Jednym szbkim ruchem ręki wyłączyłam drażniący mnie od paru minut budzik. W myślach krzyczałam tylko: 'Dlaczego już trzeba wstać?!'. Najchętniej pospałabym jeszcze godzinkę, dwie, góra cztery. Jednak było to niemożliwe. Bojąc się że mogę znowu zasnąć zsunęłam kołdrę z ciała czego wynikiem był zimny powiew owiewający mnie od głowy aż po same palce u stóp. Przez całe moje ciało przeszedł niemiły dreszcz i chwilę potem jeszcze bardziej żałowałam że trzeba wstać. Wsunęłam na stopy puchate kapcie a na ramiona założyłam błękitny szlafrok. Było mi teraz o wiele cieplej. Podeszłam do okna i lekko odsłoniłam firankę. Moje oczy nie były jednak gotowe na tak mocne słońce w wyniku czego zmrużyłam je szybko. Po raz drugi - już bardziej delikatnie - odsunęłam firankę i zajrzałam na wewnątrz. Była tam rzeczywiście przepiękna pogoda i już teraz byłam pewna że wyjazd się uda.
Podeszłam do fotela stojącego w rogu pokoju i zabrałam z niego przygotowane wcześniej ubrania. Miałam szczęście że o nich pamiętałam inaczej musiałabym szukać ich w torbie która i tak ledwo się dopinała. Weszłam do łazienki gdzie wzięłam gorący prysznic a także ubrałam się w zabrany z pokoju zestaw. Wysuszyłam włosy nadal lekko ociekające wodą i zaplotłam z nich rozstrzepanego kłosa opadającego swobodnie na prawe ramię. Makijaż ograniczyłam do malinowego błyszczyka i czarnego tuszu do rzęs a biżuterie jedynie do paru bransoletek na lewym nadgarstku.
Wyszłam z łazienki i wzięłam moją torbę którą zaniosłam na dół. Pozostawiłam ją pod drzwiami wyjściowymi obok innych bagaży i weszłam do kuchni gdzie dziewczyny już pałaszowały śniadanie.
- Hej - przywitałam się dosiadając się do nich.
- Hej - odpowiedziały ospale moje przyjaciółki.
- Wyspana? - zapytała Tues upijając łyk swojej herbaty.
- Niee... Spać mi się chce - odpowiedziałam. - Nigdy nie wstawałam tak wcześnie. Jest dopiero szósta...
- Ale pomyśl sobie tylko jak fantastycznie będzie na biwaku! - próbował mnie pocieszyć przyjaciółka.
- Wiem że będzie, ale jak będziemy wstawać o takiej godzinie to ja się załamie.
- A co ma powiedzieć Nela? Zobacz dziewczyne. Śpi z twarzą w owsiance.
Faktycznie Kora spała w głową w swoim śniadaniu. Nie dziwię jej się. Ona nigdy nie była rannym ptaszkiem, codziennie spała do 11, 12.
- Haha. Masz rację, ze mną nie jest tak źle - odpowiedziałam rozbawiona.
Szturchnęłam lekko Kornelię w ramie a dziewczyna natychmiast się obudziła.
- Długo spałam? - zapytała.
- Nie, wcale - odpowiedziała Tuesday próbując nie wybuchnąć śmiechem.
- O co chodzi? Mam coś na twarzy?
- Tak, i to w sumie na całej - rzekłam a z moich oczy popłynęły długo powstrzymywane łzy śmiechu.
Kornelia wstała z krzesła, poszła do łazienki a chwilę potem słychać było jej przeraźliwy krzyk. Wybuchnęłyśmy z Tuesday donośnym śmiechem i jestem niemal pewna że ta cała sytuacja rozbudziła nas wszystkie.
Gdy tylko zjedliśmy śniadanie i zapakowaliśmy się do samochodu (co wcale nie było takie proste bo co chwilę ktoś się po coś wracał) mogliśmy wreszcie ruszyć. Po drodze zabraliśmy Danielle która jak zawsze promieniała radością. Dziewczyna powitała nas bardzo miło. Widać było że bardzo kocha Liam'a.
Droga trwała zaledwie pół godziny i około godziny 8:30 byliśmy już na miejsu. Była to spora polana otoczona lasem z trzech stron a z czwartej przylegająca do jeziora. Zaparkowaliśmy nasz van pod lasem i wyjęliśmy z niego wszystkie bagaże. Na początek postanowiliśmy rozłożyć namioty. Wydaje się że to idzie szybko a tym czasem zajęło prawie dwie godziny! Mieliśmy szczęście że Liam wziął instrukcje bo inaczej zajęło by jeszcze dłużej.
Po rozłożeniu namiotów LeeYum kazał nam ustawić się w równym rzędzie. Nikt z nas nie miał pojęcia dlaczego. W końcu - po długiej chwili milczenia - przemówił:
- Musicie oddać mi komórki.
- CO?! - wszyscy równo krzyknęliśmy nie mogąc uwierzyć w jego słowa. Nikomu z nas nie uśmiachała się sytuacja oddania telefonu.
- Mamy spędzić tydzień zdala od ludzi a ja nie chcę żeby ktoś popsuł nam wyjazd nachalnymi połączeniami - zadecydował chłopak a my niechętnie posłuchaliśmy jego rozkazów i oddaliśmy mu aparaty. Oczywiście nie obyło się bez ckliwych pożegnań w wykonaniu Kory ale u niej to normalka.
- Może pójdziemy na grzyby albo coś...? - zaproponował Niall podczas gdy Nela płakała w jego ramię.
Zgodnie przytaknęliśmy i z Li na czele ruszyliśmy jedną ze ścieżek. Po drodze musiałam kursować od początku naszej grupy aż do końca. Było to z powodu Harry'ego i Zayn'a ponieważ nie rozmawiali ze sobą a każdy z nich chciał spędzić ze mną trochę czasu. Akurat gdy byłam w drodze do Hazzy zatrzymała mnie Tues.
- Co ty wyprawiasz? - zapytała.
- Chodzę w tą i spowrotem co pięc minut bo te dwa głupki pokłócili się - wyjaśniłam.
- Przestań im dogadzać, jak chcą spędzać z tobą czas niech sami przyjdą a nie 'dzielą' się tobą.
- Masz rację. Zostanę z tobą - postanowiłam.
- No i dobrze. Zdecydowałaś się na któregoś?
- Nie mogę tego zrobić...
- Jak to nie?
- Uwielbiam ich oboje a jakbym jednemu z nich powiedziała 'nie' byłoby źle. Nie chcę się z nimi kłócić czy w ogóle przestać rozmawiać.
- Nie masz któremuś z nich powiedzieć: 'Hej sorry, wolę twojego kumpla'. Masz skupić się na jednym a nie grać na dwa fronty. To może ich na serio wkurzyć i mogą poczuć się oszukani.
- To co ja mam zrobić? - zapytałam.
- Nie robić. Nie robić im nadziei. Oni są w tobie po uszy zakochani. Po prostu zaślepieni miłością chociaż może tylko zauroczeni?
Już nic na to nie odpowiedziałam. Może Tuesday ma rację? Może nie powinnam zachowywać się jak ostatnia kretynka tylko zacząć trzeźwo myśleć i zastanowić się na poważnie o uczuciach jakimi darzę tych chłopców? Nie wiem. Mogę powiedzieć tylko jedno, lub może mieć taką nadzieję - myśleć że po tym wyjeździe wszystko się wyjaśni a moje obawy 'zakochania' ulotnią się? Zobaczymy.
- Stella no chodź! - zawował z końca Harry.
- Nie. To ty chodź tu! - odkrzyknęłam do chłopaka.
- Proszę cię!
W pewnym sensie zrobiło mi się żal chłopaka i spojrzałam smutno na Tues.
- Nie idź.
- Muszę - rzekłam i ruszyłam w stronę Hazzy.
- To po co ja ci prawie wykład kiedy ty się w ogóle nie słuchasz?!
- Pomógł mi bradzo. Zastanowię się nad tym. Dziękuje Tues!
- Nie ma za co...
Podeszłam do chłopaka i uśmiechnęłam się do przyjaciela.
- Co byś chciał? - zapytałam.
- Pobyć trochę z tobą - odpowiedział.
- Ale czemu?
- Bo nie ma dżemu... No i telefonu. Tak napisałbym sms-a. Mam listy pisać? - zapytał ironicznie chłopak.
- To byłoby romantyczne... - rozmarzyłam się.
- W takim razie dzisiaj spodziewaj się listu ode mnie!
- Przecież ja tylko żartowałam... Nie wysyłaj mi listu. Jesteśmy przecież w jednym namiocie. To nie miałoby sensu - zauważyłam.
- Masz rację. Wymyślę coś innego - obiecał Hazz.
- Okej.
- Cieszę się że będziemy razem w namiocie - powiedział po chwili milczenia.
- Ja też...
- Wiesz że lepiej nie mogłem trafić?
- Domyślam się mimo że nie jestem kimś wyjątkowym aby cieszyć się z mieszkania w jednym namiocie.
- Jesteś bardziej wyjątkowa niż ci się wydaje - rzekł i puścił mi oczko.
- Hahah, tak jasne - przewróciłam teatralnie oczami.
- Jesteś.
- Nie.
- Jesteś!
- Nie!
Nasz spór przerwał Zayn wołający z przodu:
- Stella teraz moje pięć minut!
- Okej, już idę! - odkrzyknęłam.
- Musisz już mnie opuszczać? - zapytał ze smutną minką Hazz.
- Też mi smutno z tego powodu, ale niedługo wrócę - obiecałam.
- A jakiś dowód? - zapytał podejrzliwie mój przyjaciel poruszając zabawnie brwiami.
Ponownie przewróciłam oczami i pocałowałam Harry'ego w policzek który zdążył już nadstawić.
- Dziękuje, teraz ci wierzę - uśmiechnął się szeroko Harold.
- Super, bardzo się z tego powodu cieszę - odpowiedziałam rozbawiona i podeszłam do czekającego już na mnie Zayn'a.
- Stęskniłem się wiesz? - zapytał gdy tylko pojawiłam się obok niego.
- Hahah, przecież nie było mnie tylko pięć minut - zaśmiałam się.
- A myślałem że wieczność.
- Nie słodź, nie słodź.
- To sama prawda.
- Oczywiście.
- No tak.
- Dobra, skończmy. Denerwujesz mnie - powiedziałam rozbawiona.
- Ja?! Czym?
- Tym swoim całym urokiem, wiesz?
- No wiem...
- Hahah, mogę zadać ci jedno pytanie?
- Pewnie.
- Pójdziesz ze mną na spacer wieczorem?
- Bardzo chętnie.
- Super, wiesz cieszę się że jesteśmy razem w namiocie - powiedział Zayn a ja byłam pewna że mam deja vu.
- Taaaak... Ja też - odpowiedziałam przeciągale.
- Wracamy - rozkazał Liam i zmienił kierunek chodu przez co my zmuszeni byliśmy zrobić to samo.
Wróciliśmy do 'obozu' nie przestając ze sobą rozmawiać. Niestety nie obyło się bez mojego kursowania w tą i spowrotem ale to pomińmy. Z chłopakami rozmawiało mi się naprawdę wspaniale. Czułam że mogę być przy nich sobą i mimo że 'rywalizowali' o mnie zachowywali się w miarę normalnie choć co jakiś czas mierzyli się złowrogimi spojrzeniami.
- Okej... - zaczął Liam. - My zajmiemy się łowieniem ryb a wy przygotujcie obiad okej? - zaproponował.
- Okej! - przytaknęliśmy chórem i zabraliśmy się za wyznaczone nam obowiązki.
~*~
Hej, hej :D Agata z tej strony :D Co sądzicie o tym rozdziale? Chciałam choć trochę rozwinąć wątek StelZaynHazz xD Kogo wolicie? Steyn czy Stellary? (Nie wiem, możecie wymyśleć inne połączenia, nie jestem w tym dobra xD) Wszystko wydaje się w tym momencie zagmatwane ale mam nadzieję że rozumiecie moją zrypaną wyobraźnię xD Wiem że tak ;D A więc... Piszcie co sądzicie! :* Do zobaczenia :) Agata - @horalek4ever
Sylwia szykuj się! Kolejny rozdział Twój :D