Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 28 - 'Wybacz'

Dzień 29 - Perspektywa Stelli

Jest godzina 4:32. Siedzę w gabinecie u doktora, który prowadził operację Harry'ego. Mężczyzna chodzi w tą i z powrotem wzdłuż pomieszczenia a ja śledzę każdy jego ruch. Mam wrażenie, że on specjalnie trzyma mnie w napięciu. Ale nie wiem czemu to ma służyć. Zdenerwowana, gniocę w rękach skrawek mojej czarnej sukienki. Powoli puszczają mi nerwy i pytam:
- Co z Harry'm?
Doktor zatrzymuje się, wzdycha i siada za biurkiem, na przeciwko mnie. Wstrzymując w płucach powietrze czekam na to co ma mi do powiedzenia.
- Jego stan jest naprawdę krytyczny. Ma złamaną nogę, lekki wstrząs mózgu i kilka złamanych żeber. Ze względu na jego i tak już zszargane zdrowie postanowiliśmy wpuścić go w śpiączkę farmaceutyczną.
Ze łzami w oczach przyglądałam się mężczyźnie.
- Jak - zaczęłam ale mój głos był okropnie piskliwy. Odchrząknęłam i ponownie spróbowałam cokolwiek wypowiedzieć, tym razem z lepszym skutkiem. - Jak długo potrwa ta śpiączka?
- Musimy zaczekać aż jego odporność wróci do normy. Aż kości się zrosną a rany nie będą już tak dotkliwe.
- A tak dokładniej? - nie dawałam za wygraną.
- Widzi pani, każdy człowiek regeneruje się w innym czasie. Harry'emu może wystarczyć dwa, trzy tygodnie ale może nawet pół roku to będzie za mało. W tym wypadku... - rzekł ale nagle przerwał, jakby ugryzł się w język, żeby za dużo nie powiedzieć,
- Proszę mówić - zachęciłam pana Grey'a (bo tak głosił napis na plakietce jego fartucha) łamiącym głosem.
- W tym wypadku będziemy zmuszeni już go z tej śpiączki nie wybudzać.
Serce się zatrzymało, głos uwiązł w gardle, w buzi zaschło a oddech stał się przyśpieszony. Mój Harry miał się już nie wybudzić? Mój Harry miał już nigdy się nie uśmiechnąć? Mój Harry miał już nigdy nie dowiedzieć się, że ja też go kocham? Już nigdy nie miałabym zobaczyć tych jego iskierek w oczach? Już nigdy nie miałabym usłyszeć jego głosu? Nie. Do tego dopuścić nie mogłam. Musiałam zrobić wszystko żeby się obudził. Żeby wrócił.
- Mogę go zobaczyć? - zadałam pytanie, które w tym momencie było dla mnie najważniejsze.
- Tak, tylko proszę nie siedzieć u niego za długo. Jedyne czego on teraz potrzebuje to czas i odpoczynek.
- Rozumiem - rzekłam i wstałam z miejsca.
- Proszę być dobrej myśli - odparł doktor i uścisnął mi dłoń na pożegnanie.
Uśmiechnęłam się do niego blado i wyszłam z gabinetu.
Siedzący na korytarzu Zayn poderwał się z krzesła i podszedł do mnie. Bez słowa przytuliłam się do niego i załkałam głośno. Szatyn głaskał mnie po włosach i wzdłuż pleców szepcząc, że wszystko będzie dobrze. Wiedziałam, że sam nie zapyta co pan Grey mi powiedział więc sama postanowiłam mu o tym opowiedzieć. Mimo iż mój głos się łamał zaczęłam:
- Do... doktor po... po po... powiedział, że... że Harry... że on... może się nie... się nie obudzić. Ma... ma zła... złamaną nogę... i i... połamane... żebra... i i wstrząsienie... mózgu. Je... jeśli się... się nie zregeneruje... to to... to nie... nie będą... go wy... wybudzać.
