Dzień
7 – Perspektywa Tuesday
Obudziłam
się około godziny 11, co w moim przypadku było nie do pomyślenia. Zazwyczaj
wstaję o świcie, a tego dnia zaszalałam. Od razu spostrzegłam Louisa, który
uśmiechał się delikatnie gładząc mnie po policzku.
-
Dzień dobry, kochana – powiedział radośnie.
-
Cześć, kochany. – Odwzajemniłam uśmiech
i przeciągnęłam się. Oczywiście na tyle, na ile było to możliwe w tak ciasnym
miejscu.
-
Jak się spało?
-
Wspaniale. – Sprzedałam mu lekkiego kuksańca w bok i zachichotałam cicho.
-
Auć – zaśmiał się. – Jestem takiego samego zdania, było cudownie. A śniło ci się coś ciekawego? Mam nadzieję,
że senne mary już cię nie nawiedzały.
-
Wstyd mi za to, zachowałam się jak pięciolatka – poczułam jak moje policzki
zaczęły płonąć.
-
Ale za to słodka pięciolatka – uśmiechnął się szeroko. – Pójdę wziąć prysznic.
- W
porządku, wiesz gdzie jest łazienka. – Lou przytaknął i sprawnym ruchem
wyskoczył z „łóżka”.
Usłyszałam
dźwięk telefonu. Sięgnęłam po komórkę, którą trzymałam na stole i spojrzałam na
wyświetlacz. „Stel, no wreszcie!” – pomyślałam i nacisnęłam przycisk z zieloną
słuchawką. W trakcie naszej rozmowy rozległ się krzyk Louisa z łazienki.
-
Tuesday, podasz mi ręcznik? – Natychmiast wstałam, otworzyłam drzwi
pomieszczenia, chwyciłam do ręki ręcznik znajdujący się na szafce i rzuciłam go
w stronę wystającej z kabiny twarzy chłopaka. Uśmiechnęłam się szeroko i
wróciłam do salonu.
Opowiedziałam
Stelli, co robiliśmy razem z Louisem i na koniec rzuciłam tylko krótkie „Ja
kończę, bo wychodzę”. W rzeczywistości wyjście z domu miałam dopiero w planach.
Coś trzeba było zjeść na śniadanie, a w lodówce już nic nie było. Pora na
zakupy. Podreptałam do swojego
pokoju, wrzuciłam na siebie TO (http://www.polyvore.com/set_no_12/set?id=55774246)
i wróciłam do miejsca, w którym powinien już na mnie czekać Louis. Miałam
rację. Siedział na kanapie głaszcząc Borysa po grzbiecie. Co dziwniejsze to
jego mruczenie, a nie kota, można było usłyszeć.
-
Okej, idę na zakupy. Musimy coś zjeść, śniadanie to podstawa. – Wyprostowałam
się, dumna ze swojej wypowiedzi.
-
Masz rację. No to idę z tobą. Bierzemy kiciusia? – zaśmiał się.
-
Nie, to nie będzie konieczne. – Udałam się wolnym krokiem w kierunku drzwi.
Oczywiście Lou ruszył za mną.
Poszliśmy
do pobliskiego sklepiku i kupiliśmy podstawowe rzeczy, których w domu nie może
zabraknąć. Po powrocie do domu zajęłam się przygotowaniem śniadania, a Louis
biegał po parterze tańcząc w rytm muzyki. Muszę przyznać, że wyglądało to
przekomicznie.
Usiedliśmy
do stołu i zaczęliśmy pałaszować jajecznicę. W międzyczasie rozmawialiśmy dużo,
śmialiśmy się i opowiadaliśmy sobie różne zabawne historyjki z naszej
przeszłości. Południe minęło nam świetnie.
-
Mieszkam tu od tak niedawna, a tak dobrze się tu odnalazłam – westchnęłam.
- To
twoje miejsce. To widać.
-
Tak czy inaczej jeszcze nie widziałam całego Londynu…
-
Obiecuję ci, że kiedyś pójdziemy pozwiedzać. Pokażę ci absolutnie wszystko co
jest warte uwagi.
-
Trzymam cię za słowo – uśmiechnęłam się. – Dzisiaj już będziesz wracał do
kompleksu, nie?
-
Tak. Myślę, że powinienem. No wiesz, żeby chłopaki się nie martwili albo coś w
tym stylu. No i nie chcę ci zajmować tyle czasu, na pewno masz coś ciekawszego
do roboty.
-
Nie. Absolutnie nic ciekawego… No może poza drapaniem Borysa za uchem –
zachichotałam cicho. – A tak na poważnie. Podobało ci się? No wiesz, wczorajszy
dzień i dzisiejszy poranek.
-
Nawet nie wiesz jak bardzo. Dawno się tak dobrze nie bawiłem. Ale najbardziej
podobała mi się noc. – W tym momencie po prostu mnie zamurowało. Zakaszlałam
tylko i zmieszana wędrowałam wzrokiem po meblach.
-
Więc… Dzięki za śniadanie – powiedział Lou i wstał. Przeciągnął się, zasunął za
sobą krzesło, włożył swój talerz do zmywarki i powędrował w kierunku kanapy w
salonie, gdzie leżały jego rzeczy.
-
Louis – rzuciłam, a on odwrócił się w moją stronę i zamrugał kilkakrotnie
czekając aż odezwę się znowu. – Zostań jeszcze trochę, proszę.
-
Ale chłopaki…
-
Chłopaki poczekają. Oni mają cię dla siebie non stop, ja też chcę spędzić z
tobą więcej czasu – uśmiechnęłam się do niego, wstałam i podeszłam do stojącego
w przejściu między kuchnią a salonem. Przytuliłam się do niego delikatnie i po
chwili poczułam jak on również mnie obejmuje. Louis jest jak duży miś, który
idealnie nadaje się do przytulania.
- No
dobrze, w takim razie zostanę jeszcze chwilę. Tylko się do mnie nie
przyzwyczajaj.
- Za
późno.
Ta „chwila”
była dość długa i bardzo mi się to podobało. Nie chciałam, żeby wychodził. Bardzo
polubiłam jego obecność. A teraz, gdy nie było w domu Stelli, nie czułam się
zbyt dobrze sama. Zawsze muszę mieć przy sobie kogoś z kim mogę porozmawiać, jestem
towarzyska. A gadanie z kotem to nie to
samo co z żywym człowiekiem.
- To
co, może obejrzymy jakiś film? – zaproponowałam wskazując na telewizor palcem.
-
Niezły pomysł – przytaknął mi Louis.
Włączyłam
jakąś komedię oznaczoną na płycie po prostu jako „Komedia”. Usiadłam na kanapie
obok chłopaka i zaczęliśmy seans. Po
jakimś czasie usłyszałam czyjś głos…
-
Czeeeść… - Na te słowa odwróciłam się i zobaczyłam Stellę razem z Zaynem. Uśmiechnęłam
się.
- O
hej, Stella.
- Co
tam? – zapytała.
- A
nic, oglądamy. A tam?
-
Idziemy zwiedzać Londyn. A właśnie Zayn, zaczekasz chwilkę?
-
Jasne. - Chłopak usiadł koło nas i uśmiechnął się. – To co oglądacie?
- „Komedię”
– powiedział Lou.
-
Ktoś musiał nieźle się napracować, żeby wymyślić ten tytuł – zaśmiał się cicho
brunet.
- I
tu masz rację – poklepałam go po ramieniu.
- A
ty Lou, masz zamiar tu zamieszkać? Chłopaki niedługo zapomną jak wyglądasz.
- Spoko,
Zayn, dzisiaj już wrócę – zapewniał dwudziestojednolatek.
W
tej chwili do salonu wbiegła Stella. Przystanęła i starała się złapać oddech. Westchnęła
ciężko i powiedziała:
-
Możemy iść.
-
Nie musiałaś się tak śpieszyć – zaśmiał się Mulat. – Zdążymy wszędzie.
Stel
zaśmiała się, poczym razem z Zaynem pożegnała nas. Wyszli. Ja i Louis znów
zostaliśmy sami.
- To
co, będziemy to oglądać dalej? – zapytałam.
- Powinienem
już iść.
-
Tak szybko? – powiedziałam cicho.
-
Wybacz. Zadzwonię do ciebie, dobrze? – spytał mnie podnosząc z podłogi swój
cały dobytek, czyli telefon i klucze. Pocałował mnie w policzek i skierował się
w stronę drzwi.
- No
dobrze. Ale nie zapomnij o mnie.
-
Jak mógłbym o tobie zapomnieć, Słońce? – uśmiechnął się i wyszedł. Poszłam za
nim i wychylając głowę zza drzwi pomachałam mu na pożegnanie.
~ ~ ~
To
co, jest i jedenastka! J
Jestem ciekawa co sądzicie o tej „parze”, która jeszcze oficjalnie nie jest
parą? Podoba wam się taki pomysł, taka kolej rzeczy? Mogę wam powiedzieć na
zachętę, że w następnym rozdziale z perspektywy Tues, dziewczyna odkryje coś w
gazecie. Zobaczycie co to takiego. Dodam tylko, że to zdarzenie z jednej strony
będzie dobre, a z drugiej złe. A więc kolejny rozdział pojawi się wtedy, gdy
pod tym rozdziałem ukaże się 7 komentarzy. Dacie radę!
Majka,
@MajaMichalska
Ooo niech Lou i Tues będą razem są tacy uroczy... ciekawe co będzie w gazecie mi się zdaje że coś związanego z Stell, Harrym i Zaynem, ale się zobaczy czekam nn <3
OdpowiedzUsuńJa również uważam, że Lou i Tues są przecudowni <3
UsuńSzczeże ? Ja też jestem ciekawa xD - Kornelia ;*
Super ;)
OdpowiedzUsuńjak słodko <3 czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńsuper:)już chce przeczytać kolejny :)
OdpowiedzUsuńoni są tacy słodcy ^^ oby tak było jak najdłużej ;) czekam na kolejny rozdział :*
OdpowiedzUsuńzapraszam: http://cantsayno1d.blogspot.com/
świetnie:)czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńCzy damy radę ? Tak, damy radę !!
OdpowiedzUsuńJeju, rozdział zarypisty Majeczko ;*
Faajny ! Czekam na kolejny ! :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : http://story-about-zayn-malik.blogspot.com/
Świetny! Super że Tues zaprzyjaźniła się z Lou. Zawsze na początku wybieram sb postać i ''nią jestem''. A że najbardziej uwielbiam z tego zespołu Louisa jestem Tues xd Czekam niecierpliwie na nexta!
OdpowiedzUsuńBoszkooo ;D muszę tego bloga polecić na moim..
OdpowiedzUsuńA poza tym zapraszam do mnie:
http://this-is-true-love-1d.blogspot.com/
Dzięki, Tues się postarała ;)
UsuńByły byśmy bardzo wdzięczne, gdybyś poleciła naszego bloga. Chętnie wpadnę ;D - Kornelia ;*