Łączna liczba wyświetleń

środa, 25 lipca 2012

Rozdział 6 - 'Chyba się zakochał...'

Dzień 4 - (ciąg dalszy) - Perspektywa Stelli


- Kim jesteście i po co tu przyszłyście? - zapytał Josh mierząc nas złowrogim ale jednocześnie pytającym spojrzeniem.
Serce waliło mi jak opętane. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. No przecież nie powiem że przyszłyśmy tu żeby zobaczyć One Direction na pół nagie a w dodatku to wszystko nakręcić.
- No... My... Tutaj... - jąkała się Tues.
Nagle wpadłam na świetny pomysł.
- My przyszłyśmy tutaj przeprowadzić wywiad z chłopakami - odpowiedziałam dumnie.
- Na serio? - zapytała Tuesday ale dostała ode mnie z łokcia w brzuch. - Ała, no tak... do tej popularnej gazety.
- Naprawdę? - zapytał Josh.
- Jak najbardziej - pokiwałam twierdząco głową.
- A gdzie wasze przepustki?
- Eemm... Napadli nas po drodze i zabrali je - coraz dalej kłamałam.
- Coś wam nie... - perkusista nie dokończył bo w tej chwili z garderoby wyszedł półnagi Zayn (czyt. w spodniach bez koszulki).
Zaskoczone odskoczyłyśmy za Josh'a i spuściłyśmy wzrok. Chłopak wykorzystał okazję i zwrócił się do mulata.
- Zayn czy te dwie dziewczyny były umówione z wami na wywiad?
Zayn spojrzał na nas na co my pokiwałyśmy głową na tak czego na szczęście nie widział Josh.
- Yyyy tak, byliśmy umówieni.
- W takim razie okej, na razie.
Gdy perkusista się oddalił my spojrzałyśmy na Zayn'a.
- Dzięki że nas kryłeś - powiedziała Day.
- Nie ma sprawy, a teraz powiedzcie co tak na prawdę tu robicie.
- Przyszłyśmy po wasze autografy - rzekłam.
- Aha... Mogłyście tak od razu.
- No niby tak ale nie chciałyśmy żeby nas siłą wyprowadzono, a poza tym to była tajna misja.
- Rozumiem to może wejdziecie? - uchylił lekko drzwi a my zobaczyłyśmy tylko nagie klaty reszty zespołu. Nie wiem jak Tuesday ale ja mogłabym patrzeć się na nich wieczność, jednak zdałyśmy sobie sprawę że trochę za długo gapimy się przez szparkę w drzwiach i szybko powróciłyśmy do dawnych pozycji.
- Chyba nie... - próbowałam się wymigać mimo że całe moje ciało krzyczało 'wchodź!'.
- Nie dajcie się prosić - Zayn złapał mnie za rękę i spojrzał głęboko w oczy.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł...
- Skoro wy nie macie ochoty przyjść do nas to my przyjdziemy do was. Podajcie tylko adres.
Spojrzałam przelotnie na moją przyjaciółkę która ukradkiem spoglądała do wnętrza garderoby. Podałam Zayn'owi adres i pożegnałyśmy się z nim. 
- Niech mnie ktoś uszczypie. Czy ja śnię? Czy właśnie spotkałyśmy Zayn'a - muszę zaznaczyć że półnagiego - któremu dałyśmy nasz adres i który zaraz łącznie z resztą zespołu wpadnie do naszego domu? - zapytałam gdy siedziałyśmy w limuzynie.
- Nie śnisz i to wszystko właśnie się wydarzyło - zapewniła mnie moja współlokatorka.
- Trochę to dziwne że po zaledwie paru minutach rozmowy wokalista jednego z najbardziej znanych a może nawet najbardziej znanego zespołu na świecie przyjdzie do nas do domu.
- Mnie tam to nie dziwi.
- Dlaczego?
- Nie zauważyłaś jak Zayn się na ciebie patrzał?
- To znaczy? - chyba nie rozumiałam o co jej chodzi.
- Zobaczył cię i zamarł, chyba się zakochał. 
- Nie pleć głupstw nic takiego nie zauważyłam.
- Widocznie nie patrzałaś uważnie. Ja stałam z boku i wszystko widziałam. Patrzał się na ciebie jakby zobaczył cud świata. Uwierz mi umiem zauważyć gdy chłopak jest zainteresowany dziewczyną.
Nie odpowiedziałam nic na to tylko spojrzałam za okno. Czy to może być prawda? Czy podobam się Zayn'owi? Na pewno nie. Ja kocham Harry'ego. Jestem tego prawie pewna. Co ja gadam?! Ja JESTEM tego w 100% pewna. On zawładnął moim sercem już w chwili gdy pierwszy raz zobaczyłam teledysk do 'What Makes You Beautiful' i nic tego nie zmieni. 
Tak zadając sobie pytania i rozmyślając nad wszystkim dojechaliśmy do domu. Weszłyśmy do środka i usiadłyśmy w salonie.
- A co jeśli on tylko żartował albo przyjdzie sam? - Tues zaczynała się martwić.
- Na pewno nie, nie wyglądał jakby żartował - pocieszałam ją chociaż też nie byłam pewna.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Spojrzałam na przyjaciółkę na co ona gestem głowy wskazała żebym otworzyła. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. Na schodach zobaczyłam piątkę uśmiechniętych chłopaków na czele z Zayn'em. Uśmiechnęłam się przyjaźnie i wpuściłam do środka. Przechodząc obok mnie każdy mnie przytulił mimo że nigdy mnie nie widzieli. Będąc w uścisku Harry'ego pragnęłam żeby ta chwila trwała wiecznie lecz wszystko musi się kiedyś skończyć także ten uścisk. Chwilę potem siedzieliśmy już całą siódemką w salonie. Przedstawiłyśmy się reszcie chłopakom a oni chyba od razu nas polubili. Bardzo łatwo nawiązywali nowe kontakty. Byli niezmiernie sympatyczni i może nawet trochę za ufni. Z jednej strony to dobra cecha ale z drugiej może wywieźć w pole. Chłopcy wpadli na pomysł żeby udać się do wesołego miasteczka.  
- Jest 23 - zauważyłam.
- I co? To nie stanowi problemu - rzekł Liam.
Nie protestując dalej przystanęłyśmy na ich propozycję i na ich intuicje. Ten plan najbardziej spodobał się Niall'owi i Louis'owi. Niall'owi dlatego że będzie mógł się najeść a Louis'owi dlatego że będzie mógł się zabawić. To co mówią fanki i piszą na fanowskich stronach jest prawdą. Louis to prawdziwy dzieciak i to z tej pozytywnej strony. Wydawał się też być cudownym przyjacielem. Nie czekając długo wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta zespołu. Droga zajęła nam około pół godziny. Chłopcy przez całą drogę wygłupiali się, śmiali i skakali. Jak na dorosłych facetów zachowują się jak pięciolatki. Przed wyjściem z auta obiecaliśmy sobie że chodzimy wszędzie razem. Obiecanki cacanki. Gdy tylko zrobiliśmy pierwszy krok każdy pobiegł gdzie indziej. Louis pociągnął gdzieś Tues. Niall pobiegł do jakiejś budki z jedzeniem. A Liam poszedł za nim przypilnować go żeby za dużo nie zjadł i się jeszcze przy tym nie rozchorował. I tym oto sposobem przy aucie zostałam tylko ja, Harry i Zayn. Spojrzałam na chłopaków pytającym spojrzeniem na co oni tylko wzruszyli ramionami. 
- To co robimy? - zapytałam.
- A co byś chciała? - zapytał Zayn.
- Hhhmm - zamyśliłam się. - Rollercoaster? - zapytałam i spojrzałam niepewnie na Hazzę.
- Nieeee - rzekł Harry przestraszony.
- Będę cię trzymać za rękę jeśli będziesz tego potrzebować - zaproponowałam.
- W takim razie mogę iść - zgodził się Harry i chwilę potem szliśmy już w stronę kolejki górskiej.