Po tej wypowiedzi wybuchnęłam głośnym płaczem. Jeszcze głośniejszym niż dotychczas. Zayn nic nie mówił. Mocniej mnie do siebie przycisnął i pocałował we włosy. Po paru minutach mojego załamania nerwowego i emocjonalnego wytarłam mokre krople spływające po moich policzkach. Odsunęłam się od chłopaka i spojrzałam mu w oczy. Były pełne troski i współczucia i... i miłości.
- Muszę do niego iść.
Mulat pokiwał twierdząco głową.
- Ty idź do niego a ja zadzwonię do reszty, pewnie czekają na telefon - rzekł i uśmiechnął się lekko.
Wyciągnął z kieszeni telefon i zaczął wykręcać numer do kompleksu. Ruszyłam w stronę drzwi sali, w której leżał Harry ale tuż przed wejściem odwróciłam się w stronę przyjaciela i powiedziałam:
- Dziękuję Zayn.
Brązowooki posłał mi pokrzepiający uśmiech i przyłożył iPhone'a do ucha.
Weszłam do sali. Harry leżał nieruchomo w szpitalnym łóżku. Podłączony był do masy urządzeń, które pikały co jakiś czas. Głowę miał zawiniętą bandażem, tak samo jak klatkę piersiową. Noga wisiała na stelażu w gipsie. Zakryłam dłonią usta zdając sobie sprawę, że to moja wina, że on tu teraz leży. 
imagePodeszłam bliżej i przysunęłam krzesło do łóżka. Zajęłam miejsce i chwyciłam bladą rękę chłopaka. Była zimna. Splotłam nasze palce i mocno ścisnęłam. Z oczu poleciała mi kolejna dawka słonych łez. On nie odwzajemnił tego gestu. No bo niby jak. Jeszcze nigdy nie było mi tak smutno. Jeszcze nigdy nie czułam się tak podle i smętnie zarazem. Jakbym tylko mogła cofnąć czas. Nie wyszłabym z tego klubu. Ba! Nie weszłabym nawet do niego. Zrobiłabym wszystko żeby nie doszło do tego cholernego wypadku. Wszystko...
Miałam wrażenie, że siedzę tam nie wiadomo ile godzin. Nikt mi nie przeszkadzał. Nie wiem dlaczego. Wiedziałam, że ta chwila sam na sam z Harry'm nie mogła trwać wiecznie. Poczułam jak ktoś delikatnie kładzie rękę na moim ramieniu. Podniosłam wzrok i ujrzałam pielęgniarkę.
- Powinna pani już iść. Pan Styles potrzebuje teraz odpoczynku - powiedziała ciepłym głosem kobieta uśmiechając sie lekko.
- Tak - odpowiedziałam, wstając i wycierając mokre od płaczu policzki. 
Ostatni raz spojrzałam na bezwładne ciało chłopaka, na pielęgniarkę i wyszłam z ciężkim sercem z sali.
Znajdując się na korytarzu od razu wpadłam Zayn'owi w ramiona. On trzymał mnie mocno kołysząc się w różne strony, szepcząc miłe słówka i głaszcząc ręką plecy.
Próbowałam się uspokoić. Przestać płakać. Ale nie potrafiłam. Nie radziłam sobie z emocjami. Zawsze tak było. Wreszcie udało mi się doprowadzić się do jako-takiego stanu i usiadłam na jednym z krzeseł. Mulat nie odstępował mnie na krok i usiadł obok mnie. Położyłam głowę na jego ramieniu.
- Wybacz Zayn - powiedziałam cicho.
- Za co mnie przepraszasz? - zapytał zaskoczonym głosem.
- Za moje zachowanie, za to jak cię teraz traktuję, za to, że kocham Harry'ego.
- Wiem, że go kochasz. Od zawsze to wiedziałem.
Uniosłam na niego zdzwione spojrzenie.
- I nie jestem na ciebie zły. Nie mam o co. Kocham cię Stella, ale zrozumiałem, że tylko i wyłącznie jako siostrę. Sama mi to uświadomiłaś.
- Też cię kocham Zayn. Jesteś dla mnie bardzo ważny.
- Ty dla mnie też - powiedział brązowooki i pocałował mnie we włosy.

