Dzień 29 - Perspektywa Stelli
Jest godzina 4:32. Siedzę w gabinecie u doktora, który prowadził operację Harry'ego. Mężczyzna chodzi w tą i z powrotem wzdłuż pomieszczenia a ja śledzę każdy jego ruch. Mam wrażenie, że on specjalnie trzyma mnie w napięciu. Ale nie wiem czemu to ma służyć. Zdenerwowana, gniocę w rękach skrawek mojej czarnej sukienki. Powoli puszczają mi nerwy i pytam:
- Co z Harry'm?
Doktor zatrzymuje się, wzdycha i siada za biurkiem, na przeciwko mnie. Wstrzymując w płucach powietrze czekam na to co ma mi do powiedzenia.
- Jego stan jest naprawdę krytyczny. Ma złamaną nogę, lekki wstrząs mózgu i kilka złamanych żeber. Ze względu na jego i tak już zszargane zdrowie postanowiliśmy wpuścić go w śpiączkę farmaceutyczną.
Ze łzami w oczach przyglądałam się mężczyźnie.
- Jak - zaczęłam ale mój głos był okropnie piskliwy. Odchrząknęłam i ponownie spróbowałam cokolwiek wypowiedzieć, tym razem z lepszym skutkiem. - Jak długo potrwa ta śpiączka?
- Musimy zaczekać aż jego odporność wróci do normy. Aż kości się zrosną a rany nie będą już tak dotkliwe.
- A tak dokładniej? - nie dawałam za wygraną.
- Widzi pani, każdy człowiek regeneruje się w innym czasie. Harry'emu może wystarczyć dwa, trzy tygodnie ale może nawet pół roku to będzie za mało. W tym wypadku... - rzekł ale nagle przerwał, jakby ugryzł się w język, żeby za dużo nie powiedzieć,
- Proszę mówić - zachęciłam pana Grey'a (bo tak głosił napis na plakietce jego fartucha) łamiącym głosem.
- W tym wypadku będziemy zmuszeni już go z tej śpiączki nie wybudzać.
Serce się zatrzymało, głos uwiązł w gardle, w buzi zaschło a oddech stał się przyśpieszony. Mój Harry miał się już nie wybudzić? Mój Harry miał już nigdy się nie uśmiechnąć? Mój Harry miał już nigdy nie dowiedzieć się, że ja też go kocham? Już nigdy nie miałabym zobaczyć tych jego iskierek w oczach? Już nigdy nie miałabym usłyszeć jego głosu? Nie. Do tego dopuścić nie mogłam. Musiałam zrobić wszystko żeby się obudził. Żeby wrócił.
- Mogę go zobaczyć? - zadałam pytanie, które w tym momencie było dla mnie najważniejsze.
- Tak, tylko proszę nie siedzieć u niego za długo. Jedyne czego on teraz potrzebuje to czas i odpoczynek.
- Rozumiem - rzekłam i wstałam z miejsca.
- Proszę być dobrej myśli - odparł doktor i uścisnął mi dłoń na pożegnanie.
Uśmiechnęłam się do niego blado i wyszłam z gabinetu.
Siedzący na korytarzu Zayn poderwał się z krzesła i podszedł do mnie. Bez słowa przytuliłam się do niego i załkałam głośno. Szatyn głaskał mnie po włosach i wzdłuż pleców szepcząc, że wszystko będzie dobrze. Wiedziałam, że sam nie zapyta co pan Grey mi powiedział więc sama postanowiłam mu o tym opowiedzieć. Mimo iż mój głos się łamał zaczęłam:
- Do... doktor po... po po... powiedział, że... że Harry... że on... może się nie... się nie obudzić. Ma... ma zła... złamaną nogę... i i... połamane... żebra... i i wstrząsienie... mózgu. Je... jeśli się... się nie zregeneruje... to to... to nie... nie będą... go wy... wybudzać.
Po tej wypowiedzi wybuchnęłam głośnym płaczem. Jeszcze głośniejszym niż dotychczas. Zayn nic nie mówił. Mocniej mnie do siebie przycisnął i pocałował we włosy. Po paru minutach mojego załamania nerwowego i emocjonalnego wytarłam mokre krople spływające po moich policzkach. Odsunęłam się od chłopaka i spojrzałam mu w oczy. Były pełne troski i współczucia i... i miłości.
- Muszę do niego iść.
Mulat pokiwał twierdząco głową.
- Ty idź do niego a ja zadzwonię do reszty, pewnie czekają na telefon - rzekł i uśmiechnął się lekko.
Wyciągnął z kieszeni telefon i zaczął wykręcać numer do kompleksu. Ruszyłam w stronę drzwi sali, w której leżał Harry ale tuż przed wejściem odwróciłam się w stronę przyjaciela i powiedziałam:
- Dziękuję Zayn.
Brązowooki posłał mi pokrzepiający uśmiech i przyłożył iPhone'a do ucha.
Weszłam do sali. Harry leżał nieruchomo w szpitalnym łóżku. Podłączony był do masy urządzeń, które pikały co jakiś czas. Głowę miał zawiniętą bandażem, tak samo jak klatkę piersiową. Noga wisiała na stelażu w gipsie. Zakryłam dłonią usta zdając sobie sprawę, że to moja wina, że on tu teraz leży.
Podeszłam bliżej i przysunęłam krzesło do łóżka. Zajęłam miejsce i chwyciłam bladą rękę chłopaka. Była zimna. Splotłam nasze palce i mocno ścisnęłam. Z oczu poleciała mi kolejna dawka słonych łez. On nie odwzajemnił tego gestu. No bo niby jak. Jeszcze nigdy nie było mi tak smutno. Jeszcze nigdy nie czułam się tak podle i smętnie zarazem. Jakbym tylko mogła cofnąć czas. Nie wyszłabym z tego klubu. Ba! Nie weszłabym nawet do niego. Zrobiłabym wszystko żeby nie doszło do tego cholernego wypadku. Wszystko...
Miałam wrażenie, że siedzę tam nie wiadomo ile godzin. Nikt mi nie przeszkadzał. Nie wiem dlaczego. Wiedziałam, że ta chwila sam na sam z Harry'm nie mogła trwać wiecznie. Poczułam jak ktoś delikatnie kładzie rękę na moim ramieniu. Podniosłam wzrok i ujrzałam pielęgniarkę.
- Powinna pani już iść. Pan Styles potrzebuje teraz odpoczynku - powiedziała ciepłym głosem kobieta uśmiechając sie lekko.
- Tak - odpowiedziałam, wstając i wycierając mokre od płaczu policzki.
Ostatni raz spojrzałam na bezwładne ciało chłopaka, na pielęgniarkę i wyszłam z ciężkim sercem z sali.
Znajdując się na korytarzu od razu wpadłam Zayn'owi w ramiona. On trzymał mnie mocno kołysząc się w różne strony, szepcząc miłe słówka i głaszcząc ręką plecy.
Próbowałam się uspokoić. Przestać płakać. Ale nie potrafiłam. Nie radziłam sobie z emocjami. Zawsze tak było. Wreszcie udało mi się doprowadzić się do jako-takiego stanu i usiadłam na jednym z krzeseł. Mulat nie odstępował mnie na krok i usiadł obok mnie. Położyłam głowę na jego ramieniu.
- Wybacz Zayn - powiedziałam cicho.
- Za co mnie przepraszasz? - zapytał zaskoczonym głosem.
- Za moje zachowanie, za to jak cię teraz traktuję, za to, że kocham Harry'ego.
- Wiem, że go kochasz. Od zawsze to wiedziałem.
Uniosłam na niego zdzwione spojrzenie.
- I nie jestem na ciebie zły. Nie mam o co. Kocham cię Stella, ale zrozumiałem, że tylko i wyłącznie jako siostrę. Sama mi to uświadomiłaś.
- Też cię kocham Zayn. Jesteś dla mnie bardzo ważny.
- Ty dla mnie też - powiedział brązowooki i pocałował mnie we włosy.
- Stella powinnaś pojechać do domu i się trochę przespać - powiedział Zayn, gdy po raz kolejny tej nocy prawie zasnęłam.
- Nie, nie mogę jechać. Muszę z nim zostać - broniłam się.
- Lekarz powiedział, że on potrzebuje teraz czasu. Jest w śpiączce. Nic mu tu nie pomożemy. A ty musisz odpocząć - mój przyjaciel podał tyle argumentów, że wreszcie mu uległam.
- No dobrze. Ale chcę tu wrócić jak najdzybciej.
Chłopak zaśmiał się cicho i podtrzymując mnie skierował się w stronę wyjścia. Przed szpitalem od razu rzucił mi się w oczy wychylający się z samochodu Niall.
- Może podwieźć państwa? - zapytał blondyn.
Lekko się zaśmiałam i wsiadłam do auta. Zajęłam miejsce z tyłu i po zapięciu pasów zajęłam się oglądaniem widoków za oknem. Nie miałam ochoty rozmawiać. Chłopcy chyba to wiedzieli gdyż nie przez całą drogę nie odezwali się do mnie ani słowem.
Zatrzymaliśmy się pod kompleksem. Kłębiło się tam mnóstwo fanek. Tylko nie to - pomyślałam. Były one ostatnią rzeczą jaką chciałam teraz widzieć. Spojrzałam błagalnym wzrokiem w oczy Zayn'a, który odwrócił swoją głowę w moim kierunku.
- Niall, zajedź od tyłu.
Nialler pokiwał twierdząco głową i zakręcił za budynkiem dwa razy i zatrzymał się na parkingu, Mulat szybko wyszedł z samochodu i otworzył przede mną drzwi. Chwyciłam jego rękę i przy jej pomocy opuściłam pojazd. Zayn objął mnie ramieniem i trójką ruszyliśmy w stronę tylnego wejścia. Moje oczy same się zamykały i nie wiem jakim cudem gdy po raz kolejny je otworzyłam byłam już w swoim pokoju leżąc na łóżku. Niechętnie wstałam i powędrowałam do łazienki. Wiedziałam, że najpierw muszę się przebrać i wykąpać a dopiero potem pójść spać. Zmyłam resztkę makijażu i zdjęłam biżuterię. Zsunęłam z siebie sukienkę a następnie i bieliznę. Weszłam do kabiny i puściłam wodę. Ciepłe strumienie płynęły po moich plecach powodując u mnie przyjemne dreszcze. Lekko się wzdrygnęłam. Pół godziny później opuściłam łazienkę przebrana w moją ulubioną piżamę składającą się z długich czarnych spodni w małe, różowe serca i pudrowo-różowej bokserki. Nogi wsunęłam w białe puchate kapcie tylko po to żeby dojść w nich do łóżka. Gdy tylko się tam znalazłam od razu je zdjęłam. Wsunęłam się pod zimną kołdrę i starałam się ją ogrzać moim ciałem. Niezbyt dobrze mi to wychodziło. Nie wiem jakim sposobem zasnęłam. Szargające mną emocje jakby zniknęły dając miejsce ukojeniu.
Nie wiem, o której się obudziłam. Promienie słoneczne nie wyrwały mnie ze snu gdyż były już wysoko na horyzoncie. Przetarłam rękoma zaspane oczy ziewając. Rozejrzałam się po pokoju i wtedy poczułam, że chcę mi się płakać. Harry jest w szpitalu. W śpiączce. Miał wypadek a to moja wina. Nie mogłam hamować lecących po moich policzkach łez. Ponownie wtuliłam się w poduszkę i nakryłam aż po sam czubek głowy jeszcze ciepłą kołdrą. Głośno szlochałam co jakiś czas dławiąc się mokrymi kroplami.
Nagle poczułam jak ktoś bezszelestnie wsuwa się pod pościel i przyciąga mnie do siebie. Zayn. Chłopak objął mnie ramieniem a ja położyłam głowę na jego torsie. Moje ciało całe się trzęsło. Drgnęłam kiedy palcami przejechał wzdłuż mojego ramienia. Byłam pewna, że zmoczyłam całą jego koszulkę. Mocno zacisnęłam kawałek materiału w lewej ręce. Moje powieki nadal były zamknięte. Zayn pocałował mnie w czubek głowy i starał się mnie uspokoić. Nie pamiętam jak długo płakałam; pamiętam jedynie, że po jakimś czasie zmęczona zasnęłam ponownie.
Słońce chyliło się już ku zachodowi, kiedy znowu się obudziłam. Obok mnie nie było Zayn'a. Moją głowę ponownie zalała fala wspomnień związanych z Harry'm. Za wszelką cenę starałam się opanować łzy, które nagromadziły się w moich oczach. Spojrzałam w górę a lewą ręką wachlowałam się przed twarzą aby się uspokoić. Wzięłam trzy głębokie wdechy i przeczesałam ręką włosy. Wstałam z łóżka i ze smutną miną skierowałam się w stronę drzwi. Otworzyłam je i powoli wychyliłam głowę na korytarz. Pusto, ciemno i cicho. Parę razy zerknęłam to w prawo to w lewo po czym bezszelestnie ruszyłam do pokoju dziennego połączonego z jadalnią. Z kuchni dochodziły odgłosy przyciszonej rozmowy. Stanęłam przed drzwiami do pomieszczenia i zaczęłam nasłuchiwać.
- A co jak się nie obudzi? - zapytał jeden z głosów, Tuesday.
- Kto jak kto ale ty powinnaś być największą z optymistek, Tues - odpowiedział jej drugi, Nela.
- Ciężko mi pozytywnie myśleć, gdy sytuacja jest aż tak beznadziejna.
Kora już się nie odezwała. Niepewnie weszłam do kuchni. Dziewczyny speszone spuściły wzrok. Jedna z nich się zaczerwieniła. Udawałam, że nic nie zauważyłam. Podeszłam do lodówki i otworzyłam ją. Nie byłam głodna. Wzięłam do ręki zimną butelkę wody po czym zamknęłam drzwiczki. Stojąc tyłem do przyjaciółek upiłam łyk. Potem kolejny i następny.
- Jak się czujesz? - zapytała cicho blondynka. Na tyle cicho, żeby nie usłyszał tego nikt z innej części domu ale na tyle głośno, żeby do moich uszu doszła jej wypowiedź.
Wzruszyłam ramionami. Chyba nie było słów, które mogłyby opisać moje uczucia. Czułam się rozdarta, samotna, smutna, winna, zła... Szargało mną wiele emocji.
- Muszę do niego jechać - mruknęłam.
- Stella - zaczęła Nelka i poczułam, że chce mnie przytulić. Delikatnie się odsunęłam. Przyjaciółka zażenowana cofnęła ręce.
- Nie, ja muszę do niego jechać - powiedziałam stanowczo naciskając na trzecie słowo.
- Stella, jest dwudziesta pierwsza - rzekła Tuesday.
Zaskoczona powędrowałam wzrokiem na zegar wiszący na jednej ze ścian pomieszczenia. Rzeczywiście.
- Przepraszam - rzuciłam w pewnym momencie.
Dziewczyny bez słowa podeszły do mnie i mocno mnie przytuliły. Łzy ciurkiem leciały po moich rozgrzanych policzkach.
- Jak mogłam przespać cały dzień? Obiecałam sobie, że jeszcze dziś go odwiedzę - wyjąkałam cały czas będąc w ich uścisku.
- Nie wiń siebie. Byłaś śpiąca - odpowiedziała mi Nela gładząc mnie po plecach.
- Ale obiecałam...
- Spokojnie, Zayn i Liam pojechali do Harry'ego, jeśli się obudzi od razu dadzą nam znać - dodała Tues.
Nasuwało mi się tylko jedno pytanie 'A co jeśli nie?' ale darowałam sobie. Tylko brakowało mi kolejnego napadu płaczu.
- Pójdę już spać - mruknęłam odsuwając się od nich. Ruszyłam w kierunku wyjścia ale zatrzymałam się trzymając jedną rękę na framudze. - Kocham was.
Dziewczyny uśmiechnęły się ciepło. - My ciebie też.
Odwzajemniając ten gest skierowałam się do mojego pokoju aby po raz kolejny tego dnia odpłynąć do krainy Morfeusza.
~*~
Co jest kochane? Dlaczego nie komentujecie? :( Jeden komentarz pod ostatnim rozdziałem to zdecydowanie za mało. Naprawdę się staramy pisząc rozdziały, i widzimy, że każdy rozdział czyta co najmniej 25-30 osób. A nikt nie komentuje. Proszę, sprawcie, żeby to się zmieniło, tęsknimy za Waszymi opiniami :(
Pozdrawiam, Aga - @stylesplanetx xxx