Parę godzin później chłopcy odwieźli nas do domu, dali nam autografy i zrobili z nami zdjęcia. Weszłyśmy do domu i gdy tylko zobaczyłyśmy że samochód zespołu odjeżdża krzyknęłyśmy na cały dom:
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAA
Po ogarnięciu się rozmawiałyśmy jeszcze chwilę aż rozeszłyśmy się do swoich pokoi. Wieczór i noc w wesołym miasteczku minęła nam bardzo przyjemnie. Aż tak przyjemnie że wróciłyśmy o czwartej rano! Nie czułam się ani trochę zmęczona chociaż mogło mi się to przejawić dopiero po znalezieniu się w łóżku. Zadziwiające jak ten czas szybko leci z tymi zakręconymi chłopakami. Myślałam że nie będę mogła się wypowiedzieć przez to że ich spotkałam ale zachowywałam się całkiem normalnie, przynajmniej próbowałam... Serce waliło mi jak młot. Przez te parę godzin pokochałam tych chłopaków jeszcze bardziej, mimo że sama nie sądziłam że to możliwe. Na dodatek nakręciłam to wszystko. Koncert, spotkanie i pobyt w wesołym miasteczku. Prezent na całe życie...
Chwyciłam z szafy piżamy i weszłam do łazienki. Wzięłam gorący prysznic, ubrałam się, umyłam zęby i zmyłam makijaż. Wróciłam do pokoju i wślizgnęłam się do łóżka. W tym samym momencie dostałam jednego sms-a a potem drugiego o tej samej treści:


'Dobranoc xx'


Od Harry'ego i Zayn'a. Odpisałam na obydwa i wymęczona całym dniem szybko zasnęłam...


~*~
Ugh... Denny ten rozdział, pisałam go dwa dni ale nie podoba mi się... Wybaczcie że tak wprowadziłam wątek z chłopakami :\ No i przepraszam że tak długo nie było żadnego rozdziału ale w sobotę wyjechałam na trzy dni do Warszawy i w sumie miałam laptopa ale wychodziliśmy o 9 rano a wracaliśmy o 23. Więc nawet nie miałam czasu do niego usiąść. We wtorek wróciłam nie miałam już na nic siły ale zaczęłam ten rozdział. Dziś byłam cały dzień na plaży i dlatego dopiero teraz go dodaje... Przepraszam ale to nie moja wina... Mam nadzieję że nie znienawidzicie mnie za to :) Czekamy na Wasze opinie :) Pozdrawiam: @agataXox

sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 5 - "To łzy szczęścia..."

Dzień 4 (ciąg dalszy) – Perspektywa Tuesday

Byłam taka szczęśliwa, nareszcie mogłyśmy zobaczyć chłopaków na żywo! I to z pierwszego rzędu! To spełnienie marzeń, szkoda, że Kornelii nie mogło być wtedy z nami. Za to wiem, że na pewno byłaby szczęśliwa widząc jakie jesteśmy tym wszystkim podekscytowane. Ona uwielbiała dawać nam takie prezenty. Próba trwała w najlepsze. Razem ze Stellą ledwo powstrzymałyśmy radosne piski. Chłopcy ukłoniki się z uśmiechem na ustach i pobiegli za kulisy – tak, to już koniec. Za chwilę czekał nas koncert. Prawdziwy, najprawdziwszy koncert naszych idoli. Spojrzałam na przyjaciółkę i chwyciłam ją za ramiona.

-  Już nie mogę się doczekać! – pisnęłam.
- Ja też. I spójrz, będziemy tak blisko nich! To będzie świetna okazja, żeby dotknąć ich ręki, albo…
- Albo czegoś innego – dokończyłam za nią i zaśmiałam się cicho. 

Została jeszcze godzina. Do sali powoli zaczęto wpuszczać fanki, więc my prędko zajęłyśmy swoje miejsca i  rozmawiałyśmy. Poruszyłyśmy temat płyty, trasy koncertowej, próby występu, a także ochroniarza, który nas tu wpuścił. Był nieco dziwny, przynajmniej mi się tak wydawało... Stella powiedziała coś pod nosem. Dosłyszałam tylko słowo "plan". Szybko spojrzałam na dziewczynę pytającym wzrokiem. Ona uniosła brwi do góry i westchnęła. Przypomniała mi wszystko co mówiła Kora - po zakończeniu koncertu mamy udać się za kulisy i schować się w garderobie, w której chłopcy mieli się przebierać. Sama wizja tych pięciu bogów przyprawiała mnie o gorący dreszcz. Podekscytowane spojrzałyśmy za siebie - sala była już niemalże całkowicie zapełniona ludźmi. Po jakimś czasie światła zostały skierowane na scenę, na telebimie wyświetlił się krótki film. 3... 2... 1...

Na scenę wybiegli po kolei Harry, Liam, Zayn, Louis i Niall machając jednocześnie fanom.  Zaczęli śpiewać „Na Na Na”, dziewczyny piszczały i podskakiwały. My również. Chłopaki biegali po scenie i wygłupiali się. Skakali, tańczyli. Było widać, że naprawdę dobrze się bawią. Po zakończeniu utworu przyszedł czas na „Stand up” i „ I wish”. Następnie chłopaki usiedli na kłodach, obok nich świeciło sztuczne ognisko. Zayn stanął na środku sceny i zaczął śpiewać fragment „I Gotta feeling”.  Wszyscy śpiewaliśmy razem z nim. Chłopak cofnął się i zajął swoje miejsce. Przyszła kolej na Nialla i „Stereo hearts”. Gdyby tylko Kornelia tu była… Padłaby z zachwytu. Wiem jak bardzo uwielbia tych gości, a w szczególności Irlandczyka (choć nie chce się do tego przyznać).

- Kto jest następny? – zapytał z uśmiechem Lou i wyszedł na środek, aby zaśpiewać „Valerie”. Uwielbiam, gdy to śpiewa. A taki delikatny, cudowny głos. Zawsze gdy go słyszałam serce biło mi mocniej, więc możecie się domyślić jak bardzo moje serce podskakiwało na tym koncercie, gdy słyszałam go praktycznie cały czas.