- Stella powinnaś pojechać do domu i się trochę przespać - powiedział Zayn, gdy po raz kolejny tej nocy prawie zasnęłam.
- Nie, nie mogę jechać. Muszę z nim zostać - broniłam się.
- Lekarz powiedział, że on potrzebuje teraz czasu. Jest w śpiączce. Nic mu tu nie pomożemy. A ty musisz odpocząć - mój przyjaciel podał tyle argumentów, że wreszcie mu uległam.
- No dobrze. Ale chcę tu wrócić jak najdzybciej.
Chłopak zaśmiał się cicho i podtrzymując mnie skierował się w stronę wyjścia. Przed szpitalem od razu rzucił mi się w oczy wychylający się z samochodu Niall.
- Może podwieźć państwa? - zapytał blondyn.
Lekko się zaśmiałam i wsiadłam do auta. Zajęłam miejsce z tyłu i po zapięciu pasów zajęłam się oglądaniem widoków za oknem. Nie miałam ochoty rozmawiać. Chłopcy chyba to wiedzieli gdyż nie przez całą drogę nie odezwali się do mnie ani słowem.
Zatrzymaliśmy się pod kompleksem. Kłębiło się tam mnóstwo fanek. Tylko nie to - pomyślałam. Były one ostatnią rzeczą jaką chciałam teraz widzieć. Spojrzałam błagalnym wzrokiem w oczy Zayn'a, który odwrócił swoją głowę w moim kierunku. 
- Niall, zajedź od tyłu.
Nialler pokiwał twierdząco głową i zakręcił za budynkiem dwa razy i zatrzymał się na parkingu, Mulat szybko wyszedł z samochodu i otworzył przede mną drzwi. Chwyciłam jego rękę i przy jej pomocy opuściłam pojazd. Zayn objął mnie ramieniem i trójką ruszyliśmy w stronę tylnego wejścia. Moje oczy same się zamykały i nie wiem jakim cudem gdy po raz kolejny je otworzyłam byłam już w swoim pokoju leżąc na łóżku. Niechętnie wstałam i powędrowałam do łazienki. Wiedziałam, że najpierw muszę się przebrać i wykąpać a dopiero potem pójść spać.  Zmyłam resztkę makijażu i zdjęłam biżuterię. Zsunęłam z siebie sukienkę a następnie i bieliznę. Weszłam do kabiny i puściłam wodę. Ciepłe strumienie płynęły po moich plecach powodując u mnie przyjemne dreszcze. Lekko się wzdrygnęłam. Pół godziny później opuściłam łazienkę przebrana w moją ulubioną piżamę składającą się z długich czarnych spodni w małe, różowe serca i pudrowo-różowej bokserki. Nogi wsunęłam w białe puchate kapcie tylko po to żeby dojść w nich do łóżka. Gdy tylko się tam znalazłam od razu je zdjęłam. Wsunęłam się pod zimną kołdrę i starałam się ją ogrzać moim ciałem. Niezbyt dobrze mi to wychodziło. Nie wiem jakim sposobem zasnęłam. Szargające mną emocje jakby zniknęły dając miejsce ukojeniu. 

Nie wiem, o której się obudziłam. Promienie słoneczne nie wyrwały mnie ze snu gdyż były już wysoko na horyzoncie. Przetarłam rękoma zaspane oczy ziewając. Rozejrzałam się po pokoju i wtedy poczułam, że chcę mi się płakać. Harry jest w szpitalu. W śpiączce. Miał wypadek a to moja wina. Nie mogłam hamować lecących po moich policzkach łez. Ponownie wtuliłam się w poduszkę i nakryłam aż po sam czubek głowy jeszcze ciepłą kołdrą. Głośno szlochałam co jakiś czas dławiąc się mokrymi kroplami. 
Nagle poczułam jak ktoś bezszelestnie wsuwa się pod pościel i przyciąga mnie do siebie. Zayn. Chłopak objął mnie ramieniem a ja położyłam głowę na jego torsie. Moje ciało całe się trzęsło. Drgnęłam kiedy palcami przejechał wzdłuż mojego ramienia. Byłam pewna, że zmoczyłam całą jego koszulkę. Mocno zacisnęłam kawałek materiału w lewej ręce. Moje powieki nadal były zamknięte. Zayn pocałował mnie w czubek głowy i starał się mnie uspokoić. Nie pamiętam jak długo płakałam; pamiętam jedynie, że po jakimś czasie zmęczona zasnęłam ponownie.

