Łączna liczba wyświetleń

piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 29 - "Harry ... on ... on ..."

Dzień 59 - Perspektywa Kornelii

 Otworzyłam zaspane oczy. Która to godzina ? Dwunasta ? Tak wcześnie ?! No to są chyba jakieś żarty, doprawdy.
 Westchnęłam ciężko wyskakując z łóżka. Minął już miesiąc odkąd Hazza popadł w śpiączkę.
 W różowym topie i szarych spodniach dresowych zeszłam do kuchni. Od razu nalałam sobie soku pomarańczowego. Cicho ... Dobra, Tues jak zwykle biega z rana ... Dobra, Stella i reszta pewnie śpią. Zaraz zrobię jej najazd i wyciągnę na zakupy. Rozumiem że jej ukochany jest w szpitalu, nie wiadomo czy się obudzi i w ogóle ... ale powinna choć na chwilę przestać się tym zamęczać. W tym tempie zrobi się z niej zombiak ... a ja nie chcę znać zombiaka !Westchnęłam ciężko a obok mnie, w magiczny sposób, pojawiła się Luna.
  - Hej skarbie. - Powiedziałam biorąc suczkę na ręce. - Jak tam u ciebie ? - Spytałam a ona radośnie szczeknęła.
 Eh, widać nie rozumie że stała się tragedia. Ale co ją obwiniać, to tylko pies.
  - Chodź po Stellę. - Szepnęłam do niej, puściłam ją a ta od razu poleciała w stronę pokoju mojej Bff'ki.
 Zaczęłam powoli wlec się po schodach z niecnym uśmieszkiem słysząc wrzaski brunetki.
  - Kora, twój pies mnie obślinił ! - Zawyła patrząc na mnie z pod byka.
  - Ubieraj się ! Idziemy do lunaparku. - Zażądałam z uśmiechem i entuzjazmem.

  - Daj mi spokój, idź se z Niallem. - Prychnęła zakrywając się kołdrą.
  - Ty chyba sobie ze mnie kpisz. Jeśli zaraz nie będziesz gotowa ogolę ci brwi. - Wysyczałam a ta od razu wyskoczyła z łóżka i pobiegła do łazienki. Luna zaczęła szczekać i wyć a ja w podskokach ruszyłam do pokoju Louisa.
  - Tuesday ... po co ci tyle marchewek ?! Przecież masz ich trzy torby ! Słucham ? Dla Lou ? No to będzie miał wyżerkę ... - Udałam że gadam z moją przyjaciółką stojąc pod drzwiami jego pokoju. Ten jak poparzony wybiegł i spojrzał na mnie pytająco. - W kuchni ... - Puściłam mu oczko i nie czekając na niego w podskokach ruszyłam ku Liamowi.
  -Ojeju, jaki śliczny żółwik ! To twój, Niall ? CO ?! Chcesz go zjeść na obiad ?! - Pisnęłam niby przerażona a z pokoju od razu wybiegł Payne rozglądając się do okoła.
  - Gdzie ? Co ? Jak ? Niall, ciebie chyba porąbało ! - Wydarł się.
  - To tylko ja, idź się ubierz, za 10 minut masz stać gotowy w kuchni. - Mruknęłam.
  - Tak jest, Sir ! Ale ... co z tym żół ... - Zaczął ale ja mu przerwałam.
  - Nic już nie mów. Dziesięć minut. - Zażądałam po czym podeszłam pod pokój Zayna. - Zayn, ratuj ! Louis sobie coś ubzdurał że w środku luster jest inny, zły świat i teraz wszystkie rozbija ! - Zaczęłam walić w drzwi a ten, tak jak pozostali, wyleciał stamtąd wystraszony. - W kuchni ... - Wysapałam jakbym przed chwilą biegła a ten poleciał aż się za nim kurzyło. Niby te szopki nie są potrzebne ... choć inaczej bym ich nie obudziła.
 Po cichaczu weszłam do pokoju mojego chłopaka. Usiadłam na łóżku zaraz przy nim.
  - Niall ... szybko wstawaj ... Liam wyżera całą lodówkę ... zaraz nic nie dostanie. - Szepnęłam mu do ucha. Ten w mgnieniu oka zerwał się z łóżka i potykając o własne nogi, w samych bokserkach, poleciał do kuchni. Z wielkim wyszczerzem wstałam i poszłam za nim do miejsca zbiórki.
  - Liam, nie wyżeraj lodówki ! - Wydarł się wystraszony Niall.
  -  Ja ?! to ty chcesz pożreć biednego żółwia ! - Jęknął Liam łapiąc się teatralnie za serce.
  - Lou, z jakiej racji tłuczesz lustra ?! Tam nie ma magicznego świata ! Przerabialiśmy to już, to tylko nasze odbicie ! - Zayn wymachiwał rękoma jak jakiś psychol.
  - Cicho, nie mam teraz czasu ! Tues, gdzie są te marchewki ?! - Lou zaczął się drzeć.
  - Uwaga hołoto, idziemy do lunaparku. Macie, ogółem, 20 minut żeby się przygotować. - Zarządziłam widząc jak każdy kłóci się z każdym ... przecież ja tylko żartowałam ... eh, co za ludzie.
 Posępnie przytaknęli i ruszyli znów do siebie. OMG, co za ludzie ... już nigdzie wyjść z nimi nie można bo od razu patrzą na ciebie z pod byka.
 Sama ruszyłam do swojego pokoju. Stanęłam przed wielką szafą myśląc nad tym co mogłabym założyć ...
  Po dłuższym namyśle wybrałam beżowy luźny sweter, białą sukienkę przed kolano, cienkie jasne rajstopy i kremową czapkę. Do tego brązowe botki. Na początku myślałam również o zielonej torebce ... ale potem stwierdziłam że raczej mi nie pasuje. Szybko się ubrałam, uczesałam i lekko pomalowałam po czym zbiegłam po schodach do salonu. Byli tam już wszyscy. I nawet Tues się zjawiła ! Przebrana, umalowana ... no, no, no, szyba jest.
  - To co, zwarci i gotowi, idziemy na podbój wesołego miasteczka ! - Krzyknęłam z uśmiechem po czym wyszłam z domu w podskokach a tamci niechętnie zwlekli się z kanapy. O geez, co za ludzie.

