże tak samo. Wszystkie ubrane były w koszulki z logiem zespołu. Przewróciłam oczami i spuściłam wzrok. Louis w tym czasie rozdawał autografy i robił sobie z nimi zdjęcia. Kątem oka spostrzegłam chłopaka z telefonem komórkowym skierowanym prosto w naszą stronę. Czyżby robił nam zdjęcia?! Wiedziałam, że wychodzenie z chłopakiem gdziekolwiek może spowodować, że prędzej czy później będę znana milionom fanek, ale dlaczego on fotografował nas akurat w scenie pocałunku?! Na pożegnanie od fanek, otrzymałam kopniaka w nogę. Jak miło. Już mnie znienawidziły.

- Przepraszam, głupio mi, że tak wyszło - powiedział zmieszany.
- Nic się nie stało. Nie przejmuj się - powiedziałam, unosząc lekko kąciki ust.
- Jakoś ci to wynagrodzę... Ale może najpierw stąd wyjdźmy - zaproponował i podał mi dłoń, którą ja zaraz złapałam. Wyszliśmy z knajpki i udaliśmy się w stronę mojego domu.

Otworzyłam drzwi swoim kluczem i weszliśmy do środka. Po salonie biegał Borys, bawił się włóczką, która była już dosłownie WSZĘDZIE. Lou usiadł na kanapie, a ja postanowiłam się przebrać. Chłopak uprzedził mnie, żebym wybrała coś wygodnego. Udałam się więc do swojego pokoju, otworzyłam szafę i zaczęłam się zastanawiać, co mam na siebie włożyć. Zdecydowałam się na TO. "No, może być" - pomyślałam i wróciłam do Louisa, który czekał już na mnie dłuższą chwilę.

- Już, jestem gotowa, panie kapitanie - zaśmiałam się cicho.
- Ładnie wyglądasz, Tues. To co, idziemy? Mam dla ciebie małą niespodziankę.
- Dziękuje. Tak, możemy już iść. Ciekawe co to za niespodzianka...

Szliśmy i szliśmy i nie mogliśmy dojść. W końcu doszliśmy pod wysoki wieżowiec. Zastanawiałam się o co może tu tak naprawdę chodzić. Nie rozumiałam na czym miała polegać ta niespodzianka. Weszliśmy do środka. Na sofie tuż przy wejściu siedziała kobieta, rozmawiała przez telefon. Gdy tylko nas zobaczyła, od razu schowała telefon do kieszeni i wstała.

- Pani Collins i Pan Tomlinson? Czekałam na państwa - powiedziała, uśmiechając się wesoło. Posłałam Louisowi pytające spojrzenie. Kobieta chyba to zauważyła. - Gotowi na skok na bungee? - zamurowało mnie.
- Słucham? - zapytałam po chwili. Oczy miałam szeroko otwarte.
- Skok na bungee. Rozumiem, że to miała być niespodzianka, tak? - Pani w średnim wieku spojrzała na chłopaka, który natychmiast przytaknął. - W takim razie chodźmy, musimy wybrać liny i przygotować państwa do skoku.

Posłusznie poszliśmy za kobietą. Informacja, że zaraz zrobię coś takiego bardzo mnie przerażała. Choć przyznam, od dawna chciałam do zrobić. Choć zawsze myślałam, że jakoś się do tego przygotuję, a nie będzie to niespodzianka od Louisa Tomlinsona. Wysoki mężczyzna kazał nam się przebrać w dość dziwne "kostiumy" i założył nam specjalną uprząż asekuracyjną na korpus i biodra. Byliśmy gotowi. Windą pojechaliśmy na dach budynku. Miałam pietra. Przez cały czas Lou otulał mnie ramieniem. Wtedy czułam się bezpieczna, ale gdy pomyślałam, że mam skakać ileś metrów nad ziemią, strach powracał.  

- Chcesz skakać pierwsza? - zapytał chłopak, a ja tylko pokręciłam przecząco głową. - Chcesz to w ogóle zrobić? - znów odpowiedziałam ruchem głowy. Louis podniósł wzrok i patrzył przed siebie. On też chyba się trochę bał. 


Mężczyzna jeszcze raz sprawdził zabezpieczenia, przytaknął i odsunął się. Tommo stanął na krawędzi budynku i spojrzał w dół. Odwrócił się jeszcze raz w moją stronę i uśmiechnął się. Wykrzyknął "Niech żyje królowa" i skoczył. Natychmiast podbiegłam na kraniec budynku, aby spojrzeć czy nic się nie stało. Usłyszałam tylko krzyk. Przepełniony radością. Odruchowo uśmiechnęłam się. Poczułam się pewniej. Wiedziałam już na pewno, że chcę to zrobić. Wyprostowałam się, wzięłam głęboki oddech i spojrzałam w niebo. 

- Panienko, teraz twoja kolej. Twój chłopak już jest na dole, przeżył - zaśmiał się mężczyzna. 

- To nie jest mój chłopak... - wydusiłam z siebie te kilka słów i pozwoliłam sprawdzić sobie zabezpieczenia. Wszystko było w porządku, więc mogłam skakać. 

Stanęłam na krawędzi, wiatr rozwiewał moje włosy. Czułam się jak ptak tuż przed odlotem. W mojej głowie pojawiły się tysiące myśli. Wspomnienia. Przypomniałam sobie jak poznałam Louisa. To wszystko było takie piękne. "Ten skok na pewno też będzie piękny" - pomyślałam i zamknęłam oczy. Wstrzymałam oddech, ugięłam kolana i skoczyłam. Przez pierwsze kilka sekund naprawdę szybowałam, czułam się wspaniale. Zaraz potem zaczęłam spadać. Leciałam w dół, widziałam jak ziemia coraz bardziej się do mnie zbliża. A raczej to ja zbliżałam się do niej. Widziałam na dole roześmianego Lou i kilku mężczyzn, pracowników, którzy na co dzień zajmowali się przygotowywaniem ludzi do "lotu" w dół. Czułam się wspaniale, natychmiast zapomniałam o wszystkich troskach, problemach, cieszyłam się chwilą. Zamknęłam oczy i dałam się ponieść. Z moich ust wydobywały się tylko głośne, nieznaczące nic odgłosy. W końcu usłyszałam męski głos: "Dobra, panowie, zdejmujemy ją". Mężczyźni oddzielili mnie od liny, a Lou złapał mnie na ręce. 


- Brawo, udało się - uśmiechnął się do mnie.

- Było cudownie, dziękuję! To była wspaniała niespodzianka - ucałowałam go w policzek. 
- Cieszę się, że ci się spodobała. Myślałem, że możesz być niezadowolona... 
- Ja? Więcej tak nie myśl - chłopak mnie puścił, a ja przeciągnęłam się. - Idziemy się przebrać? - zapytałam.

***

Ponownie przyszliśmy do mojego domu, a Stelli wciąż nie było. Lou uspokoił mnie, że na pewno jest z chłopakami. Przytaknęłam i rozejrzałam się. W salonie panował CHAOS. Wszędzie była niebieska włóczka.   Tak to jest jak się zostawia kota samego z zabawką. Pokręciłam głową i zaczęłam sprzątać. Chłopak natychmiast rzucił się do pomocy. W pewnym momencie straciłam równowagę i przewróciłam się. Akurat za mną stał Louis, więc oboje wylądowaliśmy na podłodze. Zaczęliśmy się śmiać i turlać po podłodze. Między nami biegał Borys. Chyba był trochę zazdrosny. Oboje świetnie się bawiliśmy. Jakiś czas później dopadło nas zmęczenie, więc nie ruszając się z podłogi, położyliśmy się plackiem. Zerknęłam na chłopaka. Patrzył w sufit z uśmiechem na ustach. Zamrugałam kilkakrotnie i przysunęłam się do niego bliżej. Nie wiedziałam czy postępowałam dobrze, ale gdy patrzyłam tak na tego wariata właśnie na to miałam ochotę. Ułożyłam głowę na jego ramieniu, a moja dłoń powędrowała na jego brzuch. Chłopak powoli skierował wzrok na mnie, nie przestając się uśmiechać. Pogładził mnie po po policzku i westchnął. Z jego twarzy znikł uśmiech, a wzrok z powrotem przeniósł się na sufit.

- Coś się stało? - zapytałam, oddalając się kawałek. 

- Nie, dlaczego?
- Jakoś posmutniałeś... - spuściłam wzrok i usiadłam, opierając się brodą o kolana. 
- Mam po prostu wrażenie, że wszystko dzieje się za szybko... 
- Jeśli chcesz, możemy zwolnić... Ale to ty mnie dzisiaj pocałowałeś, idioto - burknęłam. 
- Nie ma sensu hamować tuż przed metą. Tak, wiem. I nie żałuję. Naprawdę dobrze całujesz, Tues - zachichotał cicho. - Po prostu... Sam już nie wiem. Jestem rozdarty, nie mam pojęcia co zrobić w takiej sytuacji. Nigdy się nie czułem jak teraz, z tobą. Ale sama wiesz jak to jest. Nie mam tyle prywatności jak normalni faceci w moim wieku. Niedługo zaczynamy nową trasę koncertową, nagrywamy płytę, mamy dużo roboty. I tak uciekam z kompleksu, żeby się spotkać z tobą. Inaczej Paul kazałby mi pracować. 
- Rozumiem to, ale gdyby przeszkadzał mi fakt, że jesteś gwiazdą w ogóle nie chciałabym, żebyś mnie poznał. Tylko bym namieszała. Ale mi to w ogóle nie przeszkadza, Lou. Dla mnie jesteś normalnym chłopakiem, może i mającym miliony napalonych na ciebie fanek, ale zwyczajnym.
- Dzięki, chyba tylko ty tak uważasz. Jesteś prawdziwym skarbem, wiesz?
- Oj, Lou, nie słodź. Może lepiej coś zjedzmy? - zaproponowałam, przeciągając się. Chłopak przytaknął. 

Udaliśmy się do kuchni, w lodówce z rzeczy nadających się na obiad był tylko kurczak. A właściwie jego resztki. Zamknęłam więc chłodziarkę i wpadłam na genialny pomysł, który brzmiał: "zamówić pizzę". Przez 15 minut sprzeczaliśmy się, którą wybrać: pepperoni, hawajską, z serem. W ostateczności zdecydowaliśmy się na tą z serem. Jedną, wspólną. Nie było z nami Nialla, więc jedna spokojnie starczyła. 



***

Był już późny wieczór, a Stella dalej się nie pojawiła. Wysłałam jej nawet kilka SMS'ów, ale nie odpisała. Nie odbierała też telefonów ode mnie. Nawet jeśli była z Harty', Zaynem czy kimkolwiek innym, mogła mnie o tym powiadomić, co jej szkodziło wysłać jedną wiadomość? Przynajmniej bym się nie martwiła. Dobrze chociaż, że miałam koło siebie Lou. Jego obecność mi pomogła. Był taki kochany, miły, zabawny. Ciągle opowiadał mi kawały. Borys chyba też go polubił, chociaż dalej czuł się trochę zazdrosny. Kociak.