Słońce chyliło się już ku zachodowi, kiedy znowu się obudziłam. Obok mnie nie było Zayn'a. Moją głowę ponownie zalała fala wspomnień związanych z Harry'm. Za wszelką cenę starałam się opanować łzy, które nagromadziły się w moich oczach. Spojrzałam w górę a lewą ręką wachlowałam się przed twarzą aby się uspokoić. Wzięłam trzy głębokie wdechy i przeczesałam ręką włosy. Wstałam z łóżka i ze smutną miną skierowałam się w stronę drzwi. Otworzyłam je i powoli wychyliłam głowę na korytarz. Pusto, ciemno i cicho. Parę razy zerknęłam to w prawo to w lewo po czym bezszelestnie ruszyłam do pokoju dziennego połączonego z jadalnią. Z kuchni dochodziły odgłosy przyciszonej rozmowy. Stanęłam przed drzwiami do pomieszczenia i zaczęłam nasłuchiwać.
- A co jak się nie obudzi? - zapytał jeden z głosów, Tuesday.
- Kto jak kto ale ty powinnaś być największą z optymistek, Tues - odpowiedział jej drugi, Nela.
- Ciężko mi pozytywnie myśleć, gdy sytuacja jest aż tak beznadziejna.
Kora już się nie odezwała. Niepewnie weszłam do kuchni. Dziewczyny speszone spuściły wzrok. Jedna z nich się zaczerwieniła. Udawałam, że nic nie zauważyłam. Podeszłam do lodówki i otworzyłam ją. Nie byłam głodna. Wzięłam do ręki zimną butelkę wody po czym zamknęłam drzwiczki. Stojąc tyłem do przyjaciółek upiłam łyk. Potem kolejny i następny.
- Jak się czujesz? - zapytała cicho blondynka. Na tyle cicho, żeby nie usłyszał tego nikt z innej części domu ale na tyle głośno, żeby do moich uszu doszła jej wypowiedź.
Wzruszyłam ramionami. Chyba nie było słów, które mogłyby opisać moje uczucia. Czułam się rozdarta, samotna, smutna, winna, zła... Szargało mną wiele emocji.
- Muszę do niego jechać - mruknęłam.
image- Stella - zaczęła Nelka i poczułam, że chce mnie przytulić. Delikatnie się odsunęłam. Przyjaciółka zażenowana cofnęła ręce.
- Nie, ja muszę do niego jechać - powiedziałam stanowczo naciskając na trzecie słowo.
- Stella, jest dwudziesta pierwsza - rzekła Tuesday.
Zaskoczona powędrowałam wzrokiem na zegar wiszący na jednej ze ścian pomieszczenia. Rzeczywiście.
- Przepraszam - rzuciłam w pewnym momencie.
Dziewczyny bez słowa podeszły do mnie i mocno mnie przytuliły. Łzy ciurkiem leciały po moich rozgrzanych policzkach.
- Jak mogłam przespać cały dzień? Obiecałam sobie, że jeszcze dziś go odwiedzę - wyjąkałam cały czas będąc w ich uścisku.
- Nie wiń siebie. Byłaś śpiąca - odpowiedziała mi Nela gładząc mnie po plecach.
- Ale obiecałam...
- Spokojnie, Zayn i Liam pojechali do Harry'ego, jeśli się obudzi od razu dadzą nam znać - dodała Tues.
Nasuwało mi się tylko jedno pytanie 'A co jeśli nie?' ale darowałam sobie. Tylko brakowało mi kolejnego napadu płaczu.
- Pójdę już spać - mruknęłam odsuwając się od nich. Ruszyłam w kierunku wyjścia ale zatrzymałam się trzymając jedną rękę na framudze. - Kocham was.
Dziewczyny uśmiechnęły się ciepło. - My ciebie też.
Odwzajemniając ten gest skierowałam się do mojego pokoju aby po raz kolejny tego dnia odpłynąć do krainy Morfeusza.

~*~
Co jest kochane? Dlaczego nie komentujecie? :( Jeden komentarz pod ostatnim rozdziałem to zdecydowanie za mało. Naprawdę się staramy pisząc rozdziały, i widzimy, że każdy rozdział czyta co najmniej 25-30 osób. A nikt nie komentuje. Proszę, sprawcie, żeby to się zmieniło, tęsknimy za Waszymi opiniami :(
Pozdrawiam, Aga - @stylesplanetx xxx

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 27 - " Coś ty się, helu nawdychał ?"

   Dzień 28 - Perspektywa Kornelii

  - Kora, obudź się. - Słyszałam jak KTOŚ, czyli Tues, stara się mnie obudzić, lekko szturchając w bok. Mruknęłam tylko kilka niewyraźnych słów, po czym chciałam przewrócić się na drugi bok mojego łóżka ... tylko że nie byłam w łóżku ... z hukiem zleciałam z twardych krzeseł.
  - Auć. - Jęknęłam, masując bolącą głowę, oraz przelatując zaspanym spojrzeniem po wszystkich obecnych. Już chciałam powiedzieć coś w stylu "Coś przegapiłam ?", jednakże widząc w jakim każdy jest stanie, darowałam sobie ironiczne gadki. Wstałam z zimnej, zakurzonej (Powinni tutaj zatrudnić porządniejsze sprzątaczki) ziemi, a następnie otrzepałam swoje ubrania ... czyli kremową sukienkę ... ? A tak, impreza, alkohol, wypadek i szpital.
  - Harry jest w śpiączce. Nie wiadomo, czy się obudzi. - Rzekła, łamiącym głosem, Stella.
  - Nie martw się, na pewno wszystko będzie dobrze. - Przytuliła ją blondynka, a brunetka rozpłakała się jak małe dziecko ... z resztą, nie dziwię jej się. Osoba, którą kocha, może już nigdy nie wstać z łóżka szpitalnego. Wszyscy mieli podpuchnięte oczy, rozwalone fryzury, oraz pogniecione ciuchy. Plus moje przyjaciółki jeszcze rozmazany makijaż. Swoją drogą, Tuesday przypomina mi pewnego rodzaju dobrą wróżkę, pocieszającą w tej chwili kopciuszka, w tym przypadku Stell, która w magiczny sposób straciła swojego królewicza, mowa o Haroldzie Edwardzie Styles.
  - Która godzina ? - Zapytałam cicho, przecierając oczy, które mimowolnie mi się kleiły.
  - Ósma. - Odpowiedział Liam, spoglądając na złoty zegarek, ozdabiający jego prawy nadgarstek.
  - Tak wcześnie ? - Jęknęłam, siadając na krześle.
  - Tak wcześnie. - Fuknęła brunetka, mrożąc mnie wzrokiem.
  - Przepraszam, czy państwo może do pana Harolda Stylesa ? - Zapytał mężczyzna po czterdziestce w białym kitlu, poprawiając prostokątne okulary na nosie.
  - Tak. - Odparliśmy chórem, przytakując na własne słowa.
  - Rodzina, czy przyjaciele ? - Spytał ponownie, rzucając nam wymowne spojrzenie. Już go nie lubię ...
  - Przyjaciele ... - Odpowiedział niepewnie Zayn, kątem oka spoglądając na Stellę.
  - Nie ma tutaj rodziny, czyż nie ?
  - Nie. - Odparł Louis, obejmując swoją dziewczynę w pasie.
  - W takim razie poproszę kogoś z państwa, aby udał się ze mną do gabinetu. - Westchnął ciężko.
  - Stella. - Powiedzieliśmy wszyscy na raz, patrząc na zdezorientowaną brunetkę.
  - Idź z doktorkiem. - Poklepałam ją po plecach, na co tamten zrobił urażoną minę. On już chyba mnie też nie lubi ...
  - Ej, ja tutaj zostanę, a wy wracajcie lepiej do domu ... - Mruknął do nas Zayn, patrząc na oddalającą się brunetkę i tego siwego.
  - Mhm ... myślę, że to będzie dobry pomysł. - Przytaknął Louis.
  - To wracamy do domu ... dojdziecie na piechotę ? - Zapytał Niall.
  - Tak. Albo zamówimy taxi. Nie martw się. - Puścił mu oczko.
 Poprawiłam grzywkę, po czym ruszyliśmy w stronę samochodu chłopców w absolutnej ciszy. Nikt nie miał ani ochoty zacząć jakiegoś tematu, ani chęci rozmowy teraz, gdy nasz przyjaciel leżał w śpiączce, a jego życie stało pod wielkim, czerwonym znakiem zapytania. Koszmarne uczucie ...
 Po długim, ciągnącym się w nieskończoność, czasie, dojechaliśmy pod wielki dom 1D. Wysiadając z auta, przypomniałam sobie o moich rodzicach ... wyjechałyśmy dość dawno, prawie miesiąc temu, a ja ani razu do nich nie zadzwoniłam ...
  - Kto jest głodny ? - Z zamyśleń wyrwał mnie głos Tues.
  - Ja nie ... - Mruknęłam z westchnięciem, wchodząc mozolnym krokiem do salonu i siadając na skórzanej, czarnej kanapie.
  - Mhm, ja również. - Potwierdził Liam, siadając obok mnie.
  - Tak, straciłem apetyt. - Mruknął Louis, kładąc się na podłodze.
  - Wiecie ... ja też nie odczuwam głody ... - Westchnął Niall, a prawie wszyscy w pokoju zakrztusili się powietrzem i zaczęli kaszleć, patrząc na blondyna wielkimi oczyma. Gdy ten zdał sobie sprawę co właśnie powiedział, złapał się za serce, po czym zemdlał. Pisnęłam, z resztą jak każdy, podbiegając do niego. Chłopcy przenieśli Nialla na kanapę. No, przy podnoszeniu wyślizgnął się z ich rąk i z hukiem zleciał na podłogę ... blondynka szybko przyniosła zimny okład, kładąc go na czole Nialla, a ja kucnęłam przy nim, mocno trzymając jego dłoń. Nie minęło dziesięć minut, a ten już otwierał oczy.
  - Wiecie co ... ? - Zapytał, z jęknięciem głaszcząc się po brzuchu. - Ja jednak coś zjem ... - Wyszczerzył się do nas, na co: Ja walnęłam face palma, Louis i Liam parsknęli śmiechem, a Tuesday z przewróceniem oczu, poszła zrobić mu jakieś kanapki.
  - Dobra, idę wziąć relaksującą kąpiel z bąbelkami ... - Mruknął Liam, wstając. - Wiecie, gdzie mamy świeczuszki ? - Zapytał niewinnym głosikiem, a widząc nasze zdziwione miny, machnął ręką, po czym poleciał na górę.
  - O gez ... - Zachichotałam, siadając Niallowi na brzuch.
  - Jakaś ty lekka. - Powiedział zszokowany, z wielkim wyszczerzem.
  - Jem ... - Tutaj zaczęłam liczyć na palcach. - ... dwadzieścia razy mniej od ciebie. Nie dziw się tak. - Wytknęłam mu język, włączając telewizor. Louis rozłożył się wygodnie na dywanie, jak jakiś pies. A właśnie, pies !
  - Luna ! - Wrzasnęłam, a po chwili mała, kremowa kulka futra siedziała mi na kolanach.
 Leciał jakiś wywiad z Jutinem Bieberem. Po chwili dołączyła do nas również Tues ze swoim Borysem. Swoją drogą, dziwne, że nasze zwierzaki się nie gryzą, jak to zazwyczaj jest w kreskówkach. Właściwie, są dla siebie jak rodzeństwo, co nie jest zbyt normalne ...
  - Słyszycie ? Czujecie ? - Zapytał niepewnie Niall.
  - Ale co ? - Zapytałam zdziwiona.
  - Popcorn ! - Pisnął, nie zważając na mnie i moją przyjaciółkę, poderwał się z miejsca, zrzucając nas na Louisa, po czym poleciał do kuchni.
  - Debil. - Prychnęła Tues.
  - Ale mój. - Wyszczerzyłam ząbki.
  - Ej, słyszycie ? - Zapytał Lou. - Marchewki ! - Pisnął, biegnąc do kuchni.
  - Yyy ... jak można słyszeć marchewki ? - Spytałam lekko skołowana.
  - On może wszystko. - Zachichotała.
  - Debil. - Prychnęłam.
  - Ale mój. - Zaśmiała się, czochrając mi włosy, po czym, nadal siedząc na mnie, zaczęła oglądać telewizję.
 Jeśli mam być szczera, nie ważyła zbyt wiele. Ale co się dziwić, ona tańczy i biega i ćwiczy i w ogóle ... a właśnie ! Muszę w końcu znaleźć jakąś normalną pracę. Bo raczej modelką mi nie uda się zostać ... trzeba potwornie dużo zachodu, jakiś czarymasrkich CD i w ogóle, trza mieć doświadczenie, którego niestety nie posiadam ... a wielka szkoda ... Bo nadawałabym się na nią ! W końcu, mam niezłą figurę, uroda też nie jest poniżej przeciętnej linii ... a do tego mam odwagę i charyzmę !
  - Słyszysz mnie w ogóle ? - Zapytała niepewnie blondi.
  - Tak, tak ... przecież to oczywiste, że słucham. Gdybym nie słuchała, nie wiedziałabym, o czym mi mówiłaś, oraz bym była skołowana. A jak widzisz, ja doskonale wiem,  o co chodzi, gdyż przyjęłam twoje pytanie spokojnie z równowagą ... - Zaczęłam, a widząc jej minę, zmarszczyłam brwi. - Nic nie mówiłaś, no nie ? - Spytałam z jęknięciem.
  - Nic, a nic. - Westchnęła, kręcąc głową z dezaprobatą.
 Wzruszyłam ramionami, po czym wstałam z zimnej podłogi, zrzucając z siebie dziewczynę.
  - Idziemy na spacer ? To nam dobrze zrobi ... - Zauważyła, biorąc Lunę na ręce.
 Ta tylko przytaknęła. Po chwili, już ubrane, wyszłyśmy z domu, kierując swoje zacne cztery litery w stronę parku. Puściłam Lunkę ze smyczy. W pewnym momencie, gdy przechodziłyśmy obok kiosku, niedaleko naszego ulubionego miejsca, gdzie Tuesday codziennie rano biega, coś na wystawie przyciągnęło moją uwagę. Z wielkimi oczyma, z otwartą buzią, patrzyłam na okładkę gazety.
 Wielkimi, czerwonymi literami, napisane było "Harry Styles trafił do szpitala - Wypadek, czy nieszczęśliwa miłość ?". Miałam ochotę rozbić szybę, wziąć tą gazetę i rozerwać na strzępy. Tuesday wleciała do środka, kupiła TO COŚ, po czym wróciła i od razu zaczęła czytać.
  - Niedawno Harold Styles, jeden z pięciu członków zespołu One Direction trafił do szpitala. Z tego co nam wiadomo, jest w krytycznym stanie. Stało się to podczas imprezowania w jednym z Londyńskich klubów. Wychodząc na tyły, był dość upity. Potrącił go samochód. Świadkowie mówią, że nie był wtedy sam. Stella, dziewczyna, która zawładnęła jego sercem, widziała całe to zajście. Ostatnie słowa dziewiętnastolatka brzmiały "Kocham cię Stella". Chłopak walczy o życie, pogrążony w śpiączce, z której niestety, może się nie wybudzić. Pozostaje jedno pytanie ... CZY TO WINA POLKI, CZY MOŻE NIESZCZĘSNEGO WYPADKU ? - Zakończyła, po czym wściekła zgniotła gazetę, wrzucając ją do śmieci, czyli tam, gdzie jej miejsce. No co za chamstwo ... przecież to nie jest normalne ! Jeśli Stella to zobaczy, popadnie w jeszcze większą depresję ...
  - Dobra, mam dość. - Powiedziałam, zaczesując włosy do tyłu. - Idziemy do tego parku, czy wracamy ? - Zapytałam cicho, przeskakując z nogi na nogę.
  - Wracamy. - Westchnęła ciężko, ciągnąc mnie w stronę domu. Za nami, posłusznie dreptała Luna z przekrzywioną w lewo, główką.
  - Jak myślisz ... Harry wybudzi się z tej śpiączki ? - Spytałam, a ona zmroziła mnie wzrokiem.
  - Uno, oczywiście, że tak. Secundo, nie poruszajmy tego tematu. I ... nie pamiętam tego trzeciego ... - Mruknęła ze zrezygnowaniem.
  - Dobra, rozumiem ... to chodźmy na zakupy ! - Powiedziałam z udawanym podnieceniem. Niby kocham zakupy. Jest to jak moje hobby, zaraz po graniu na gitarze i śpiewaniu, aczkolwiek teraz nie mam na nic ochoty.
  - Tobie to tylko jedno w głowie ... dziś nie mam ochoty na noszenie tych wszystkich toreb. - Jęknęła.
  - Muszę znaleźć pracę ... - Westchnęłam ciężko, a ta spojrzała na mnie zdziwiona. - Wiesz ... mam wiele wolnego czasu, a nie mogę wiecznie siedzieć na głowie moim rodzicom. - Wzruszyłam ramionami.
  - Rozumiem ... zgłoś się do jakiejś agencji, czy coś ... - Uśmiechnęła się do mnie.
  - Nie przyjmą mnie ... brak doświadczenia ... - Przewróciłam oczyma.
  - To zostaje ci pracować jak normalny człowiek. - Zauważyła, jakże "błyskotliwie".
  - Tak ... będę kelnerką ... albo opiekunką dla dzieci ... lub będę pracować w schronisku ... - Powiedziałam z coraz większym przerażeniem w oczach, na co ta tylko parsknęła śmiechem.
  - Dobra, dobra. - Poczochrała mi włosy.
 Gadałyśmy chwilę, po czym doszłyśmy pod dom. Po wejściu do domu, ujrzałam trójkę gapiących się na telefon stacjonarny, debili. Jeden w białym szlafroku, z różowym turbanem z ręcznika na głowie - Liam. Drugi, mlaskający, jedzący marchew z otwartą buzią i wielkimi gałami, porównywany do królika - Louis. No i trzeci, śpiący i ... śliniący się przez sen blondyn, który pochrapywał pod nosem - Niall.
  - A ... co wy robicie ? - Spytałam, unosząc brwi ku górze.
  - Czekamy na telefon od Stelli lub Zayna. - Odpowiedział głos Liama, tylko brzmiał jakoś inaczej ...
  - Coś ty się, helu nawdychał ? - Zapytałam zdziwiona.
  - Yyy ... może ... - Powiedział z wielkimi rumieńcami, na co potrząsnęłam głową z dezaprobatą.
  - To wy sobie tutaj czekajcie, a ja idę poczytać. - Pomachałam ich, a widząc przerażenie w ich oczach, przewróciłam oczyma. - Tak, czasem zdarza mi się poczytać. - Prychnęłam, idąc do salonu. Tam teraz jest cicho, spokojnie, oraz jest to pomieszczenie dobrze oświetlone.
 Usiadłam na kanapie, biorąc do ręki pierwszą część tomu Domu Nocy, pod tytułem "Naznaczona". Szybko wzięłam się za czytanie i, jeśli mam być szczera, było to bardzo fajne. No, do momentu, aż nie przerwał mi dźwięk telefony stacjonarnego ...

***

 I oto ja, w całej mojej wielkości i chwale xD Proszę wybaczyć, że rozdział taki krótki, gdyż zazwyczaj piszę dłuższe, aczkolwiek, niestety, wena się blokuje ... jakoś napisałam ten rozdział, choć jest dość beznadziejny, przez co mam ochotę przywalić łbem w ceglany mur -,-" Nie będę przynudzać jeszcze bardziej ... komentujcie i czekajcie na kolejny rozdział ^^