Ostatnie dni były dla mnie bardzo przygnębiające. W sumie nie tylko dla mnie, dla Tues i chłopaków tak samo. Nie mogłam zrozumieć tego że oni chcieli tak po prostu z nas zrezygnować i po prostu zapomnieć? Myślałam że znaczymy dla nich więcej.
Wstałam z łóżka i szurając kapciami - jeszcze nie do końca rozbudzona - zeszłam na dół. Tues już nie spała, jak to ona. Ranny ptaszek. Przywitałam się z nią całusem w policzek i wyciągnęłam z lodówki mleko a z szafki płatki. Wlałam i wsypałam zawartości do dwóch misek i podałam jedną przyjaciółce.
- Co o tym sądzisz? - zapytałam.
Dziewczyna uniosła wzrok znad parującej herbaty przygotowanej wcześniej i rzekła:
- Ja już sama nie wiem... Może Lou ma racje? Może lepiej będzie jak znikniemy z ich życia?
Nie mogłam uwierzyć w jej słowa. Przecież to ona najbardziej była temu przeciwna.
Odłożyłam łyżkę, złapałam dziewczynę za ramiona i lekko potrząsnęłam.
- Zwariowałaś?! Chcesz się teraz poddać? A co z Lou i resztą?
- Stella... Ale...
- Żadne ale, Louis cię kocha a ty jego. Może po prostu ta sytuacja go przerosła? Musisz dać mu trochę czasu a sam doceni to co ma.
- Myślisz?
- Jestem tego pewna!
- Skoro tak uważasz.
- No o tak ma być! Pójdziemy na zakupy? - zapytałam.
- Nie...
- Dlaczego?
- Boję się...
- No w sumie masz rację, ale nie możemy tak cały czas siedzieć w domu.
- Może niech chłopcy po nas przyjadą? - zaproponowała przyjaciółka.
- Okej to ja pozmywam a ty idź do nich zadzwonić - poleciłam i zabrałam puste miski.
Tues przytaknęła i poszła do góry. Ja umyłam naczynia i położyłam je na suszarce. Poszłam do salonu i otworzyłam laptopa. Zalogowałam się na Twittera i od razu tego pożałowałam. Na portalu nadal roiło się od niezbyt miłych wpisów fanek zespołu. Weszłam w interreakcje a tam było jeszcze gorzej. Myślałam że dziewczyny już zapomniały o tym jednak myliłam się. To było okropne a gdybym coś napisała pewnie liczba przychodzących wiadomości była by o stokroć większa. Nie miałam siły ani ochoty o tym myśleć więc po prostu zamknęłam laptopa i odłożyłam go na stolik.
Na dół zeszła Tues.
- Chłopcy przyjadą po nas za 10 minut - oznajmiła.
- Okej to ja lecę się ubrać.
Wbiegłam do góry i weszłam do mojego pokoju. Podeszłam do szafy i zabrałam z niej zestaw rzeczy. Weszłam do łazienki gdzie ubrałam się, umalowałam i lekko zakręciłam włosy na lokówkę. Wyszłam z pomieszczenia i łapiąc telefon zeszłam na dół gdzie już czekała na mnie Tuesday. Akurat gdy zeszłam z ostatniego stopnia po domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Podeszłam i otworzyłam je. Za nimi stał Harry i Louis w towarzystwie Paul'a. Na dworze roiło się od fotoreporterów i wściekłych fanek. Wyszłyśmy z domu i chroniąc się przed błyskiem fleszy doszłyśmy do czarnego busa. Wyzwiska jakie zostały rzucane w naszą stronę były okropne i podłe. Te dziewczyny nienawidziły nas z całego serca, a przecież my nic im nie zrobiłyśmy.
Usiadłyśmy w busie a mi się chciało płakać. Harry chyba to zauważył bo objął mnie ramieniem a ja po prostu wtuliłam się w niego i nie puszczałam jego ręki aż dojechaliśmy do kompleksu. Przed budynkiem również roiło się od fotografów. Harry objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę wejścia.
Drzwi otworzyła nam reszta zespołu. Weszliśmy do środka a chłopcy zaprowadzili nas do salonu. Zajęliśmy miejsca na kanapie i fotelach.
- Tak nie może być - zaczął Liam.
- Jest coraz gorzej - dodał Zayn siedzący po mojej prawej.
- Ale co mamy zrobić? - zapytałam.
Zapadła niezręczna cisza. Nikt nie wiedział co na to odpowiedzieć.
- Zamieszkajcie u nas - powiedział tak jakby od niechcenia Nialler.
Wszyscy spojrzeliśmy na niego a reszcie zespołu zaświeciły się oczy. Louis wstał i pocałował blondaska w głowę.
- Niall, to świetny pomysł - powiedział.
- Brawo stary - klepnął go w plecy Harry.
Głodomór chyba nie wiedział co się dzieje, ale był zachwycony że ktoś docenił jego geniusz.
- Chwila chłopcy - przerwała Tues - to chyba nie jest najlepszy pomysł.
- Ale dlaczego? - zapytał Louie.
- My nie możemy wam wchodzić na głowę.
- Jakie wchodzenie na głowę? To będzie czysta przyjemność! - wtrącił się Nialler.
- No właśnie. Będziemy was mieli blisko siebie, będziemy się świetnie bawić ale najważniejsze nikt wam nie zrobi krzywdy - rzekł Boo-Bear i złapał Tues za ręce. - Nie chcę żeby coś ci się stało.
- No dobrze ale tylko do wyjaśnienia tej całej sprawy - zaznaczyła Tues.
Chłopcy przytaknęli a po chwili wszyscy rzuciliśmy się na Tues dziękując jej.
Pomysł żebyśmy zamieszkali u chłopaków okazał się wspaniałym wyjściem z tej całej beznadziejnej sytuacji. Mogłyśmy z Tues zacząć normalnie funkcjonować i przestać się bać. A do tego świetnie się bawić w towarzystwie chłopaków. Tak to był fantastyczny plan...
- Czy to już ostatnia torba? - zapytał Harry schodząc ze schodów. Targał za sobą moją walizkę a ja w myślach wyliczałam czy czegoś nie zapomniałam.
- Nie, ale nie będziesz musiał wchodzić tam z powrotem. Zayn bierze ostatnią - odpowiedziałam.
- Nie musi, już po nią idę! - zaoferował się chłopak i pędem pobiegł na górę.
- Ale... - zaczęłam niestety Harry był już poza moim polem widzenia.
- Mówiłam - rzekła Tues akurat przechodząca obok mnie.
- Co masz na myśli? - zapytałam idąc za nią.
- I Harry, i Zayn są w tobie bezgranicznie zakochani i kopią pod sobą dołki żeby zdobyć ciebie. Boję się tylko że trochę za bardzo się śpieszą...
Przekrzywiłam głowę lekko w prawo nie bardzo rozumiejąc do końca jej słów więc dziewczyna kontynuowała:
- Chłopcy próbują ci zaimponować tym samym przy okazji tak jakby 'udupić' drugiego. Rozumiesz? Zayn chce być z tobą, ale przeszkadza mu Harry i na odwrót. I jeden i drugi są na każde twoje zawołanie i ścigają się w tym. To trochę dziwne i sądzę ze powinnaś któremuś z nich odmówić.
Tues skończyła swój monolog i zostawiła mnie samą. Może ona ma rację? Nie zauważałam tego... Nie zauważałam że oni o mnie 'walczą'. Może powinnam wreszcie się zdecydować i przestać ich wykorzystywać? Mimo że nie sądzę żebym tak robiła. Chociaż z perspektywy osoby trzeciej - takiej jaką jest w tym momencie Tues - tak na prawdę jest? Może ja ich oślepiłam miłością? Może oni faktycznie są gotowi zrobić dla mnie wszystko?
Potrząsnęłam głową aby wyrzucić te niemające kompletnego sensu słowa i ruszyłam do wyjścia. Zamknęłam drzwi i w towarzystwie Paul'a doszłam do samochodu w którym siedzieli już wszyscy z wyjątkiem mnie. Zajęłam miejsce pomiędzy Zayn'em a Harry'm i ruszyliśmy w stronę kompleksu chłopaków.
- Jest coraz gorzej - dodał Zayn siedzący po mojej prawej.
- Ale co mamy zrobić? - zapytałam.
Zapadła niezręczna cisza. Nikt nie wiedział co na to odpowiedzieć.
- Zamieszkajcie u nas - powiedział tak jakby od niechcenia Nialler.
Wszyscy spojrzeliśmy na niego a reszcie zespołu zaświeciły się oczy. Louis wstał i pocałował blondaska w głowę.
- Niall, to świetny pomysł - powiedział.
- Brawo stary - klepnął go w plecy Harry.
Głodomór chyba nie wiedział co się dzieje, ale był zachwycony że ktoś docenił jego geniusz.
- Chwila chłopcy - przerwała Tues - to chyba nie jest najlepszy pomysł.
- Ale dlaczego? - zapytał Louie.
- My nie możemy wam wchodzić na głowę.
- Jakie wchodzenie na głowę? To będzie czysta przyjemność! - wtrącił się Nialler.
- No właśnie. Będziemy was mieli blisko siebie, będziemy się świetnie bawić ale najważniejsze nikt wam nie zrobi krzywdy - rzekł Boo-Bear i złapał Tues za ręce. - Nie chcę żeby coś ci się stało.
- No dobrze ale tylko do wyjaśnienia tej całej sprawy - zaznaczyła Tues.
Chłopcy przytaknęli a po chwili wszyscy rzuciliśmy się na Tues dziękując jej.
Pomysł żebyśmy zamieszkali u chłopaków okazał się wspaniałym wyjściem z tej całej beznadziejnej sytuacji. Mogłyśmy z Tues zacząć normalnie funkcjonować i przestać się bać. A do tego świetnie się bawić w towarzystwie chłopaków. Tak to był fantastyczny plan...
- Czy to już ostatnia torba? - zapytał Harry schodząc ze schodów. Targał za sobą moją walizkę a ja w myślach wyliczałam czy czegoś nie zapomniałam.
- Nie, ale nie będziesz musiał wchodzić tam z powrotem. Zayn bierze ostatnią - odpowiedziałam.
- Nie musi, już po nią idę! - zaoferował się chłopak i pędem pobiegł na górę.
- Ale... - zaczęłam niestety Harry był już poza moim polem widzenia.
- Mówiłam - rzekła Tues akurat przechodząca obok mnie.
- Co masz na myśli? - zapytałam idąc za nią.
- I Harry, i Zayn są w tobie bezgranicznie zakochani i kopią pod sobą dołki żeby zdobyć ciebie. Boję się tylko że trochę za bardzo się śpieszą...
Przekrzywiłam głowę lekko w prawo nie bardzo rozumiejąc do końca jej słów więc dziewczyna kontynuowała:
- Chłopcy próbują ci zaimponować tym samym przy okazji tak jakby 'udupić' drugiego. Rozumiesz? Zayn chce być z tobą, ale przeszkadza mu Harry i na odwrót. I jeden i drugi są na każde twoje zawołanie i ścigają się w tym. To trochę dziwne i sądzę ze powinnaś któremuś z nich odmówić.
Tues skończyła swój monolog i zostawiła mnie samą. Może ona ma rację? Nie zauważałam tego... Nie zauważałam że oni o mnie 'walczą'. Może powinnam wreszcie się zdecydować i przestać ich wykorzystywać? Mimo że nie sądzę żebym tak robiła. Chociaż z perspektywy osoby trzeciej - takiej jaką jest w tym momencie Tues - tak na prawdę jest? Może ja ich oślepiłam miłością? Może oni faktycznie są gotowi zrobić dla mnie wszystko?
Potrząsnęłam głową aby wyrzucić te niemające kompletnego sensu słowa i ruszyłam do wyjścia. Zamknęłam drzwi i w towarzystwie Paul'a doszłam do samochodu w którym siedzieli już wszyscy z wyjątkiem mnie. Zajęłam miejsce pomiędzy Zayn'em a Harry'm i ruszyliśmy w stronę kompleksu chłopaków.
~*~
Witajcie! :D To znowu JA - Agata, przybywam do Was z kolejnym rozdziałem z perspektywy Stelli :) Jak Wam się podoba? Proszę komentujcie bo niestety pod ostatnim rozdziałem były tylko 4 komentarze :\ Co strasznie nas zmartwiło :\ Tak więc... Do zobaczenia wkrótce :D Następny rozdział będzie prawdopodobnie z perspektywy Korneli, w końcu :D Pozdrawiam: Agata - @horalek4ever.
(Mam nadzieję że Maja i Sylwia nie obrażą się na mnie z takiego wyniku sytuacji xD)