- Może zostaniesz na noc? - zaproponowałam. Starałam nie myśleć o tym, że zabrzmiało to co najmniej dziwnie i chłopak na pewno odmówi...
- Hm, właściwie czemu nie. Mogę spać tutaj, na kanapie - Louis wzruszył ramionami.
- Lou, nie wygłupiaj tu ci będzie nie wygodnie - z zaciśniętymi zębami uderzyłam się pięścią w ramie, nie mogłam uwierzyć, że to mówię. 
- Więc jakie miejsce proponujesz? - zapytał. "Moje łóżko, głuptasie" - pomyślałam, ale na wszelki wypadek zacisnęłam wargi jeszcze mocniej żeby tego nie powiedzieć. 
- No dobrze, może kanapa to dobre miejsce. 
- Więc jesteśmy umówieni, Słońce - uśmiechnął się. - Ty też idź już spać. Jest późno, a powinnaś odpocząć. 

Przyniosłam mu poduszkę, kołdrę i starego pluszaka, z którym ja kiedyś zasypiałam w dzieciństwie. Ucałowałam w policzek, wzięłam Borysa na ręce i udałam się do swojego pokoju. Ten dzień był pełny wrażeń. Przebrałam się tylko w piżamę i od razu rzuciłam się na łóżko. Miałam straszne sny, aż szkoda o nich opowiadać. Spojrzałam na zegarek - godzina 2:30. W głowie ciągle miałam widok, który prześladował mnie tej nocy. Nie zastanawiając się wzięłam kota pod pachę i pobiegłam do salonu, w którym słodko spał Lou. Telewizor darł się na cały regulator. Ukucnęłam przy kanapie i potrząsnęłam lekko ramieniem chłopaka. Trwało to chwilę, zanim udało mi się go obudzić.


- Mogę spać z tobą? Miałam koszmary - przełknęłam ślinę. - Louis, ja się boję - wymamrotałam. 

- No już, spokojnie, chodź - poklepał dłonią kawałek miejsca obok niego. - Jakoś się zmieścimy.

Nie wiem jakim cudem, ale miał rację, zmieściliśmy się. Przytulił mnie mocno i zasnął. Ja jeszcze chwilę leżałam w bezruchu i patrzyłam na tę jego słodką buźkę. Nie wiem co zawstydzało mnie bardziej - to, że przestraszyłam się głupiego snu, czy to że leżałam teraz przytulona na kanapie z chłopakiem w samych bokserkach, którego znałam zaledwie kilka dni. 


~ ~ ~

Cześć, witajcie, z tej strony Maja z rozdziałem z perspektywy Tuesday. Zauważyliście pewnie, że opisuję ten sam dzień co Agata. Tak, o to chodzi. Miałam pomysł na ten rozdział, myślę że wyszedł mi nieźle. Jest chyba najdłuższy jaki napisałam w życiu! Starałam się napisać coś oryginalnego, czy mi się to udało, sami oceńcie. Powiem jedynie że wszystko się rozkręca, będzie się działo! A teraz mały szantaż... Rozdział z perspektywy Stelli będziecie mogli przeczytać dopiero wtedy gdy pod tą notką pojawi się 6 komentarzy. A więc do dzieła. 

Majka,
@MajaMichalska

6 komentarzy:

  1. świetnie jak zawsze kocham wasze opowiadanie <3 dziewczyny do dzieła komentować bo na pewno też chcecie kolejny rozdział jak najszybciej !!! czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodkie ;) Szczegolnie chwila kiedy ona połozyła się spac obok niego ;) A skok z buengee (jak to się kurczę pisze ;) ? ) był niesamowitym pomysłem . Tez tak chcę ! Informujcie mnie o następnym rozdziale ;) woah ! Ten blog jest cudowny. DemineedsPoland

    OdpowiedzUsuń
  3. U, skok xD
    Borys me gusta xD
    Rozdział oryginalny
    Jełtam na nexta ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział:)właśnie przeczytałam wszystkie rozdziały i bardzo podoba mi się blog:)czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział ; )
    Czekam na kolejny ; )

    OdpowiedzUsuń
  6. Piszecie genialnie ! ;D
    Bardzo mi się spodobało wasze opowiadanie ;)
    Czekam na więcej ^^
    + zapraszam do mnie: http://www.uwierzwprzeznaczenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń