Łączna liczba wyświetleń

piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 29 - "Harry ... on ... on ..."

Dzień 59 - Perspektywa Kornelii

 Otworzyłam zaspane oczy. Która to godzina ? Dwunasta ? Tak wcześnie ?! No to są chyba jakieś żarty, doprawdy.
 Westchnęłam ciężko wyskakując z łóżka. Minął już miesiąc odkąd Hazza popadł w śpiączkę.
 W różowym topie i szarych spodniach dresowych zeszłam do kuchni. Od razu nalałam sobie soku pomarańczowego. Cicho ... Dobra, Tues jak zwykle biega z rana ... Dobra, Stella i reszta pewnie śpią. Zaraz zrobię jej najazd i wyciągnę na zakupy. Rozumiem że jej ukochany jest w szpitalu, nie wiadomo czy się obudzi i w ogóle ... ale powinna choć na chwilę przestać się tym zamęczać. W tym tempie zrobi się z niej zombiak ... a ja nie chcę znać zombiaka !Westchnęłam ciężko a obok mnie, w magiczny sposób, pojawiła się Luna.
  - Hej skarbie. - Powiedziałam biorąc suczkę na ręce. - Jak tam u ciebie ? - Spytałam a ona radośnie szczeknęła.
 Eh, widać nie rozumie że stała się tragedia. Ale co ją obwiniać, to tylko pies.
  - Chodź po Stellę. - Szepnęłam do niej, puściłam ją a ta od razu poleciała w stronę pokoju mojej Bff'ki.
 Zaczęłam powoli wlec się po schodach z niecnym uśmieszkiem słysząc wrzaski brunetki.
  - Kora, twój pies mnie obślinił ! - Zawyła patrząc na mnie z pod byka.
  - Ubieraj się ! Idziemy do lunaparku. - Zażądałam z uśmiechem i entuzjazmem.

  - Daj mi spokój, idź se z Niallem. - Prychnęła zakrywając się kołdrą.
  - Ty chyba sobie ze mnie kpisz. Jeśli zaraz nie będziesz gotowa ogolę ci brwi. - Wysyczałam a ta od razu wyskoczyła z łóżka i pobiegła do łazienki. Luna zaczęła szczekać i wyć a ja w podskokach ruszyłam do pokoju Louisa.
  - Tuesday ... po co ci tyle marchewek ?! Przecież masz ich trzy torby ! Słucham ? Dla Lou ? No to będzie miał wyżerkę ... - Udałam że gadam z moją przyjaciółką stojąc pod drzwiami jego pokoju. Ten jak poparzony wybiegł i spojrzał na mnie pytająco. - W kuchni ... - Puściłam mu oczko i nie czekając na niego w podskokach ruszyłam ku Liamowi.
  -Ojeju, jaki śliczny żółwik ! To twój, Niall ? CO ?! Chcesz go zjeść na obiad ?! - Pisnęłam niby przerażona a z pokoju od razu wybiegł Payne rozglądając się do okoła.
  - Gdzie ? Co ? Jak ? Niall, ciebie chyba porąbało ! - Wydarł się.
  - To tylko ja, idź się ubierz, za 10 minut masz stać gotowy w kuchni. - Mruknęłam.
  - Tak jest, Sir ! Ale ... co z tym żół ... - Zaczął ale ja mu przerwałam.
  - Nic już nie mów. Dziesięć minut. - Zażądałam po czym podeszłam pod pokój Zayna. - Zayn, ratuj ! Louis sobie coś ubzdurał że w środku luster jest inny, zły świat i teraz wszystkie rozbija ! - Zaczęłam walić w drzwi a ten, tak jak pozostali, wyleciał stamtąd wystraszony. - W kuchni ... - Wysapałam jakbym przed chwilą biegła a ten poleciał aż się za nim kurzyło. Niby te szopki nie są potrzebne ... choć inaczej bym ich nie obudziła.
 Po cichaczu weszłam do pokoju mojego chłopaka. Usiadłam na łóżku zaraz przy nim.
  - Niall ... szybko wstawaj ... Liam wyżera całą lodówkę ... zaraz nic nie dostanie. - Szepnęłam mu do ucha. Ten w mgnieniu oka zerwał się z łóżka i potykając o własne nogi, w samych bokserkach, poleciał do kuchni. Z wielkim wyszczerzem wstałam i poszłam za nim do miejsca zbiórki.
  - Liam, nie wyżeraj lodówki ! - Wydarł się wystraszony Niall.
  -  Ja ?! to ty chcesz pożreć biednego żółwia ! - Jęknął Liam łapiąc się teatralnie za serce.
  - Lou, z jakiej racji tłuczesz lustra ?! Tam nie ma magicznego świata ! Przerabialiśmy to już, to tylko nasze odbicie ! - Zayn wymachiwał rękoma jak jakiś psychol.
  - Cicho, nie mam teraz czasu ! Tues, gdzie są te marchewki ?! - Lou zaczął się drzeć.
  - Uwaga hołoto, idziemy do lunaparku. Macie, ogółem, 20 minut żeby się przygotować. - Zarządziłam widząc jak każdy kłóci się z każdym ... przecież ja tylko żartowałam ... eh, co za ludzie.
 Posępnie przytaknęli i ruszyli znów do siebie. OMG, co za ludzie ... już nigdzie wyjść z nimi nie można bo od razu patrzą na ciebie z pod byka.
 Sama ruszyłam do swojego pokoju. Stanęłam przed wielką szafą myśląc nad tym co mogłabym założyć ...
  Po dłuższym namyśle wybrałam beżowy luźny sweter, białą sukienkę przed kolano, cienkie jasne rajstopy i kremową czapkę. Do tego brązowe botki. Na początku myślałam również o zielonej torebce ... ale potem stwierdziłam że raczej mi nie pasuje. Szybko się ubrałam, uczesałam i lekko pomalowałam po czym zbiegłam po schodach do salonu. Byli tam już wszyscy. I nawet Tues się zjawiła ! Przebrana, umalowana ... no, no, no, szyba jest.
  - To co, zwarci i gotowi, idziemy na podbój wesołego miasteczka ! - Krzyknęłam z uśmiechem po czym wyszłam z domu w podskokach a tamci niechętnie zwlekli się z kanapy. O geez, co za ludzie.

***

  - Gdzie idziemy najpierw ? - Spytał Zayn poprawiając grzywkę.
  - Do tunelu miłości. - Zażądała Tuesday, poprawiła żółte okulary, pociągnęła Lou za rękę i po chwili już ich nie było. Tunel zakochanych ? Bleee, rzygam tęczą.
  - A ja chcę iść na rollercoaster. - Mruknął Liam, wziął pod rękę Zayna i poszli.
  - No to w takim razie chodźmy po coś do jedzenia. - Wyszczerzył się Niall na co go spiorunowałam wzrokiem.
  - Czy ty wiesz jakie to niezdrowe ?! - Pisnęłam.
  - No ... dlatego to takie dobre ! Po za tym, mówisz jak Tuesday. - Prychnął.
  - Nie kłóćcie się brzydale, idziemy do domu strachów. - Zawyła Stella, ciągnąc nas w stronę strasznego zamczyska.
  - Nie ... nie ... błagam ! - Niall ... co za dziecko.

***

  - Najstraszniejsze przeżycie w moim życiu. - Wydukał nadal przerażony Niall.
  - Czy ja wiem ... było całkiem nieźle. - Ziewnęłam i przeciągnęłam się.
  - Łatwo ci mówić bo tylko spałaś. - Zauważyła Stell.
  - No wiem ... w sumie bym się w końcu wyspała gdyby nie paniczne krzyki Nialla i twój śmiech. - Przewróciłam oczyma spacerując między atrakcjami i budkami.
  - Chodźcie, wygram wam taką padnę ! - Pisnął uradowany Niall podbiegając do jednego ze stoisk. Kupił trzy piłki. Musiał trafić w trzy ruszające się pingwiny.
  - Powodzenia. - Prychnęłam, zaczesując rude włosy do tyłu. - Oddaj Stelli, ona w prost uwielbia pandy.
 Stell energicznie przytaknęła głową na moje słowa. Ha, ja to ją znam !
 Niall wziął zamach, rzucił i ... trafił pierwszego pingwina ! OMG ! A jednak chłopak ma cela. Po chwili już otrzymywał maskotkę. Podszedł do mojej przyjaciółki i wręczył jej prezent.
  - Dobra, gdzie teraz ? - Spytałam niepewnie, rozglądając się do okoła w celu odnalezienia reszty.
  - Idziemy po watę cukrową ! - Zawył blondyn, ciągnąc nas w nieznaną mi stronę.
 Po chwili już płacił za różowy cukier, który swoją drogą, wyglądał słodko ! Nie tylko przez smak. W pewnym momencie ktoś zadzwonił do Stelli. Odebrała i już po niecałych 10 sekundach była cała blada ...
  - Stell, co się stało ? - Zapytałam niepewnie.
  - Harry ... on ... on ... - Zaczęła ...

***

Bry ^^ Wybaczcie mi że tak późno dodałam ! Nauka ... byłam zagrożona z sześciu przedmiotów T^T
No ale wszystko poprawiłam i jest git ;D Jak wam się podoba ten STRASZNIE KRÓTKI rozdział z perspektywy Kornelii ? Mnie tam nie za bardzo ... no nic ...
Bay ^^
P.S. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO DLA MAI, KTÓRA OBCHODZI DZIŚ URODZINY ! <3

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 28 - 'Wybacz'

Dzień 29 - Perspektywa Stelli

Jest godzina 4:32. Siedzę w gabinecie u doktora, który prowadził operację Harry'ego. Mężczyzna chodzi w tą i z powrotem wzdłuż pomieszczenia a ja śledzę każdy jego ruch. Mam wrażenie, że on specjalnie trzyma mnie w napięciu. Ale nie wiem czemu to ma służyć. Zdenerwowana, gniocę w rękach skrawek mojej czarnej sukienki. Powoli puszczają mi nerwy i pytam:
- Co z Harry'm?
Doktor zatrzymuje się, wzdycha i siada za biurkiem, na przeciwko mnie. Wstrzymując w płucach powietrze czekam na to co ma mi do powiedzenia.
- Jego stan jest naprawdę krytyczny. Ma złamaną nogę, lekki wstrząs mózgu i kilka złamanych żeber. Ze względu na jego i tak już zszargane zdrowie postanowiliśmy wpuścić go w śpiączkę farmaceutyczną.
Ze łzami w oczach przyglądałam się mężczyźnie.
- Jak - zaczęłam ale mój głos był okropnie piskliwy. Odchrząknęłam i ponownie spróbowałam cokolwiek wypowiedzieć, tym razem z lepszym skutkiem. - Jak długo potrwa ta śpiączka?
- Musimy zaczekać aż jego odporność wróci do normy. Aż kości się zrosną a rany nie będą już tak dotkliwe.
- A tak dokładniej? - nie dawałam za wygraną.
- Widzi pani, każdy człowiek regeneruje się w innym czasie. Harry'emu może wystarczyć dwa, trzy tygodnie ale może nawet pół roku to będzie za mało. W tym wypadku... - rzekł ale nagle przerwał, jakby ugryzł się w język, żeby za dużo nie powiedzieć,
- Proszę mówić - zachęciłam pana Grey'a (bo tak głosił napis na plakietce jego fartucha) łamiącym głosem.
- W tym wypadku będziemy zmuszeni już go z tej śpiączki nie wybudzać.
Serce się zatrzymało, głos uwiązł w gardle, w buzi zaschło a oddech stał się przyśpieszony. Mój Harry miał się już nie wybudzić? Mój Harry miał już nigdy się nie uśmiechnąć? Mój Harry miał już nigdy nie dowiedzieć się, że ja też go kocham? Już nigdy nie miałabym zobaczyć tych jego iskierek w oczach? Już nigdy nie miałabym usłyszeć jego głosu? Nie. Do tego dopuścić nie mogłam. Musiałam zrobić wszystko żeby się obudził. Żeby wrócił.
- Mogę go zobaczyć? - zadałam pytanie, które w tym momencie było dla mnie najważniejsze.
- Tak, tylko proszę nie siedzieć u niego za długo. Jedyne czego on teraz potrzebuje to czas i odpoczynek.
- Rozumiem - rzekłam i wstałam z miejsca.
- Proszę być dobrej myśli - odparł doktor i uścisnął mi dłoń na pożegnanie.
Uśmiechnęłam się do niego blado i wyszłam z gabinetu.
Siedzący na korytarzu Zayn poderwał się z krzesła i podszedł do mnie. Bez słowa przytuliłam się do niego i załkałam głośno. Szatyn głaskał mnie po włosach i wzdłuż pleców szepcząc, że wszystko będzie dobrze. Wiedziałam, że sam nie zapyta co pan Grey mi powiedział więc sama postanowiłam mu o tym opowiedzieć. Mimo iż mój głos się łamał zaczęłam:
- Do... doktor po... po po... powiedział, że... że Harry... że on... może się nie... się nie obudzić. Ma... ma zła... złamaną nogę... i i... połamane... żebra... i i wstrząsienie... mózgu. Je... jeśli się... się nie zregeneruje... to to... to nie... nie będą... go wy... wybudzać.
Po tej wypowiedzi wybuchnęłam głośnym płaczem. Jeszcze głośniejszym niż dotychczas. Zayn nic nie mówił. Mocniej mnie do siebie przycisnął i pocałował we włosy. Po paru minutach mojego załamania nerwowego i emocjonalnego wytarłam mokre krople spływające po moich policzkach. Odsunęłam się od chłopaka i spojrzałam mu w oczy. Były pełne troski i współczucia i... i miłości.
- Muszę do niego iść.
Mulat pokiwał twierdząco głową.
- Ty idź do niego a ja zadzwonię do reszty, pewnie czekają na telefon - rzekł i uśmiechnął się lekko.
Wyciągnął z kieszeni telefon i zaczął wykręcać numer do kompleksu. Ruszyłam w stronę drzwi sali, w której leżał Harry ale tuż przed wejściem odwróciłam się w stronę przyjaciela i powiedziałam:
- Dziękuję Zayn.
Brązowooki posłał mi pokrzepiający uśmiech i przyłożył iPhone'a do ucha.
Weszłam do sali. Harry leżał nieruchomo w szpitalnym łóżku. Podłączony był do masy urządzeń, które pikały co jakiś czas. Głowę miał zawiniętą bandażem, tak samo jak klatkę piersiową. Noga wisiała na stelażu w gipsie. Zakryłam dłonią usta zdając sobie sprawę, że to moja wina, że on tu teraz leży. 
imagePodeszłam bliżej i przysunęłam krzesło do łóżka. Zajęłam miejsce i chwyciłam bladą rękę chłopaka. Była zimna. Splotłam nasze palce i mocno ścisnęłam. Z oczu poleciała mi kolejna dawka słonych łez. On nie odwzajemnił tego gestu. No bo niby jak. Jeszcze nigdy nie było mi tak smutno. Jeszcze nigdy nie czułam się tak podle i smętnie zarazem. Jakbym tylko mogła cofnąć czas. Nie wyszłabym z tego klubu. Ba! Nie weszłabym nawet do niego. Zrobiłabym wszystko żeby nie doszło do tego cholernego wypadku. Wszystko...
Miałam wrażenie, że siedzę tam nie wiadomo ile godzin. Nikt mi nie przeszkadzał. Nie wiem dlaczego. Wiedziałam, że ta chwila sam na sam z Harry'm nie mogła trwać wiecznie. Poczułam jak ktoś delikatnie kładzie rękę na moim ramieniu. Podniosłam wzrok i ujrzałam pielęgniarkę.
- Powinna pani już iść. Pan Styles potrzebuje teraz odpoczynku - powiedziała ciepłym głosem kobieta uśmiechając sie lekko.
- Tak - odpowiedziałam, wstając i wycierając mokre od płaczu policzki. 
Ostatni raz spojrzałam na bezwładne ciało chłopaka, na pielęgniarkę i wyszłam z ciężkim sercem z sali.
Znajdując się na korytarzu od razu wpadłam Zayn'owi w ramiona. On trzymał mnie mocno kołysząc się w różne strony, szepcząc miłe słówka i głaszcząc ręką plecy.
Próbowałam się uspokoić. Przestać płakać. Ale nie potrafiłam. Nie radziłam sobie z emocjami. Zawsze tak było. Wreszcie udało mi się doprowadzić się do jako-takiego stanu i usiadłam na jednym z krzeseł. Mulat nie odstępował mnie na krok i usiadł obok mnie. Położyłam głowę na jego ramieniu.
- Wybacz Zayn - powiedziałam cicho.
- Za co mnie przepraszasz? - zapytał zaskoczonym głosem.
- Za moje zachowanie, za to jak cię teraz traktuję, za to, że kocham Harry'ego.
- Wiem, że go kochasz. Od zawsze to wiedziałem.
Uniosłam na niego zdzwione spojrzenie.
- I nie jestem na ciebie zły. Nie mam o co. Kocham cię Stella, ale zrozumiałem, że tylko i wyłącznie jako siostrę. Sama mi to uświadomiłaś.
- Też cię kocham Zayn. Jesteś dla mnie bardzo ważny.
- Ty dla mnie też - powiedział brązowooki i pocałował mnie we włosy.

- Stella powinnaś pojechać do domu i się trochę przespać - powiedział Zayn, gdy po raz kolejny tej nocy prawie zasnęłam.
- Nie, nie mogę jechać. Muszę z nim zostać - broniłam się.
- Lekarz powiedział, że on potrzebuje teraz czasu. Jest w śpiączce. Nic mu tu nie pomożemy. A ty musisz odpocząć - mój przyjaciel podał tyle argumentów, że wreszcie mu uległam.
- No dobrze. Ale chcę tu wrócić jak najdzybciej.
Chłopak zaśmiał się cicho i podtrzymując mnie skierował się w stronę wyjścia. Przed szpitalem od razu rzucił mi się w oczy wychylający się z samochodu Niall.
- Może podwieźć państwa? - zapytał blondyn.
Lekko się zaśmiałam i wsiadłam do auta. Zajęłam miejsce z tyłu i po zapięciu pasów zajęłam się oglądaniem widoków za oknem. Nie miałam ochoty rozmawiać. Chłopcy chyba to wiedzieli gdyż nie przez całą drogę nie odezwali się do mnie ani słowem.
Zatrzymaliśmy się pod kompleksem. Kłębiło się tam mnóstwo fanek. Tylko nie to - pomyślałam. Były one ostatnią rzeczą jaką chciałam teraz widzieć. Spojrzałam błagalnym wzrokiem w oczy Zayn'a, który odwrócił swoją głowę w moim kierunku. 
- Niall, zajedź od tyłu.
Nialler pokiwał twierdząco głową i zakręcił za budynkiem dwa razy i zatrzymał się na parkingu, Mulat szybko wyszedł z samochodu i otworzył przede mną drzwi. Chwyciłam jego rękę i przy jej pomocy opuściłam pojazd. Zayn objął mnie ramieniem i trójką ruszyliśmy w stronę tylnego wejścia. Moje oczy same się zamykały i nie wiem jakim cudem gdy po raz kolejny je otworzyłam byłam już w swoim pokoju leżąc na łóżku. Niechętnie wstałam i powędrowałam do łazienki. Wiedziałam, że najpierw muszę się przebrać i wykąpać a dopiero potem pójść spać.  Zmyłam resztkę makijażu i zdjęłam biżuterię. Zsunęłam z siebie sukienkę a następnie i bieliznę. Weszłam do kabiny i puściłam wodę. Ciepłe strumienie płynęły po moich plecach powodując u mnie przyjemne dreszcze. Lekko się wzdrygnęłam. Pół godziny później opuściłam łazienkę przebrana w moją ulubioną piżamę składającą się z długich czarnych spodni w małe, różowe serca i pudrowo-różowej bokserki. Nogi wsunęłam w białe puchate kapcie tylko po to żeby dojść w nich do łóżka. Gdy tylko się tam znalazłam od razu je zdjęłam. Wsunęłam się pod zimną kołdrę i starałam się ją ogrzać moim ciałem. Niezbyt dobrze mi to wychodziło. Nie wiem jakim sposobem zasnęłam. Szargające mną emocje jakby zniknęły dając miejsce ukojeniu. 

Nie wiem, o której się obudziłam. Promienie słoneczne nie wyrwały mnie ze snu gdyż były już wysoko na horyzoncie. Przetarłam rękoma zaspane oczy ziewając. Rozejrzałam się po pokoju i wtedy poczułam, że chcę mi się płakać. Harry jest w szpitalu. W śpiączce. Miał wypadek a to moja wina. Nie mogłam hamować lecących po moich policzkach łez. Ponownie wtuliłam się w poduszkę i nakryłam aż po sam czubek głowy jeszcze ciepłą kołdrą. Głośno szlochałam co jakiś czas dławiąc się mokrymi kroplami. 
Nagle poczułam jak ktoś bezszelestnie wsuwa się pod pościel i przyciąga mnie do siebie. Zayn. Chłopak objął mnie ramieniem a ja położyłam głowę na jego torsie. Moje ciało całe się trzęsło. Drgnęłam kiedy palcami przejechał wzdłuż mojego ramienia. Byłam pewna, że zmoczyłam całą jego koszulkę. Mocno zacisnęłam kawałek materiału w lewej ręce. Moje powieki nadal były zamknięte. Zayn pocałował mnie w czubek głowy i starał się mnie uspokoić. Nie pamiętam jak długo płakałam; pamiętam jedynie, że po jakimś czasie zmęczona zasnęłam ponownie.

Słońce chyliło się już ku zachodowi, kiedy znowu się obudziłam. Obok mnie nie było Zayn'a. Moją głowę ponownie zalała fala wspomnień związanych z Harry'm. Za wszelką cenę starałam się opanować łzy, które nagromadziły się w moich oczach. Spojrzałam w górę a lewą ręką wachlowałam się przed twarzą aby się uspokoić. Wzięłam trzy głębokie wdechy i przeczesałam ręką włosy. Wstałam z łóżka i ze smutną miną skierowałam się w stronę drzwi. Otworzyłam je i powoli wychyliłam głowę na korytarz. Pusto, ciemno i cicho. Parę razy zerknęłam to w prawo to w lewo po czym bezszelestnie ruszyłam do pokoju dziennego połączonego z jadalnią. Z kuchni dochodziły odgłosy przyciszonej rozmowy. Stanęłam przed drzwiami do pomieszczenia i zaczęłam nasłuchiwać.
- A co jak się nie obudzi? - zapytał jeden z głosów, Tuesday.
- Kto jak kto ale ty powinnaś być największą z optymistek, Tues - odpowiedział jej drugi, Nela.
- Ciężko mi pozytywnie myśleć, gdy sytuacja jest aż tak beznadziejna.
Kora już się nie odezwała. Niepewnie weszłam do kuchni. Dziewczyny speszone spuściły wzrok. Jedna z nich się zaczerwieniła. Udawałam, że nic nie zauważyłam. Podeszłam do lodówki i otworzyłam ją. Nie byłam głodna. Wzięłam do ręki zimną butelkę wody po czym zamknęłam drzwiczki. Stojąc tyłem do przyjaciółek upiłam łyk. Potem kolejny i następny.
- Jak się czujesz? - zapytała cicho blondynka. Na tyle cicho, żeby nie usłyszał tego nikt z innej części domu ale na tyle głośno, żeby do moich uszu doszła jej wypowiedź.
Wzruszyłam ramionami. Chyba nie było słów, które mogłyby opisać moje uczucia. Czułam się rozdarta, samotna, smutna, winna, zła... Szargało mną wiele emocji.
- Muszę do niego jechać - mruknęłam.
image- Stella - zaczęła Nelka i poczułam, że chce mnie przytulić. Delikatnie się odsunęłam. Przyjaciółka zażenowana cofnęła ręce.
- Nie, ja muszę do niego jechać - powiedziałam stanowczo naciskając na trzecie słowo.
- Stella, jest dwudziesta pierwsza - rzekła Tuesday.
Zaskoczona powędrowałam wzrokiem na zegar wiszący na jednej ze ścian pomieszczenia. Rzeczywiście.
- Przepraszam - rzuciłam w pewnym momencie.
Dziewczyny bez słowa podeszły do mnie i mocno mnie przytuliły. Łzy ciurkiem leciały po moich rozgrzanych policzkach.
- Jak mogłam przespać cały dzień? Obiecałam sobie, że jeszcze dziś go odwiedzę - wyjąkałam cały czas będąc w ich uścisku.
- Nie wiń siebie. Byłaś śpiąca - odpowiedziała mi Nela gładząc mnie po plecach.
- Ale obiecałam...
- Spokojnie, Zayn i Liam pojechali do Harry'ego, jeśli się obudzi od razu dadzą nam znać - dodała Tues.
Nasuwało mi się tylko jedno pytanie 'A co jeśli nie?' ale darowałam sobie. Tylko brakowało mi kolejnego napadu płaczu.
- Pójdę już spać - mruknęłam odsuwając się od nich. Ruszyłam w kierunku wyjścia ale zatrzymałam się trzymając jedną rękę na framudze. - Kocham was.
Dziewczyny uśmiechnęły się ciepło. - My ciebie też.
Odwzajemniając ten gest skierowałam się do mojego pokoju aby po raz kolejny tego dnia odpłynąć do krainy Morfeusza.

~*~
Co jest kochane? Dlaczego nie komentujecie? :( Jeden komentarz pod ostatnim rozdziałem to zdecydowanie za mało. Naprawdę się staramy pisząc rozdziały, i widzimy, że każdy rozdział czyta co najmniej 25-30 osób. A nikt nie komentuje. Proszę, sprawcie, żeby to się zmieniło, tęsknimy za Waszymi opiniami :(
Pozdrawiam, Aga - @stylesplanetx xxx

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 27 - " Coś ty się, helu nawdychał ?"

   Dzień 28 - Perspektywa Kornelii

  - Kora, obudź się. - Słyszałam jak KTOŚ, czyli Tues, stara się mnie obudzić, lekko szturchając w bok. Mruknęłam tylko kilka niewyraźnych słów, po czym chciałam przewrócić się na drugi bok mojego łóżka ... tylko że nie byłam w łóżku ... z hukiem zleciałam z twardych krzeseł.
  - Auć. - Jęknęłam, masując bolącą głowę, oraz przelatując zaspanym spojrzeniem po wszystkich obecnych. Już chciałam powiedzieć coś w stylu "Coś przegapiłam ?", jednakże widząc w jakim każdy jest stanie, darowałam sobie ironiczne gadki. Wstałam z zimnej, zakurzonej (Powinni tutaj zatrudnić porządniejsze sprzątaczki) ziemi, a następnie otrzepałam swoje ubrania ... czyli kremową sukienkę ... ? A tak, impreza, alkohol, wypadek i szpital.
  - Harry jest w śpiączce. Nie wiadomo, czy się obudzi. - Rzekła, łamiącym głosem, Stella.
  - Nie martw się, na pewno wszystko będzie dobrze. - Przytuliła ją blondynka, a brunetka rozpłakała się jak małe dziecko ... z resztą, nie dziwię jej się. Osoba, którą kocha, może już nigdy nie wstać z łóżka szpitalnego. Wszyscy mieli podpuchnięte oczy, rozwalone fryzury, oraz pogniecione ciuchy. Plus moje przyjaciółki jeszcze rozmazany makijaż. Swoją drogą, Tuesday przypomina mi pewnego rodzaju dobrą wróżkę, pocieszającą w tej chwili kopciuszka, w tym przypadku Stell, która w magiczny sposób straciła swojego królewicza, mowa o Haroldzie Edwardzie Styles.
  - Która godzina ? - Zapytałam cicho, przecierając oczy, które mimowolnie mi się kleiły.
  - Ósma. - Odpowiedział Liam, spoglądając na złoty zegarek, ozdabiający jego prawy nadgarstek.
  - Tak wcześnie ? - Jęknęłam, siadając na krześle.
  - Tak wcześnie. - Fuknęła brunetka, mrożąc mnie wzrokiem.
  - Przepraszam, czy państwo może do pana Harolda Stylesa ? - Zapytał mężczyzna po czterdziestce w białym kitlu, poprawiając prostokątne okulary na nosie.
  - Tak. - Odparliśmy chórem, przytakując na własne słowa.
  - Rodzina, czy przyjaciele ? - Spytał ponownie, rzucając nam wymowne spojrzenie. Już go nie lubię ...
  - Przyjaciele ... - Odpowiedział niepewnie Zayn, kątem oka spoglądając na Stellę.
  - Nie ma tutaj rodziny, czyż nie ?
  - Nie. - Odparł Louis, obejmując swoją dziewczynę w pasie.
  - W takim razie poproszę kogoś z państwa, aby udał się ze mną do gabinetu. - Westchnął ciężko.
  - Stella. - Powiedzieliśmy wszyscy na raz, patrząc na zdezorientowaną brunetkę.
  - Idź z doktorkiem. - Poklepałam ją po plecach, na co tamten zrobił urażoną minę. On już chyba mnie też nie lubi ...
  - Ej, ja tutaj zostanę, a wy wracajcie lepiej do domu ... - Mruknął do nas Zayn, patrząc na oddalającą się brunetkę i tego siwego.
  - Mhm ... myślę, że to będzie dobry pomysł. - Przytaknął Louis.
  - To wracamy do domu ... dojdziecie na piechotę ? - Zapytał Niall.
  - Tak. Albo zamówimy taxi. Nie martw się. - Puścił mu oczko.
 Poprawiłam grzywkę, po czym ruszyliśmy w stronę samochodu chłopców w absolutnej ciszy. Nikt nie miał ani ochoty zacząć jakiegoś tematu, ani chęci rozmowy teraz, gdy nasz przyjaciel leżał w śpiączce, a jego życie stało pod wielkim, czerwonym znakiem zapytania. Koszmarne uczucie ...
 Po długim, ciągnącym się w nieskończoność, czasie, dojechaliśmy pod wielki dom 1D. Wysiadając z auta, przypomniałam sobie o moich rodzicach ... wyjechałyśmy dość dawno, prawie miesiąc temu, a ja ani razu do nich nie zadzwoniłam ...
  - Kto jest głodny ? - Z zamyśleń wyrwał mnie głos Tues.
  - Ja nie ... - Mruknęłam z westchnięciem, wchodząc mozolnym krokiem do salonu i siadając na skórzanej, czarnej kanapie.
  - Mhm, ja również. - Potwierdził Liam, siadając obok mnie.
  - Tak, straciłem apetyt. - Mruknął Louis, kładąc się na podłodze.
  - Wiecie ... ja też nie odczuwam głody ... - Westchnął Niall, a prawie wszyscy w pokoju zakrztusili się powietrzem i zaczęli kaszleć, patrząc na blondyna wielkimi oczyma. Gdy ten zdał sobie sprawę co właśnie powiedział, złapał się za serce, po czym zemdlał. Pisnęłam, z resztą jak każdy, podbiegając do niego. Chłopcy przenieśli Nialla na kanapę. No, przy podnoszeniu wyślizgnął się z ich rąk i z hukiem zleciał na podłogę ... blondynka szybko przyniosła zimny okład, kładąc go na czole Nialla, a ja kucnęłam przy nim, mocno trzymając jego dłoń. Nie minęło dziesięć minut, a ten już otwierał oczy.
  - Wiecie co ... ? - Zapytał, z jęknięciem głaszcząc się po brzuchu. - Ja jednak coś zjem ... - Wyszczerzył się do nas, na co: Ja walnęłam face palma, Louis i Liam parsknęli śmiechem, a Tuesday z przewróceniem oczu, poszła zrobić mu jakieś kanapki.
  - Dobra, idę wziąć relaksującą kąpiel z bąbelkami ... - Mruknął Liam, wstając. - Wiecie, gdzie mamy świeczuszki ? - Zapytał niewinnym głosikiem, a widząc nasze zdziwione miny, machnął ręką, po czym poleciał na górę.
  - O gez ... - Zachichotałam, siadając Niallowi na brzuch.
  - Jakaś ty lekka. - Powiedział zszokowany, z wielkim wyszczerzem.
  - Jem ... - Tutaj zaczęłam liczyć na palcach. - ... dwadzieścia razy mniej od ciebie. Nie dziw się tak. - Wytknęłam mu język, włączając telewizor. Louis rozłożył się wygodnie na dywanie, jak jakiś pies. A właśnie, pies !
  - Luna ! - Wrzasnęłam, a po chwili mała, kremowa kulka futra siedziała mi na kolanach.
 Leciał jakiś wywiad z Jutinem Bieberem. Po chwili dołączyła do nas również Tues ze swoim Borysem. Swoją drogą, dziwne, że nasze zwierzaki się nie gryzą, jak to zazwyczaj jest w kreskówkach. Właściwie, są dla siebie jak rodzeństwo, co nie jest zbyt normalne ...
  - Słyszycie ? Czujecie ? - Zapytał niepewnie Niall.
  - Ale co ? - Zapytałam zdziwiona.
  - Popcorn ! - Pisnął, nie zważając na mnie i moją przyjaciółkę, poderwał się z miejsca, zrzucając nas na Louisa, po czym poleciał do kuchni.
  - Debil. - Prychnęła Tues.
  - Ale mój. - Wyszczerzyłam ząbki.
  - Ej, słyszycie ? - Zapytał Lou. - Marchewki ! - Pisnął, biegnąc do kuchni.
  - Yyy ... jak można słyszeć marchewki ? - Spytałam lekko skołowana.
  - On może wszystko. - Zachichotała.
  - Debil. - Prychnęłam.
  - Ale mój. - Zaśmiała się, czochrając mi włosy, po czym, nadal siedząc na mnie, zaczęła oglądać telewizję.
 Jeśli mam być szczera, nie ważyła zbyt wiele. Ale co się dziwić, ona tańczy i biega i ćwiczy i w ogóle ... a właśnie ! Muszę w końcu znaleźć jakąś normalną pracę. Bo raczej modelką mi nie uda się zostać ... trzeba potwornie dużo zachodu, jakiś czarymasrkich CD i w ogóle, trza mieć doświadczenie, którego niestety nie posiadam ... a wielka szkoda ... Bo nadawałabym się na nią ! W końcu, mam niezłą figurę, uroda też nie jest poniżej przeciętnej linii ... a do tego mam odwagę i charyzmę !
  - Słyszysz mnie w ogóle ? - Zapytała niepewnie blondi.
  - Tak, tak ... przecież to oczywiste, że słucham. Gdybym nie słuchała, nie wiedziałabym, o czym mi mówiłaś, oraz bym była skołowana. A jak widzisz, ja doskonale wiem,  o co chodzi, gdyż przyjęłam twoje pytanie spokojnie z równowagą ... - Zaczęłam, a widząc jej minę, zmarszczyłam brwi. - Nic nie mówiłaś, no nie ? - Spytałam z jęknięciem.
  - Nic, a nic. - Westchnęła, kręcąc głową z dezaprobatą.
 Wzruszyłam ramionami, po czym wstałam z zimnej podłogi, zrzucając z siebie dziewczynę.
  - Idziemy na spacer ? To nam dobrze zrobi ... - Zauważyła, biorąc Lunę na ręce.
 Ta tylko przytaknęła. Po chwili, już ubrane, wyszłyśmy z domu, kierując swoje zacne cztery litery w stronę parku. Puściłam Lunkę ze smyczy. W pewnym momencie, gdy przechodziłyśmy obok kiosku, niedaleko naszego ulubionego miejsca, gdzie Tuesday codziennie rano biega, coś na wystawie przyciągnęło moją uwagę. Z wielkimi oczyma, z otwartą buzią, patrzyłam na okładkę gazety.
 Wielkimi, czerwonymi literami, napisane było "Harry Styles trafił do szpitala - Wypadek, czy nieszczęśliwa miłość ?". Miałam ochotę rozbić szybę, wziąć tą gazetę i rozerwać na strzępy. Tuesday wleciała do środka, kupiła TO COŚ, po czym wróciła i od razu zaczęła czytać.
  - Niedawno Harold Styles, jeden z pięciu członków zespołu One Direction trafił do szpitala. Z tego co nam wiadomo, jest w krytycznym stanie. Stało się to podczas imprezowania w jednym z Londyńskich klubów. Wychodząc na tyły, był dość upity. Potrącił go samochód. Świadkowie mówią, że nie był wtedy sam. Stella, dziewczyna, która zawładnęła jego sercem, widziała całe to zajście. Ostatnie słowa dziewiętnastolatka brzmiały "Kocham cię Stella". Chłopak walczy o życie, pogrążony w śpiączce, z której niestety, może się nie wybudzić. Pozostaje jedno pytanie ... CZY TO WINA POLKI, CZY MOŻE NIESZCZĘSNEGO WYPADKU ? - Zakończyła, po czym wściekła zgniotła gazetę, wrzucając ją do śmieci, czyli tam, gdzie jej miejsce. No co za chamstwo ... przecież to nie jest normalne ! Jeśli Stella to zobaczy, popadnie w jeszcze większą depresję ...
  - Dobra, mam dość. - Powiedziałam, zaczesując włosy do tyłu. - Idziemy do tego parku, czy wracamy ? - Zapytałam cicho, przeskakując z nogi na nogę.
  - Wracamy. - Westchnęła ciężko, ciągnąc mnie w stronę domu. Za nami, posłusznie dreptała Luna z przekrzywioną w lewo, główką.
  - Jak myślisz ... Harry wybudzi się z tej śpiączki ? - Spytałam, a ona zmroziła mnie wzrokiem.
  - Uno, oczywiście, że tak. Secundo, nie poruszajmy tego tematu. I ... nie pamiętam tego trzeciego ... - Mruknęła ze zrezygnowaniem.
  - Dobra, rozumiem ... to chodźmy na zakupy ! - Powiedziałam z udawanym podnieceniem. Niby kocham zakupy. Jest to jak moje hobby, zaraz po graniu na gitarze i śpiewaniu, aczkolwiek teraz nie mam na nic ochoty.
  - Tobie to tylko jedno w głowie ... dziś nie mam ochoty na noszenie tych wszystkich toreb. - Jęknęła.
  - Muszę znaleźć pracę ... - Westchnęłam ciężko, a ta spojrzała na mnie zdziwiona. - Wiesz ... mam wiele wolnego czasu, a nie mogę wiecznie siedzieć na głowie moim rodzicom. - Wzruszyłam ramionami.
  - Rozumiem ... zgłoś się do jakiejś agencji, czy coś ... - Uśmiechnęła się do mnie.
  - Nie przyjmą mnie ... brak doświadczenia ... - Przewróciłam oczyma.
  - To zostaje ci pracować jak normalny człowiek. - Zauważyła, jakże "błyskotliwie".
  - Tak ... będę kelnerką ... albo opiekunką dla dzieci ... lub będę pracować w schronisku ... - Powiedziałam z coraz większym przerażeniem w oczach, na co ta tylko parsknęła śmiechem.
  - Dobra, dobra. - Poczochrała mi włosy.
 Gadałyśmy chwilę, po czym doszłyśmy pod dom. Po wejściu do domu, ujrzałam trójkę gapiących się na telefon stacjonarny, debili. Jeden w białym szlafroku, z różowym turbanem z ręcznika na głowie - Liam. Drugi, mlaskający, jedzący marchew z otwartą buzią i wielkimi gałami, porównywany do królika - Louis. No i trzeci, śpiący i ... śliniący się przez sen blondyn, który pochrapywał pod nosem - Niall.
  - A ... co wy robicie ? - Spytałam, unosząc brwi ku górze.
  - Czekamy na telefon od Stelli lub Zayna. - Odpowiedział głos Liama, tylko brzmiał jakoś inaczej ...
  - Coś ty się, helu nawdychał ? - Zapytałam zdziwiona.
  - Yyy ... może ... - Powiedział z wielkimi rumieńcami, na co potrząsnęłam głową z dezaprobatą.
  - To wy sobie tutaj czekajcie, a ja idę poczytać. - Pomachałam ich, a widząc przerażenie w ich oczach, przewróciłam oczyma. - Tak, czasem zdarza mi się poczytać. - Prychnęłam, idąc do salonu. Tam teraz jest cicho, spokojnie, oraz jest to pomieszczenie dobrze oświetlone.
 Usiadłam na kanapie, biorąc do ręki pierwszą część tomu Domu Nocy, pod tytułem "Naznaczona". Szybko wzięłam się za czytanie i, jeśli mam być szczera, było to bardzo fajne. No, do momentu, aż nie przerwał mi dźwięk telefony stacjonarnego ...

***

 I oto ja, w całej mojej wielkości i chwale xD Proszę wybaczyć, że rozdział taki krótki, gdyż zazwyczaj piszę dłuższe, aczkolwiek, niestety, wena się blokuje ... jakoś napisałam ten rozdział, choć jest dość beznadziejny, przez co mam ochotę przywalić łbem w ceglany mur -,-" Nie będę przynudzać jeszcze bardziej ... komentujcie i czekajcie na kolejny rozdział ^^














niedziela, 31 marca 2013

Smacznego Jajka!

Wesołych Świąt Wielkanocnych! Smacznego Jajka i mokrego dyngusa! :) Życzą dziewczyny z bloga 'You're the only one who knows, you slow it down' :) 

Pozdrawiamy gorąco w te zimne dni.

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział 26 - 'Kocham cię, Stella'

Dzień 20 - Perspektywa Stelli

Całą noc nie zmrużyłam oka. Nie wiem czy to przez ten horror, czy przez dręczące mnie myśli. W mojej głowie odbywała się wielka wojna pomiędzy jedną połówką serca a drugą. Jedna kochała Harry'ego, a druga Zayn'a. Już na prawdę nie wiedziałam co mam robić. Nie chciałam żadnego z nich zranić, ale gorszym wyjściem było patrzenie jak skaczą sobie do gardeł. Ta cała sytuacja naprawdę zaczęła mnie drażnić. Rozważałam kilka wyjść ale żadne nie pasowało. 
Tuż nad ranem, kiedy traciłam jakąkolwiek nadzieję na rozwiązanie tej rozterki sercowej zdecydowałam się na najlepszą opcję. Nie wybiorę żadnego. Wiem, że jeśli bym to zrobiła złamałabym drugiemu serce. A brak wyboru niczego nie zniszczy. Nie ważne że to może zniszczyć mnie, ważniejsze jest aby nie zniszczyło ich przyjaźni. 
Wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę kuchni. Nie zdziwił mnie fakt że nikogo tam nie zastałam. Była dopiero 7:30. Normalni ludzie śpią jeszcze o tej porze, no może oprócz Tues. Na lodówce zauważyłam małą, żółtą karteczkę której wczoraj tam nie było.

'Kimkolwiek jesteś wiedz, że poszłam biegać. Przekaż reszcie, aby się nie martwili :) Tuesday xx'


No tak, wiedziałam. Naszego rannego ptaszka już nie było a ja musiałam sama sobie zrobić śniadanie. Sięgnęłam po płatki i mleko po czym wlałam i wsypałam składniki do miski. Po namyśle wrzuciłam jeszcze do niej jeszcze pokrojone banany. Chwyciłam łyżkę i z posiłkiem udałam się w stronę salonu. 
Po włączeniu telewizora wróciłam do pokoju po laptopa i usiadłam z nim na kanapie. Zalogowałam się na Twittera dosłownie na chwilę aby sprawdzić czy nie wydarzyło się coś, o czym powinnam wiedzieć. Na portalu jednak nie działo się nic interesującego. Zamknęłam laptopa i gdy odłożyłam go na stół zobaczyłam pod nim najnowszy numer 'Dziennika'. Na pierwszej stronie dość sporo miejsca zajmowała sonda. 'Harry czy Zayn - na którego powinna zdecydować się młoda Polka?' - zgłosiło pytanie. Harry miał 51% a Zayn 49%. Moje serce zabiło szybciej gdy pod ścianą zobaczyłam całkowicie zniszczony telefon Malik'a. Nie ulegało wątpliwości, że zobaczył głosowanie po czym zdenerwowany rzucił swoim iPhone'm. Pełna najgorszych obaw popędziłam na górę i szybko otworzyłam drzwi od pokoju Mulata. Nie było go tam. Do moich oczu naleciały słone łzy. To wszystko była moja wina. Na co mi była gra na dwa fronty?! Trzeba było od razu wybrać a nie przeciągać to. Powróciłam na dół i w biegu zakładając bluzę Zayn'a wyszłam z mieszkania. Nie wiedziałam gdzie go szukać jednak serce podpowiadało mi aby iść do parku. Postanowiłam zdać się na moją intuicję i nie czekając ani chwili dłużej ruszyłam w stronę Hyde Park. Był to niestety wielki obszar i znalezienie go było prawie niemożliwe. Na szczęście ułatwiał mi to fakt że była bardzo wczesna pora i jedynymi ludźmi którzy znajdowali się w tym miejscu byli osoby, które biegały. Pod wielką wierzbą na obrzeżach parku ujrzałam znajomą postać. Szybko do niej podbiegłam i wtedy byłam pewna że to Zayn. Odetchnęłam z ulgą i rzuciłam się chłopakowi na szyję. 
- Tak się o ciebie martwiłam, Zayn - powiedziałam będąc w uścisku chłopaka. 
- Stella, jak mnie znalazłaś - zapytał spoglądając na mnie smutnymi oczami. 
- Wiem że to może głupio zabrzmieć ale szłam za głosem serca - wyjaśniłam nieśmiało. 
- To wcale nie zabrzmiało głupio. Wręcz przeciwnie, romantycznie. 
Speszona spuściłam wzrok i usiadłam na ławce. On zrobił to samo.
- Wiesz, Zayn ja już tak dłużej nie mogę - zaczęłam bawiąc się swoimi palcami. - Przerastają mnie te artykuły, domniemania, sonda, którą przeczytałeś. Nie mogę pozwolić abyś przeze mnie kłócił się z Harry'm. Nie chcę być osobą przez którą rozpadnie się wasza przyjaźń. Nie mogę wybrać ciebie bo złamię serce Hazzie, i nie mogę wybrać go bo złamię serce tobie. Zdecydowałam więc nie wybierać żadnego z was. Nie jestem jeszcze gotowa aby stawić czoło plotkom, które już od dawna krążą w internecie na mój temat a co dopiero tym, które się pojawią. Jestem chyba zbyt wrażliwa i zbyt słaba aby dawać sobie z tym radę. Przepraszam za taką decyzję, bo wiem że nie tego ode mnie oczekiwałeś, jednak ja inaczej nie umiem - zakończyłam i dopiero wtedy spojrzałam mu w oczy, które śledziły każdy mój ruch. 
- Stella - rzekł Zayn łapiąc mnie za ręce i spoglądając głęboko w tęczówki. - To moja wina. To ja naciskałem na ciebie nie dając ci właściwie wyboru. Byłem głupi, ale to przez to że byłem zakochany. Szanuję twoją decyzję i na pewno się na ciebie nie gniewam. 
- Przyjaciele? - zapytałam wyciągając w jego stronę dłoń i uśmiechając się lekko.
- Przyjaciele - potwierdził chłopak i uścisnął ją w delikatny ale jednocześnie mocny sposób jakby chciał pokazać jak potężne są nasze więzi. 

Po powrocie do domu nie obyło się bez małego ataku Liasia, który zaniepokojony naszym zniknięciem był o jeden krok od wezwania policji. Gdy już wszystko sobie wyjaśniliśmy a ciśnienie Daddy'ego wróciło do normalnego tempa wiedziałam, że czeka mnie teraz rozmowa z Harry'm. Za rękę pociągnęłam go do jego pokoju i zaproponowałam żebyśmy usiedli. Zmartwiony chłopak chwycił moje dłonie i patrząc mi głęboko w oczy zapytał czy wszystko jest w porządku.
- Nie, Harry. Nic nie jest w porządku - powiedziałam.
Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony. Powiedziałam mu więc to samo co Zayn'owi. Że chcę abyśmy zostali przyjaciółmi i że nie jestem gotowa na stały związek. Po skończeniu mojej długiej wypowiedzi w skupieniu czekałam na reakcję Hazzy. On jednak nic nie powiedział. Patrzał się na mnie nieobecnym wzrokiem. Szukałam w jego tęczówkach jakiejkolwiek emocji, która pomogłaby mi go zrozumieć. Takowej nie zauważyłam.
- Harry, powiedz coś - rzekłam cicho a pod koniec tego krótkiego zdania poczułam łzy w oczach. 
Sama nie wiem z jakiego powodu. 
Kręcony wstał, podszedł do okna i opierając się o parapet zapatrzył się na widok na zewnątrz. Śledziłam jego ruchy czując, że zaraz wybuchnę, podbiegnę do niego i potrząsnę nim żeby wydobył z siebie jakiekolwiek słowo. Minutę później, która wydawała mi się całą wiecznością powiedział:
- Ja nie mogę być twoim przyjacielem.
- Jak to? Dlaczego? Co masz na myśli? - sypałam pytaniami z rękawa niczego nie rozumiejąc. 
Loczek odwrócił się w moją stronę i podszedł bliżej. Ja natomiast wstałam i stanęłam przed nim. 
- Nie mogę być twoim przyjacielem bo nie czuję się nim. Ja chcę być kimś więcej - odparł i zrobił krok w moim kierunku. 
Pomiędzy nami była jedynie mała przestrzeń. Podczas westchnięcia jakie wykonał niemalże czułam jego ciepły oddech na moich policzkach. Zielonooki wykonał jeszcze pół kroku tak że stykaliśmy się klatkami piersiowymi, które unosiły się w tych samych momentach. 
- Nie... Harry... Wybacz, ja nie mogę - wyjąkałam i wybiegłam z pokoju.

Tydzień później.

Dzień 27, noc - Perspektywa Stelli

Siedzimy wszyscy pod blokiem operacyjnym, w którym lekarze wykonują Harry'emu jakiś zabieg. Nadal nie mogę uwierzyć w to co się stało. Łzy ciekną mi ciurkiem po policzkach i nie mogę zrobić nic co mogłoby zatrzymać tą czynność. Chłopcy oraz Tues i Kora starają się mi jakoś pomóc, pocieszają, pomagają, próbują rozweselić i odciągnąć od sali jednak ja nie mogę się ruszyć. Wiem, że to jest moja wina. Przeze mnie Harry leży za tymi białymi drzwiami i walczy o życie. To wszystko przeze mnie. Jeśli on nie przeżyje to będzie to moja wina. Moja! Jeśli on nie przeżyje i to i ja się zabiję, bo wiem, że świat bez niego nie jest nic wart. 
Kiedy uświadomiłam sobie, że go kocham? Teraz. W tym momencie doszłam do wniosku, że jestem w nim zakochana. Oddałam mu moje serce nawet o tym nie wiedząc. Tydzień temu powiedziałam mu żebyśmy zostali przyjaciółmi a on sprzeciwił się temu. Nie przyjął tego do wiadomości. Później, przeprosił mnie i poszedł na ugodę zgadzając się na moje warunki. Wiedziałam, że nie jest mu łatwo. Cierpiał. W jego oczach w tamtej chwili widziałam smutek, żal, rozpacz, rozterkę i milion innych uczuć, które nim zawładnęły. 
Teraz wiedziałam co dziewczyny miały na myśli mówiąc 'Tylko jeden z nich cię kocha, drugi jest jedynie zauroczony'. To Harry naprawdę mnie kochał. Zayn dał się ponieść pierwszemu wrażeniu. Być może chodziło o rywalizację lub o zwykłe, głupie zauroczenie. Nic więcej. Dlatego to on przyjął to z takim spokojem, dałam mu po prostu do zrozumienia, że między nami nic nie ma. Otworzyłam mu oczy. Jestem pewna, że Zayn znajdzie taką dziewczynę, która będzie na niego zasługiwała i która będzie go kochała. Ja nie byłam tą osobą. Nie byłam go godna.
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi do sali operacyjnej. Wyszła z niej młoda pielęgniarka, której ręce były całe od krwi. Chciałam spróbować ją zatrzymać jednak uprzedził mnie Liam. Kobieta nie odpowiedziała mu nic, nawet się nie zatrzymała. Spieszyła się. Zakręciła się za rogiem aby po chwili wrócić z kroplówką krwi. 
Schowałam twarz w dłoniach, które oparte miałam o kolana. Cicho pochlipywałam. Czułam, że moje serce się zaraz zatrzyma. 

Dzień 27, wieczór - Perspektywa Stelli

Zajmując dwie kanapy w salonie, nieudolnie próbowaliśmy wymyślić jakiś odpowiedni pomysł na spędzenie sobotniego wieczoru. Wykluczaliśmy najdziwniejsze i najbardziej nieodpowiednie pomysły  zapominając o starych i sprawdzonych. 
- Chodźmy po prostu na imprezę - wypalił Niall a nam od razu rozjaśniły się tęczówki. 
Byliśmy tak zajęci myśleniem nad oryginalnymi planami, że nawet do głowy nam nie przyszło aby iść się najnormalniej w świecie zabawić. Każde z nas pobiegło do swojego pokoju chcąc przygotować się na dzisiejszy wieczór. 
Gdy znalazłam się już w pomieszczeniu, które poniekąd należało do mnie podeszłam do szafy w celu znalezienia jakiegoś odpowiedniego stroju. Zdecydowałam się na elegancję z odrobiną tajemnicy. Klasyczna, czarna mini, którą kupiłam jeszcze w Polsce, tego samego koloru koturny projektu Mary Jane oraz puzderko ze złotym paskiem. 
Z gotowym zestawem powędrowałam do łazienki, gdzie po wzięciu szybkiego prysznica ubrałam go na siebie. Włosy wysuszyłam a ich końce lekko zakręciłam. Usta pomalowałam krwiście czerwoną szminką a oczy mocno podkreśliłam.  
Gdy byłam już gotowa powróciłam do salonu, gdzie czekała już połowa moich przyjaciół. Zayn - ubrany w białą koszulkę z napisem 'Cool kids don't dance', czarne rurki i białe sneakersy, Liam - ubrany w biały t-shirt, ciemne rurki, krótkie, białe Conversy i szarą koszulę w kratę, Louis - ubrany również w koszulę w kratę, jeansy i krótkie, białe Conversy i Niall - ubrany białą koszulkę i ciemne jeansy, do których dobrał białe Air Maxy.
Cierpliwie czekaliśmy na przyjście Tues, Nelki i Harry'ego, którzy na szczęście nie kazali na siebie długo czekać i po chwili jechaliśmy już samochodem z wynajętym szoferem w kierunku centrum miasta.
Miejscem, w które zmierzaliśmy okazał się klub o jakże wdzięcznej nazwie 'Paradise'. Cóż, zobaczymy czy rzeczywiście jest tam jak w raju.
Do wejścia ciągnęła się długa kolejka. Przepustki sprawdzali dwaj dobrze zbudowani ochroniarze. Chłopcy nie czekając w kolejce po prostu podeszli do mężczyzn a Zayn pokazał im coś co niestety nie dane mi było zobaczyć. Po chwili wszyscy zostaliśmy wpuszczeni do środka.
Tuesday od razu pociągnęła Lou na parkiet. Nie ma się czemu dziwić, ta dziewczyna naprawdę kochała taniec. Na dyskotekę ubrała się w obcisłą, różową, cekinową sukienkę z rękawami 3/4. Strój dopełniały wysokie, cieliste obcasy.
Nel i Niall poszli zająć miejsce w loży. Dziewczyna była ubrana w piękną, koronkową i zwiewną sukienkę z paskiem, który dokładnie podkreślał jej talię. Dobrała do niej wysokie obcasy. Swoje włosy, które zazwyczaj były zakręcone, dzisiejszego wieczoru miała idealnie wyprostowane. 
Liam poszedł zamówić dla nas jakieś drinki. Chłopak próbował dzwonić do Danielle aby spytać się czy nie ma czasem ochoty udać się z nami na imprezę, ta jednak występowała dziś na koncercie Lmfao w Liverpool'u. Zayn'a od razu porwała jakaś brunetka i nawet nie zorientowałam się kiedy zniknął nam z oczu.
- Zatańczysz? - szepnął mi do ucha Harry.
Dzisiejszego wieczoru ubrany był w czarną koszulkę z krótkim rękawem, ciemne rurki i białe, wysokie Conversy.
W tym harmiderze nawet z takiego bliska ledwo co go usłyszałam. Pokiwałam twierdząco głową i ujęłam jego dłoń, którą w moim kierunku wyciągnął.
Przez następne dwie godziny szaleliśmy na parkiecie co jakiś czas robiąc sobie przerwy na drinka. Wszyscy byliśmy już nieźle wystawieni, no może z wyjątkiem Liam'a, Nelki i Niall'a, którym alkohol nie był potrzebny żeby dobrze się bawić.
Sama już nie wiedziałam z kim tańczę. Z każdą piosenką moim partnerem stawał się kto inny. Tym razem jeśli się nie mylę był mocno napity brunet. Na oko był w moim wieku ale głowy nie daję. Zaczął się niebezpiecznie do mnie przystawiać. Jego ręce z mojej talii wędrowały coraz niżej. Nie byłam aż tak upita żeby tego nie zauważyć, zdjęłam jego ręce i położyłam je z powrotem na plecach. Chłopak uśmiechnął się złośliwie i mruknął mi do ucha:
- Nie bądź taka nie dostępna.
Odepchnęłam go od siebie i zła skierowałam się w stronę łazienki. Opłukałam ręce i spojrzałam w lustro. Poprawiłam minimalnie makijaż i wyszłam. Tuż pod drzwiami stał owy brunet, z którym tańczyłam chwilę temu. Zbliżył się do mnie, na tyle blisko, że niemal stykaliśmy się ciałami. Cofnęłam się ale wtedy poczułam zimną ścianę, o którą opierałam się plecami. Chłopak z zadziornym uśmieszkiem zrobił krok w moją stronę i ujął mój podbródek w dłoń. Poczułam jego ciepłe wargi na moich ustach. Całował mnie coraz zachłanniej posuwając się z pocałunkami po mojej szyi. Próbowałam go od siebie odepchnąć był on jednak zbyt silny.
Wtedy zdarzyło się coś na co w głębi duszy liczyłam. Bruneta ode mnie odciągnął Harry, który jednym mocnym zamachnięciem uderzył przeciwnika w twarz. On nie został mu dłużny i po chwili obaj okładali się pięściami nie tylko po twarzy ale i po reszcie ciała. Starałam się ich rozdzielić ale byłam zbyt słaba.
Byłam ogromnie wdzięczna gdy do interwencji wskoczyli Zayn i Niall, którzy odciągnęli Harry'ego od chłopaka. Liam razem z Lou przytrzymywali bruneta. Kornelia i Tuesday podeszli do mnie i zaczęły pytać się czy wszystko w porządku. Pokiwałam twierdząco głową i starając się opanować złość, która mną szargała zacisnęłam ręce w pięści. Byłam zła na Harry'ego. Krew ciekła mu z nosa, i łuku brwiowego a pod okiem miał wielkie limo. Po co wtrącał się w tą bójkę. Przeze mnie zrobił sobie krzywdę.
Zła jak osa wyszłam z klubu i przeszłam przez ulicę stając obok postoju dla taksówek. Wyciągnęłam telefon z torebki i już wykręcałam numer, gdy z lokalu wyszedł Harry. Nie rozglądając się na boki wszedł na jezdnię. Zza rogu ulicy wyłonił się samochód. Jechał zdecydowanie za szybko. Zdołałam wydobyć z siebie jedynie stłumiony krzyk jego imienia gdy auto potrąciło mojego przyjaciela. Szybko podbiegłam do jego bezwładnego ciała a łzy lały się po moich policzkach niczym strumyki. Uklęknęłam przy nim i potrząsnęłam nim.
- Harry! Nie... Nie rób mi tego... Nie! - krzyczałam do niego.
Chłopak uniósł zmęczone powieki i uśmiechnął się blado. Ścisnął moją dłoń i wyszeptał zanim całkowicie stracił przytomność:
- Kocham cię, Stella...

~*~
Cześć. Wybaczcie za tą dwumiesięczną przerwę. Wynikła ona z braku weny z naszej strony. Pewnie zastanawiacie się dlaczego rozdział jest z perspektywy Stelli a nie Tuesday, otóż Majka nie miała pomysłu na 26 rozdział i poprosiła mnie abym wykonała to za nią :) Mam nadzieję że podoba Wam się ten rozdział i zmieniliście nastawienie do Stell. Od teraz już wszystko stało się jasne. Co sądzicie? :) Czekam na Wasze opinie z niecierpliwością.
Teraz parę spraw organizacyjnych ;D
1. Zmieniliśmy bohaterów, zajrzyjcie tam ;)
2. Zmiana wyglądu bloga, bam! Co uważacie?
3. Ja (Agata) będę dodawała do rozdziałów gify, obrazki itp., mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu ten pomysł.
4. Zrobiłam specjalny zwiastun promujący ten blog. Byłoby mi miło gdybyście napisały w komentarzu co o nim sądzicie :)


5. Mam nadzieję, że od teraz już nie będzie problemów z dodawaniem rozdziałów i będą się pojawiały systematycznie :>
6. Ogromnie Wam dziękujemy za 10 a nawet 12 tysięcy odwiedzin!!! Jesteście wspaniali, dziękujemy :')
Czekam na Wasze komentarze z niecierpliwością, do napisania, Aga - @stylesplanetx xxx