Zanim się obejrzałam zostały jeszcze tylko 3 piosenki do finałowego „I want”. W trakcie „One Thing” tradycyjnie zaczął „padać” śnieg. Podniosłam ręce do góry starając się złapać trochę, aby ulepić śnieżkę, którą mogłabym rzucić na scenę.

*Za jakiś czas…*

„Jesteście gotowi, aby razem z Liamem, Louisem, Harrym, Niallem i Zaynem zasiąść do romantycznej kolacji?” – napis wyświetlił się na telebimie. Chłopaki ubrani w garnitury siedzieli przy ogromnym stole. Zaczęli śpiewać.

...I want, I want, I want, but that's crazy
I want, I want, I want, and that's not me
I want, I want, I want, to be loved by you…

A czego ja chcę? - pomyślałam. Chcę tańczyć, chcę spełniać marzenia, chcę być zauważona, chcę mieć wspaniałego chłopaka, chcę mieć zawsze przy sobie swoje przyjaciółki, chcę aby ta chwila trwała wiecznie... Przez moją głowę przeleciały setki myśli. Patrząc na chłopaków na scenie uświadomiła sobie jak bardzo ich kocham. Jeszcze nigdy żadnego zespołu nie pokochałam tak mocno. Nawet jeśli zespół się rozpadnie zawsze będę wspierać wszystkich razem i każdego z osobna. Directioner pozostaje się na zawsze, bez względu na sytuację. W tej chwili wiedziałam, że w moim sercu na zawsze będzie miejsce dla tych pięciu, cudnych chłopaków, którzy tak bardzo zmienili moje życie. 

Chłopaki ukłonili się, byli zmęczeni. Zbiegli ze sceny. Rozległy się głośne krzyki fanek, one najwidoczniej były tak samo zdziwione upływem czasu jak i ja. Spojrzałam na Stellę – ciągle wpatrywała się w scenę z szerokim uśmiechem na ustach. Po jej policzku spływała łza. Wyciągnęłam dłoń w jej stronie i otarłam kroplę.

- No co ty, płaczesz? – zapytałam.
- To łzy szczęścia – powiedziała cicho przecierając delikatnie oczy chusteczką.
- Chodźmy już, jeśli mamy ich zobaczyć w garderobie to powinnyśmy opuścić już tą sale.
- Racja. Kora tego chciała…
- Dla Kornelii – rzuciłam i szybko chwyciłam Stel za rękę. Pociągnęłam ją ze sobą. Biegłyśmy długim, pustym korytarzem za kulisy. Miałam 50. procentową pewność, że nikt nas nie dostrzeże - z każdej strony wychodzili ludzie – nikt, oprócz ochrony, musiałyśmy być ostrożne. Jeden niewłaściwy ruch i wszystkie plany ległyby w gruzach.

Rozejrzałam się. Droga wolna. Na palcach podeszłyśmy do drzwi garderoby. Przyłożyłam do nich ucho. Usłyszałam tylko brzdęk, jakby pasek od spodni spadający na ziemie. Spojrzałam na Stellę i pokiwałam głową. "Wchodzimy" - pomyślałam. i uchyliłam drzwi. Chłopaki stali tyłem. to było idealne miejsce, żeby ich poobserwować. Stali tam w połowie nadzy. Otworzyłam twarz ze zdumienia i nagle poczułam kogoś dłoń na swoim ramieniu. To nie mogła być dłoń Stel, bo ona klęczała, żeby też coś zobaczyć. Odwróciłam się i zobaczyłam Josha, perkusistę 1D.

***

Nareszcie jest rozdział ode mnie. Mam nadzieję, że wam się podobał. Wiem, że niezbyt ciekawie opisałam koncert, ale cóż, nie przepadam za opisywaniem wielkich imprez. Wolę zdecydowanie przemyślenia bohaterów. Dzięki za uwage.

Majka,
@MajaMichalska

wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 4 - 'Dlaczego mi nie wierzysz?...'

Dzień 4 - Perspektywa Stelli


Przez całą noc nie zmrużyłam oka. To pewnie z tego podekscytowania. Wyciągnęłam nogi spod ciepłej kołdry i zeszłam na dół. Nikogo tam nie było. Nawet Tues. Spojrzałam na zegar na kuchence: 6:05. Nie dziwię się że jeszcze nie wstały. Nie miałam pomysłu co mogłabym robić przez ten czas. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i usiadłam w salonie. Włączyłam telewizję i zaczęłam skakać po kanałach. Nic o tej porze nie leciało z wyjątkiem bajek i jakiś głupich telezakupów. Po przeklikaniu ponad 200 programów wróciłam na Nickelodeon gdzie z niezwykłym zainteresowaniem zaczęłam oglądać SpongeBoba. Obejrzałam chyba z dziesięć odcinków i zanim zdążyłam się zorientować dochodziła 9:30. Odłożyłam miskę do zlewu i postanowiłam zrobić dziewczynom śniadanie. Wyjęłam z lodówki pomidory, kiełbaski, sery, ogórki i inne składniki. Ułożyłam to wszystko na stole a następnie wyjęłam parówki i jajka które stosownie przygotowałam i również położyłam na stole. Nalałam soku do trzech szklanek i zadowolona z siebie oceniłam moje dzieło. Wyglądało cudnie czemu sama się sobie dziwiłam. zazwyczaj nie byłam zdolna do takich czynów. Wzruszyłam ramionami i chwilę dumałam. Spojrzałam jeszcze raz na przygotowany posiłek i powiedziałam do siebie:
- Czegoś brakuje...
Podeszłam do kredensu który stał w salonie i wyjęłam z niego serwetki. Zgięłam je na pół i włożyłam pod talerzyki. Ostatnie poprawki i już usłyszałam kroki na schodach sekundę potem w kuchni stała jeszcze zaspana Tuesday. Natychmiast się rozbudziła gdy zobaczyła jakie pyszności są na stole. Spojrzała na mnie potem na stół i znowu na mnie.
- Sama to zrobiłaś? - zapytała.
- Tak - odpowiedziałam z dumą.
- Kłamiesz - przymrużyła oczy.
- Dlaczego mi nie wierzysz? To takie dziwne że zrobiłam śniadanie? - zaczynałam się lekko irytować oczywiście na żarty.
- Nie, oczywiście że nie - uśmiechnęła się podejrzliwie Tuesday.
Usiadłyśmy do stołu i czekałyśmy na Kornelię. Długo nie schodziła co wydawało nam się dziwne. Wstałyśmy od stołu i weszłyśmy po schodach na trzecie piętro. Stanęłyśmy pod drzwiami na których widniał brokatowo-różowy napis 'Kornelia'. Zapukałyśmy niepewnie. Nic. Cisza. Zapukałam jeszcze raz tym razem głośniej. Za drzwi dobiegło ciche 'Proszę'. Przekroczyłyśmy próg  pokoju w którym było niewyobrażalnie ciemno. Podeszłyśmy do łóżka na którym lekko w rytm oddechu unosiła się kołdra. Lekko odsłoniłam ją i ujrzałam tam zapłakaną Kornelię. 
- Co się stało? - zapytała Tues.
Dziewczyna miała zaczerwienione i mokre oczy. Spojrzała na nas a do jej brązowych oczu napłynęła kolejna dawka słonych łez. Bez słowa przytuliłyśmy ją a ona wydukała z małymi przerwami:
- Moja mama miała wypadek...
Kompletnie nas zamurowało. Człowiek w takich chwilach nie wie co ma powiedzieć, jak pocieszyć i co zrobić żeby było lepiej. 
- Ale jak to? Kiedy?
- Jechała do pracy kiedy przed auto wjechała jakaś ciężarówka mama musiała skręcić na pobocze i uderzyła w drzewo... - powiedziała i już nie mogła pohamować łez. Wtuliła się w nas i gorzko płakała.
Ani ja ani Tues nie wiedziała jak miała zadać to najważniejsze pytanie: Przeżyła? W końcu zebrałam się na odwagę i zapytałam:
- Czy ona przeżyła?
- Tak ale jest w szpitalu w stanie ciężkim...
Nagle Neli odsunęła się od nas i rzekła:
- Muszę do niej lecieć.
- Jak ty lecisz to my też - powiedziałyśmy równo.
- Nie. Dziś jest koncert nie możecie go przegapić. To wasze marzenie.
- Ale to także twoje marzenie - powiedziałam i pogłaskałam ją po ramieniu.
- A poza tym dzięki twojej mamie tu jesteśmy. Musimy lecieć z tobą - dodała Tuesday.
- Nie dziewczyny. Nie możecie lecieć. Proszę zróbcie to dla mnie i pójdźcie na ten koncert i zdobądźcie ich autografy.
Nie byłyśmy tego pewne. Chciałyśmy lecieć z nią ale skoro ona nas prosi nie mamy wyboru. Zeszłyśmy na dół i w ciszy zjadłyśmy śniadanie. Następnie Kornelia poszła się ubrać i spakować. Gotowa zeszła na dół. Postanowiłyśmy przynajmniej odwieść ją na lotnisko. Wsiadłyśmy do limuzyny w której Kornelia objaśniła nam cały plan który wymyśliła. Oczy i usta otwierały się nam ze zdziwienia jaką ta dziewczyna ma bujną wyobraźnię. Wkraść się do garderoby chłopaków i przyłapać ich nieubranych?! Taki plan mogła wymyślić tylko tak zwariowana osoba jak Kornelia. Na pytaniach i wyjaśnianiach nawet nie zorientowałyśmy się kiedy dojechałyśmy na lotnisko. Szofer poszedł kupić dla Neli bilet a my zaczęłyśmy się żegnać.
- Mam nadzieje że twoja mama z tego wyjdzie - rzekła Tues a Kornelia starła spływającą pojej policzku łzę. 
- Ja też.
- Pozdrów ją od nas - ucałowałyśmy ją i wyściskałyśmy na pożegnanie akurat gdy z głośników dobiegł głos stewardessy że pora wchodzić na pokład samolotu. 
Kornelia wzięła swoje walizki i ruszyła w stronę odprawy. Pomachała nam jeszcze raz i znikła za drzwiami.
Wróciłyśmy do domu w którym panowała przygnębiająca atmosfera. Nie było słychać już tego: 'Gdzie jest mój drugi but' albo 'Weźcie tego kota'. Bez Korneli nawet nie chciało nam się iść na ten koncert ale obiecałyśmy jej. A obietnic trzeba dotrzymać. Zbliżała się godzina 16. Na 20:30 jest koncert. Kornelia kazała nam przyjechać wcześniej. Nie powiedziała nam po co mówiła że ochroniarz nam powie. Postanowiłyśmy się przygotować. Weszłam do swojego pokoju i stanęłam przed szafą. Po długim wybieraniu zdecydowałam się na ten zestaw. Włosy zostawiłam w tak zwanym artystycznym nieładzie. Wzięłam torebkę i kamerę - ponieważ postanowiłam cały ten incydent nakręcić - i zeszłam na dół. Na krześle w kuchni czekała już na mnie Tues. Wyszłyśmy z domu, zamknęłyśmy drzwi na klucz i wsiadłyśmy do limuzyny. Po drodze rozmawiałyśmy na różne tematy. W szczególności na temat planu Kornelii. Na miejsce dojechałyśmy w ciągu dziesięciu minut. 
Wysiadłyśmy z limuzyny i stanęłyśmy na końcu kolejki która ciągnęła się bardzo, bardzo daleko. Na szczęście Kora wspominała coś że ma znajomego ochroniarza. Dała nam nawet jego zdjęcie. Rozglądałam się po ochroniarzach ale żaden nie przypominał mężczyzny na zdjęciu. Nagle z budynku wyszedł znajomy ochroniarz Kory. Spojrzałam na zdjęcie w telefonie aby upewnić się że to on i gdy byłam już wszystkiego pewna podeszłam razem z Tues do niego. Poklepałam go palcem po ramieniu. Odwrócił się i spojrzał na nas groźnie. Przełknęłam głośno ślinę i zapytałam:
- Pan Jerry?
- O co chodzi? - zapytał ostro.
- My jesteśmy przyjaciółkami Kornelii Rud i... - nie dał mi dokończyć tylko przerwał w pół zdania.
- Aaa, od Kornelii trzeba było mówić tak od razu - ton jego głosu jakby natychmiast się zmienił.
- A więc Kornelia mówiła że wpuści nas pan do pierwszego rzędu no i... - znowu nie dał mi dokończyć.
- Tak. Wpuszczę was. Chodźcie.
Posłusznie poszliśmy za nim i chwilę potem byłyśmy już przy samej scenie. 
- Chłopcy powinni zaraz zacząć próbę - powiedział gdy odchodził.
- Jacy chłopcy? - zapytałam nie bardzo wiedząc co ma na myśli.
- No One Direction.
- Aha ok...
Mężczyzna odszedł a ja spojrzałam na Tues.
- Będziemy patrzeć na ich próbę?! - zapytałam ledwo powstrzymując się od wybuchu głośnm krzykiem.
- Chyba tak - Tues miała to samo co ja.
Nagle wszystkie światła zgasły a reflektory zostały skierowane na scenę. Zza kulis po kolei wyszło pięciu raczej wszystkim dobrze znanych chłopaków.


~*~
Witam znowu Was kochani :D Heh narobiłam teraz Mai pracy, będzie musiała napisać przebieg koncertu xD Buahahaha jestem podła xD A teraz tak na serio: Sylwia wyjeżdża na dwa tygodnie i nie będzie miała dostępu do komputera więc dlatego zdecydowałyśmy się na takie wyjście. Nie martwcie się Kornelia wróci do opowiadania razem z powrotem Sylwii ;D Czekamy na Wasze opinie :* 
Pozdrawiam: @agataXox

poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział 3 - "O, kogo my tu mamy!"

Dzień 3 - Perspektywa Tuesday 

Gdy tylko wstałam z łóżka od razu wyobraziłam sobie jutrzejszy koncert. Byłam taka szczęśliwa! Nareszcie moje marzenie będzie mogło się spełnić i zobaczę chłopaków z One Direction na własna oczy. A jeśli Kornelii się uda, to może i ich dotknąć... Gdy tylko o tym myślałam, zalewało mnie ciepło, a serce biło mocniej. Co oni ze mną robią?! Spojrzałam na swój pokój. Był wprost idealny dla mnie. Nie był megaluksusowy, ale taki właśnie chciałam, żeby czuć się jak w domu. Ściany były beżowe. Jedna z nich miała wgłębienie, na którym umocowane były półki, na których poustawiałam zdjęcia rodziny, przyjaciół i dzieciaków ze świetlicy, w której uczyłam tańca. Tęsknie za nimi, to naprawdę wspaniali ludzie. Łóżko było drewniane z brązowym materacem. Nad łóżkiem wisiała tabliczka z cyfrą 10. W skrzyni posłania było miejsce na książki - spodobało mi się to, bo uwielbiam czytać. Po prawej stronie znajdowała się szara szafka nocna, na której stał mój budzik, kubek z wodą i mała lampka, a po stronie lewej stało biurko z komputerem. Za nim było wielkie okno, które zajmowało całą ścianę. Widok z niego był wprost cudowny! Teraz o każdej porze mogłam obserwować panoramę miasta. Obok stała wielka szafa z książkami, ubraniami i dodatkami. Zostało mi jeszcze trochę miejsca, bo nie mam zbyt dużo ciuchów. Kilka mi wystarczy, byleby było mi w nich wygodnie. Na ścianie na przeciw łóżka wisiał wielki, plazmowy telewizor. Na podłodze w centralnym miejscu pokoju znajdował się ogromny, brązowy, puchaty dywan z dwiema białymi pufami w kształcie kostki do gry. Tam zazwyczaj Borys ucinał sobie drzemki. I nie dziwię mu się, sama chętnie leżałabym tam całymi dniami z książką i ciastkami.

Spojrzałam na zegarek: 7.30. Dziewczyny pewnie jeszcze spały, więc postanowiłam, że i dziś przygotuję im coś na śniadanie. Tak, tak. Tym razem już zapamiętałam: żadnych produktów zwierzęcych. Na moim piętrze znajdowała się kuchnia, zamknęłam kota w pokoju i jeszcze w piżamie weszłam do pomieszczenia i usiadłam na blacie stołu. Zaczęłam myśleć nad idealnym śniadaniem. W pewnym momencie doznałam olśnienia. Pstryknęłam palcami i cicho powiedziałam "bingo". Zeskoczyłam cicho ze stołu i podeszłam do kredensu, na którym znajdowała się gofrownica. Uśmiechnęłam się i zaczęłam robić gofry. Godzinę później wszystko było już gotowe: gofry z owocami i trzy kubki kawy. Zostawiłam wszystko i pobiegłam się ubrać. Włożyłam na siebie luźne spodnie i bluzkę na ramiączkach. Na nogach miałam sportowe buty. Przeczesałam włosy szczotką i zrobiłam sobie lekki makijaż, poczym wróciłam do kuchni, gdzie już czekała na mnie Stella.

- O, kogo my tu mamy! Co tak wcześnie? - zapytałam z uśmiechem na ustach.
- Nawet na trzecim piętrze czuć ten zapach. Jak ty to robisz?
- Co takiego?
- No... Że zawsze wstajesz tak wcześnie, no i jeszcze chce ci się robić dla nas śniadanie.
- Wiesz - uśmiechnęłam się - taka już jestem.
- A mogłabyś trochę tej swojej "mocy" przekazać Kornelii? Ciekawe ile będzie jeszcze spać - obie zaczęłyśmy się śmiać. Moment później dostrzegłam Neli schodzącą ze schodów.
- O, o wilku mowa!
- Księżniczka się już obudziła? - zachichotała Stella.
- Owszem. - ruda dziewczyna rozejrzała się podejrzliwie. - Nigdzie nie ma tu tego twojego kociaka, prawda?
- Możesz być spokojna, siedzi zamknięty w moim pokoju. Już więcej go nie zobaczysz.
- Cieszę się - rzuciła Kornelia i przeszła obok zastawionego śniadaniem stołu. - Och, gofry! Jak miło! - szybko usiadła do stołu i przysunęła do siebie talerzyk z posiłkiem, a  ja ze Stellą spojrzałyśmy tylko na siebie i zaraz do niej dołączyłyśmy.

Poranek minął nam bardzo przyjemnie. Rozmawiałyśmy o jutrzejszym koncercie, wszystkie byłyśmy ogromnie podekscytowane i już nie mogłyśmy się doczekać. Miło ze strony rodziców Kornelii, że zechcieli spełnić nasze marzenia. Ten cudny dom, koncert. Wszystko było takie wspaniałe! Moja mama miała wątpliwości, czy pozwolić mi na ten wyjazd. Ciągle traktuje mnie jak dziecko, które trzeba pilnować przed złem współczesnego świata. Dobrze chociaż, że tata popiera moje działania. Ja i dziewczyny postanowiłyśmy, że na obiad pójdziemy do jakiejś restauracji. Wypadałoby zwiedzić trochę to miasto. Do pory obiadowej zostało jeszcze sporo czasu, więc poszłam do swojego pokoju, włączyłam płytę 1D, wzięłam na ręce Borysa i rzuciłam się na łóżko. Nawet nie zauważyłam, że moje powieki się zamknęły i po chwili zasnęłam.

Po przebudzeniu ujrzałam siedzące obok mnie przyjaciółki. Uśmiechnęłam się odruchowo i skierowałam wzrok w stronę okna. Zobaczyłam tylko światła domów i samochodów. Szybko spojrzałam na dziewczyny i przechyliłam lekko głowę. Nie ukrywam, że trochę się zdenerwowałam.

- Dlaczego mnie nie obudziłyście? - spytałam ze skrzywioną miną.
- Wybacz, nie chciałyśmy cię budzić - odpowiedziała Kornelia.
- Tak słodko spałaś - Stella uśmiechnęła się do mnie i pstryknęła mnie w nos.

Oczywiście od razu wszelki zarzuty wyrzuciłam z głowy. Wstałam z łóżka i razem z Nelką i El udałam się do kuchni. Tam opowiedziały mi o dzisiejszym wypadzie na obiad, który oczywiście przespałam. Tak minęła nam reszta wieczora. Plułam sobie w brodę, że nie poszłam z nimi na miasto, ale nie byłam pierwszy dzień w Londynie i nie ostatni. W końcu tam zamieszkalam, czas najwyższy byl się z tym pogodzić. Nie jadlysmy kolacji. Zamiast tego wyszłam z Borysem na dwór, należało mu się trochę wolności. Przed północą w końcu pojawiłam się w domu, wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i położyłam się na łóżku. Nie za bardzo chciało mi się spać, ale obróciłam się na bok i po pewnym czasie sen wziął nade mną górę.

 ***

Witam wszystkich czytelników. Z tej strony Majka, będę opisywać życie z perspektywy Tuesday. Mam nadzieję, że ją polubicie, bo jest dość pozytywną osobą. Ma dużo ode mnie, więc jest taką drugą mną. Zachęcam do przeczytania następnego rozdziału KONCERTOWEGO. Pozdrawiam.

Majka, 
@MajaMichalska

niedziela, 15 lipca 2012

Rozdział 2 'O, Borys. Tutaj mi uciekłeś ... '


Rozdział 2 'O, Borys. Tutaj mi uciekłeś ... '

    Perspektywa Kornelii
  Obudził mnie najgorszy dźwięk, jaki ludzkość na całym świecie, kiedy kolwiek słyszała. Dźwięk budzika.
Powoli i ospale wygramoliłam się z łóżka, po czym jeszcze raz, spojżałam na mój śliczny Pokoik
. Wielkie łóżko, a za nim, ogromne okno, z którego są niesamowite widoki. Obok znajduje się ściana, która jest również półką. Po drugiej stronie "ściany" znajduje się biała kanapa, a nad nią śliczny obraz, a pod nią, leży mięciutki, biały dywanik. Jeszcze obok, znajduje się biórko, gdzie jest również komputer. Po prawej stronie stoji również wielka szafa na moje ubrania, których, przyznam, jest ogromnie dużo. Obok są jeszcze dwie szafy, kolejna na torebki, paski, oraz inne takie dodatki, a jeszcze kolejna, jest na moje buty, których też jest całkiem, całkiem. Podłoga jest z dębowych paneli, oraz ma również jeden schodek. Ponieważ już się wprowadziłam do tego pokoju, to jest już dosyć duży bałagan.
 Nagle usłyszałam dzwonienie telefonu. Podbiegłam pędem i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
  - Halo ? - Zapytałam niepewnie.
  - Witaj śpiochu. - Zaśmiała się starsza kobieta.
  - O, hej mamuś. Coś się stało ?
  - Nie nic księżniczko. Chciałam Ci tylko przekazać, że załatwione.
  - Czyli ...
  - Tak. Mam bilety.
  - Dzieki. To ja powiem dziewczynom. - Powiedziałam i się rozłączyłam.
Szczęśliwa poszłam do toalety, wcześniej chwytając za przygotowane ciuchy. Spojżałam w lustro. Nic się nie zmieniło.
Szybko założyłam różową, letnią sukienkę przed kolano, czarne botki, oraz czarne bolerko. Nałożyłam leciutki makijaż (tusz, błyszczyk, oraz gdzie nie gdzie puder), srebrną bransoletkę, oraz kolczyki w ksztaucie malutkich gwiazdek.
 Szybko, oraz zwinnie zbiegłam na pierwsze piętro po czym doznałam szoku. W salonie spała, średnia brunetka, z pustą paczką chipsów. Poszłam do kuchni, gdzie zastałam blondynkę, smażącą jajecznicę. Ona zawsze była rannym ptaszkiem.
  - Witaj księżniczko. - Powiedziała, nie odwracając się w moją stronę.
  - Siema. - Rzuciłam i chwyciłam jabłuko.
  - Zjadła byś, raz, normalne śniadanie. - Zaśmiała się. - Może chcesz jajecznicę ?
  - Wiesz, że nie jadam produktów zwierzęcych, w tym również jajko. - Odpowiedziałam z wyrzutem.
  - Sorki moja droga wegetarianijko. - Powiedziała z uśmiechem, który zawsze towarzyszył jej na twarzy.
  - Przydało by się obudzić Stel. - Rzuciła, gdy brałam kolejny gryz owoca.
  - Spoko, załatwię to. - Uśmiechnęłam się chytrze.
W drodze do salonu, chwyciłam plastikową butelkę wody i wylałam na śpiącą Stellę.
  - Boże, czy ty oszalałaś ?! - Wydarła się.
  - Możliwe że tak. Chciałam założyć białe botki do tego stroju, ale oprzytomniałam i założyłam czarne. - Zaśmiałam się.
  - Eh, kocham twoje suchary. - Powiedziała, po czym poszła do siebie do pokoju.
Zaśmiałam się pod nosem, po czym poszłam, do mojego pokoju. Tam chwyciłam za gitarę i zaczęłam odważnie szarpać za struny, śpiewając 'One Thing'. Wczułam się, wyobrażając sobie teledysk tego hitu. Po chwili usłyszałam klaskanie zza drzwi.
  - Ślicznie. A teraz moments. - Powiedziała Tuesday.
  - No ... dobrze, ale pod jednym warunkiem. - Tu oczy mi się zaświeciły.
  - Ooł. Pod jakim ? - Zapytała niepewnie Stella.
  - Pójdziecie ze mną za dwa dnii na koncert One Direction, gdzie ... - I tu mój uśmiech się powiększył.
  - Na koncert One Direction ?! - Niemalże pisnęły.
  - Tak, ale to nie koniec. Mam plan, który jak dobrze wiemy, uda się, bo jest mój, dzięki któremu poznamy ich i zdobdziemy autografy. - Powiedziałam triumfalnie, a ich oczy również zabłyszczały i wyglądały jak pięcio złotówki w Polsce.
  - Plan ? Znając ciebie to będzie włamanie. - Zaśmiała się Stella.
  - No, w sumie racja. - Zaśmiałam się, a ich twarze, nabrały niepokojących wyrazów. - Spokojnie.
  - Dobra, bez większych szczegółów, bo nie zasnę dzisiejszej nocy. - Uśmiechnęła się Tuesday.
  - Ok, to teraz moments. - Powiedziałam, po czym zagrałam i zaśpiewałam piosenkę.
Dostałam owacje na stojąco. Dziewczyny poszły do siebie, Tuesday powiedziała, że musi dokońcczyć czytać książkę, a Stella musiała iść wejść na swojego bloga, czy coś w tym stylu. Postanowiłam, pujść do łazienki i po raz kolejny przejżeć się w wielkim lustrze.
Weszłam do środka, po czym wydałam z siebie bardzo głośny pisk. Do mnie przybiegły dziewczyny, a ja wskazałam na kota.
  - O, Borys. Tutaj mi uciekłeś. - Wzięła kota Tue.
  - To coś, jest twoje ? - Zapytałam z wyrzutem.
  - No tak. A tak po za tym, to to coś, nazywamy kotem. - Zaśmiała się.
  - Weź, ja omało zawału nie dostałam. A tak wogule to co on tu robi ?
  - No ... nie umiem bez niego normalnie funkcjonować.
  - Eh, a dlaczego ja nic o tym nie wiedziałam ?
  - Bo byś się nie zgodziła. - Wtrąciła się Stella, smutno.
  - Z wami to tylko załamanie głowy. Weź go do siebie i niech go nie widzę na oczy. - Warknęłam, po czym poszłam do kuchni.
Zbliżało się połódnie, a ja nie miałam planów. Chwiciłam, po raz kolejny dzisiaj za jabłuko, bo nie miałam na nic ochoty, po czym wzięłam wielki gryz. Spojżałam za ogromne okno, z widokiem na nasz cudowny ogród.
Piękna pogoda, nie ma co. Może wyciągnę dziewczyny, na spacer do parku, chociaż ... misiałabym założyć botki na mniejszym obcasie, bo bym się wywróciła. Zrobiłam tak jak postanowiłam, zaprosiłam dziewczyny, które się zgodziły.

 Po długim, dwu godzinnym spacerze, usiadłyśmy na ławeczce, nadal plotkując na różne tematy. W końcu padł temat koncertu.
  - A wogule, to jaki jest ten plan, by ich osobiście poznać ? - Zapytała Stella.
  - No bo ... yyy ... z resztą, zobaczycie. - Zaśmiałam się.
  - Ok, a kiedy on jest ?
  - No mówiłam. Za dwa dni, czyli w poniedziałek w centrum handlowym. Miejsca pod samą sceną. - Powiedziałam triumfalnie.
  - Wow, nie mogę się doczekać. - Rozmarzyła się Tuesday.
Gadałyśmy jeszcze tak przez kilka godzin, a ja w ciąż zastanawiałam się, jak im powiem, że poznamy 1D, przez to, że zakradniemy się do ich przebieralni. One mnie zabiją, ale to dobry pomysł, szczególnie, że znam jednego z ochroniarzy. Głównego, który ma nas wpóścić.

W domu byłam padnięta. Szybkim krokiem, poszłam do toalety, gdzie wykonałam wieczorną toaletę, przy okazji umyłam włosy, przebrałam się w moją czarną, śliską sukienkę (przed kolano) nocną. Poszłąm do siebie i jeszcze raz, przeczesałam moje rude, loki.
  - Jutro je wyprostuje. - Powiedziałam sama do siebie, po czym usnęłam w moim ślicznym, fioletowym pokoiku.
                                                                     ****
Siema, siema ! Jesteśmy bardzo szczęśliwe, że pod ostatnim rozdziałem było już 7 komentarzy. Jesteście cudowne. Więc z koro Agatka, już się przywitała i ja, to została już tylko Majeczka xD
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Kolejny należy do Maji, powodzenia ;)

sobota, 14 lipca 2012

Rozdział 1 - 'Dla ciebie to normalność?...'

Dzień 1 - Perspektywa Stelli


Pisałam właśnie notkę do bloga gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Kliknęłam 'opublikuj' i szybko zbiegłam na dół. Rodzice i tak nie otworzyliby, są zbyt zajęci pracą. Nigdy nie mają dla mnie czasu. Nie pamiętam kiedy ostatnio zjedliśmy razem kolacje lub obejrzeliśmy wspólnie film. Dobrze że przynajmniej mam Kornelię i Tuesday. One zawsze mają dla mnie czas. Przyjaźnimy się od przedszkola i znam się na wylot. Mimo że mamy różne charaktery rozumiemy się bez słów. I to właśnie one stały przed drzwiami. Wpuściłam je do środka i zaprowadziłam do mojego pokoju.
- I jak? - zapytałam na wstępie.
- Moi się zgadzają - odpowiedziała Tuesday. - Rozmawiałaś ze swoimi?
- Jeszcze mnie - rzekłam i spuściłam wzrok.
- To na co czekasz? Idź i się zapytaj - powiedziała Kornelia i popchnęła mnie w stronę drzwi.
- Dobra, dobra idę.
Wyszłam z pokoju i wolno zeszłam po schodach. Zastanawiacie się pewnie o co miałam zapytać się rodziców. Zaraz się wszystkiego dowiecie. Uchyliłam drzwi od ich biura i wślizgnęłam się do środka. Mama rozmawiała przez telefon a tata szukał czegoś w papierach leżących na biurku. Nie zwrócili na mnie najmniejszej uwagi. Wcale mnie to nie zdziwiło. Postanowiłam jednak zacząć.
- Mogę lecieć do Londynu?
- Oczywiście - odpowiedział tata.
- Ale na stałe.
- Stella słyszałaś tatę możesz lecieć - powiedziała mama.
Stałam tam jak słup soli. Wiedziałam że nic ich nie obchodzę ale chce lecieć do Londynu na stałe, to powinno ich zainteresować. A oni mieli to kompletnie gdzieś. Odwróciłam się i wyszłam z pokoju. Nadal to do mnie nie docierało. Zgodzili się bez żadnego dodatkowego pytania. Wcale nie musieli nic wiedzieć. Wglądało to tak jakby chcieli się mnie jak najszybciej pozbyć. Weszłam do mojego pokoju i usiadłam obok dziewczyn.
- I? - zapytała Kornelia.
- Zgodzili się - odpowiedziałam nadal nie mogąc wyjść z podziwu.
- Ciesz się, możemy wszystkie jechać - krzyknęła prawie Tues.
- Cieszę się, ale oni wogule się tym nie interesowali.
- Nie martw się. My się tobą interesujemy - pogłaskała mnie po plechach Kora.
- Ok, nie ważne. Trzeba się spakować. Na którą mamy samolot?
- Moi rodzice zarezerwowali bilety na jutro 10:30.
- Ok.
Pogadałyśmy jeszcze przez jakiś czas, obejrzałyśmy parę filmów i pod wieczór pożegnałam się z dziewczynami. Wyciągnęłam parę walizek z szafy i uklęknęłam przed szafą z ubraniami. 


Po paru godzinach żmudnego pakowania położyłam przy drzwiach pięć walizek plus jedną torbę. Zmęczona i śpiąca weszłam tylko do łazienki gdzie wykonałam wieczorną toaletę i od razu po wyjściu weszłam pod kołdrę i momentalnie zasnęłam.


Rano obudził mnie dźwięk budzika który nastawiłam dzień wcześniej. Bez ociągania wstałam i z przymrużonymi oczami weszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i niemal odskoczyłam do tyłu. Wyglądałam jak istny zombie. Wskoczyłam pod prysznic gdzie zimne kropelki od razu przywróciły mnie do świata żywych. Owinęłam się ręcznikiem i zabrałam się za rozczesywanie moich długich brąz włosów które tego dnia były nie lada wyzwaniem. Po doprowadzeniu mojej czupryny do porządku i wysuszeniu jej postanowiłam się ubrać. Wyszłam z pomieszczenia i wzięłam z fotela wcześniej przygotowane rzeczy i wróciłam do łazienki gdzie ubrałam się i lekko umalowałam. Gotowa zeszłam na dół taszcząc za sobą wielkie torby. Postawiłam je w korytarzu i weszłam do kuchni. Jak zwykle zjadłam śniadanie sama. Umyłam po sobie naczynia i weszłam do gabinetu rodziców.
- Przyszłam się pożegnać - powiedziałam.
Rodzice oderwali się od wykonywanych czynności i podeszli do mnie. Przytulili mnie c bardzo mnie zdziwiło. Wychodząc powiedziałam im:
- Mam nadzieje że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Wyszłam przed dom gdzie czekały już na mnie dziewczyny. Przywitałam się z nimi i wsiadłyśmy do auta. Rodzice Kornelii mieli zawieźć nas na lotnisko i zapłacić za lot. Miło z ich strony. Fajnie że przynajmniej moje przyjaciółki mają normalnych rodziców. Dojechaliśmy na miejsce w ciągu pięciu minut. Weszliśmy przez duże szklane drzwi do środka. Ja i Tues poszłyśmy odebrać bilety i zostawiłyśmy Korę żeby mogła pożegnać się z rodzicami. Gdy miałyśmy już swoje bilety w ręce usiadłyśmy na białych krzesłach czekając na odprawę. Nagle zadzwonił telefon Tues. Dziewczyna odeszła kawałek i odebrała połączenie. Chwilę rozmawiała aż wróciła do mnie. Miała dość dziwną minę.
- O co chodzi? - zapytałam.
- Mama ciągle nie jest pewna tego wyjazdu. Uważa że jestem jakimś dzieckiem.
- Nie martw się. Przejdzie jej - pocieszyłam ją.
- I co idziemy? - zapytała ni stąd ni zowąd Kornelia.
- Tak, jasne - powiedziałyśmy równo.
Wzięłyśmy swoje bagaże i położyłyśmy je na taśmie. Chwilę potem byliśmy już przeszukane i sprawdzone. Zajęłyśmy swoje miejsca i każda z nas zajęła się czymś innym. Ja otworzyłam laptopa i zaczęłam blogować, Kora włożyła sobie do uszu słuchawki od iPada a Tuesday zajęła się czytaniem książki.


Parę godzin później
Lot minął nam bez zbędnych komplikacji. Przed lotniskiem czekała na nas długa czarna limuzyna. Ja i Tues stałyśmy z otwartymi buziami tylko Kora zachowywała się normalnie.
- No co? - zapytała zdziwiona.
- Dla ciebie to normalność? - zapytałam.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko władowała się do samochodu i siłą wciągnęła nas. Przez całą drogę ja i Tuesday podziwiałyśmy wnętrze limuzyny i widoki na zewnątrz a Kornelia opowiadała nam jak to piękny i wielki jest ten dom i jak wspaniały ma ogród. Nie wierzyłyśmy jej i nawet trochę uważałyśmy że ma za bujną wyobraźnię. Lecz po przyjeździe na miejsce zmieniłyśmy zdanie. Dom był przeogromny. Trzypiętrowy z wielkim ogrodem. Po obejściu go dookoła dowiedziałyśmy się że ma też duży basen i jacuzzi. Weszłyśmy do środka. Pierwsze co zobaczyłyśmy to dość spory korytarz z wielkimi schodami. Po obu jego stronach znajdowały się drzwi. Jedne prowadziły do kuchni a drugie do salonu. Zaglądając do reszty drzwi na pierwszym piętrze dowiedziałyśmy się że znajduje się tam też siłownia, spiżarnia, łazienka i pokój gier. Na następnych dwóch piętrach znalazłyśmy z dwadzieścia pokoi i to samo co na pierwszym piętrze. Postanowiłyśmy zająć pokoje na trzecim piętrze trochę z powodu lęku przed włamywaczami ale też dlatego że ta były najlepsze widoki. Każda z nas wybrała pokój z balkonem.
Weszłam do mojego pokoju i mnie zamurowało. Po lewej mojej stronie stało wielkie puchate łóżko z dwoma szafkami nocnymi po obu stronach. Na przeciwko znajdował się biały kominek obok którego stała beżowa kanapa. W rogu pokoju znalazłam małą biblioteczkę, dwa fotele i mały stolik. Pokój był bardzo jasny i przestronny. Dominował tam beż, brąz i biel. Jedyna wada to to że nie było tam telewizora. Lecz na stoliku stał pilot. Wzięłam go i nacisnęłam czerwony przycisk. Chwilę nic się nie działo ale nagle kominek wraz z kawałkiem podłogi przekręcił się o 180 stopni i zamiast niego przede mną stał kilkudziesięcio calowy telewizor. Stałam przed tym urządzeniem elektronicznym dobrą minutę zanim doszło do mnie co właśnie zobaczyłam. Rzuciłam pilot na łóżko i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Była wypełniona po brzegi najróżniejszym jedzeniem. Wzięłam sobie dużą paczkę chipsów i nalałam całą szklankę coli. Wzięłam to wszystko i usiadłam na kanapie w salonie.


~*~
Pierwszy rozdział jest :D. Wypadałoby się przywitać xD. Nazywamy się Agata (i to ja będę opisywać losy Stelli), Maja (będzie opisywać losy Tuesday) i Sylwia (która będzie opisywać losy Kornelii) :D. Znamy się z Twittera i postanowiłyśmy razem założyć bloga. Mamy nadzieje że nie popełniłyśmy błędu xD. Rozdziały będą pojawiać się tak: Agata, Sylwia, Maja. Czekamy na Wasze opinie kochani :D. Jeśli chcecie być informowani o owych rozdziałach podajcie swoje nicki na Twittera :D. Pozdrawiam: @agataXox

piątek, 13 lipca 2012

Bohaterowie



Stella Walsh
  
18-letnia dziewczyna z wielkimi marzeniami. Uwielbia słuchać One Direction a jej ulubieńcem jest Harry. W przyszłości chciałaby być fotografem. Uwielbia spędzać czas ze swoimi przyjaciółkami. Jest osobą bardzo wrażliwą i sympatyczną. Jej hobby to moda, prowadzi o niej bloga. Ma przyrodnią starszą siostrę i przyrodniego starszego brata z którymi dobrze się dogaduje.



Tuesday Collins

Ma 18 lat. Jest zabawna i inteligentna. Uwielbia tańczyć, uczy młodzież hip-hopu w miejscowej świetlicy. Spędza czas z przyjaciółkami głównie na plotkach i słuchaniu One Direction. Marzy jej się życie u boku Louisa Tomlinsona. Nie mogłaby funkcjonować bez swojego kota Borysa. Ma młodszą siostrę, za którą oddałaby życie.  




Kornelia Rud

Ciekawska i sprytna 18-latka, którą kręci śpiew i gra na gitarze. Chciałaby kiedyś wystąpić u boku jej ulubionego zespołu - One Direction, którego pokochała od pierwszego występu w X Factorze. Nie ma rodzeństwa, więc swoje przyjaciółki traktuje jak siostry. 


 oraz...



Zayn Malik
( 20 lat )



Harry Styles
( 19 lat )



Liam Payne
( 20 lat )



Louis Tomlinson
( 22 lata )



Niall Horan
( 20 lat )