***

  - Gdzie idziemy najpierw ? - Spytał Zayn poprawiając grzywkę.
  - Do tunelu miłości. - Zażądała Tuesday, poprawiła żółte okulary, pociągnęła Lou za rękę i po chwili już ich nie było. Tunel zakochanych ? Bleee, rzygam tęczą.
  - A ja chcę iść na rollercoaster. - Mruknął Liam, wziął pod rękę Zayna i poszli.
  - No to w takim razie chodźmy po coś do jedzenia. - Wyszczerzył się Niall na co go spiorunowałam wzrokiem.
  - Czy ty wiesz jakie to niezdrowe ?! - Pisnęłam.
  - No ... dlatego to takie dobre ! Po za tym, mówisz jak Tuesday. - Prychnął.
  - Nie kłóćcie się brzydale, idziemy do domu strachów. - Zawyła Stella, ciągnąc nas w stronę strasznego zamczyska.
  - Nie ... nie ... błagam ! - Niall ... co za dziecko.

***

  - Najstraszniejsze przeżycie w moim życiu. - Wydukał nadal przerażony Niall.
  - Czy ja wiem ... było całkiem nieźle. - Ziewnęłam i przeciągnęłam się.
  - Łatwo ci mówić bo tylko spałaś. - Zauważyła Stell.
  - No wiem ... w sumie bym się w końcu wyspała gdyby nie paniczne krzyki Nialla i twój śmiech. - Przewróciłam oczyma spacerując między atrakcjami i budkami.
  - Chodźcie, wygram wam taką padnę ! - Pisnął uradowany Niall podbiegając do jednego ze stoisk. Kupił trzy piłki. Musiał trafić w trzy ruszające się pingwiny.
  - Powodzenia. - Prychnęłam, zaczesując rude włosy do tyłu. - Oddaj Stelli, ona w prost uwielbia pandy.
 Stell energicznie przytaknęła głową na moje słowa. Ha, ja to ją znam !
 Niall wziął zamach, rzucił i ... trafił pierwszego pingwina ! OMG ! A jednak chłopak ma cela. Po chwili już otrzymywał maskotkę. Podszedł do mojej przyjaciółki i wręczył jej prezent.
  - Dobra, gdzie teraz ? - Spytałam niepewnie, rozglądając się do okoła w celu odnalezienia reszty.
  - Idziemy po watę cukrową ! - Zawył blondyn, ciągnąc nas w nieznaną mi stronę.
 Po chwili już płacił za różowy cukier, który swoją drogą, wyglądał słodko ! Nie tylko przez smak. W pewnym momencie ktoś zadzwonił do Stelli. Odebrała i już po niecałych 10 sekundach była cała blada ...
  - Stell, co się stało ? - Zapytałam niepewnie.
  - Harry ... on ... on ... - Zaczęła ...

***

Bry ^^ Wybaczcie mi że tak późno dodałam ! Nauka ... byłam zagrożona z sześciu przedmiotów T^T
No ale wszystko poprawiłam i jest git ;D Jak wam się podoba ten STRASZNIE KRÓTKI rozdział z perspektywy Kornelii ? Mnie tam nie za bardzo ... no nic ...
Bay ^^
P.S. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO DLA MAI, KTÓRA OBCHODZI DZIŚ URODZINY ! <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz